sobota, 30 grudnia 2017

Fotocrime - Always Night EP (2017)


Nowa grupa, stare sztuczki. Do tego wszystkiego skuteczne. Fotocrime, bo tak nazwał się zespół pochodzący z Ameryki Północnej stylistycznie sięgnął po zimnofalowe granie w stylistyce Depeche Mode, Bauhaus czy The Cure. Tu zaś pojawia się pytanie: czy można współcześnie nagrać dobrą post-punkową, zimnofalową muzykę?

czwartek, 28 grudnia 2017

Podsumowanie roku 2017 według Jarka Kosznika




Rok 2017 dla mnie był nieco mniej obfity i przełomowy muzycznie niż rok 2016. Oczywiście miało miejsce kilka ciekawych premier jednakże żadna z nich nie zmieniła mojego życia tak jak to się w przeszłości zdarzało. Nie zabrakło także rozczarowań jak i miłych zaskoczeń czy niespodzianek. Oto moja subiektywna lista najlepszych i najgorszych płyt, odrobina wspomnień, a także oczekiwania względem roku 2018. Zapraszam!

wtorek, 26 grudnia 2017

Podsumowanie roku 2017 według redaktora Chamery


Rok 2017 był dla mnie... nudny. Przeglądając listę albumów które wyszły w tym roku doszedłem do wniosku że większość z nich przesłuchałem raz i rzuciłem w kąt, a te przy których zostałem okazały się co najwyżej dobre. Zabrakło mi czegoś fenomenalnego co powaliłoby mnie na kolana. Całościowo rok prezentował się średnio jednak obyło się także bez kolosalnych rozczarowań. Przyznaje się uczciwie że brak czasu nie pozwolił mi zrecenzować większości z nich, a na część wydawnictw z tego roku (jak np. nowy krążek Mastodon, Foo Fighters, Paramore, czy Lany Del Rey) nie starczyło zwyczajnie czasu na przesłuchanie ich. 

piątek, 22 grudnia 2017

Muzyczna Biblioteka: Jarosław Sawic - Budka Suflera: Memu miastu na do widzenia (2017)

Miałem osiem lat kiedy usłyszałem "Takie tango" Budki Suflera z przełomowej dla nich pod względem sukcesu finansowego i komercyjnego płyty "Nic nie boli tak jak życie". Do dziś mam działającą i wciąż czasami puszczaną kasetę magnetofonową z pierwszego tłoczenia z opisywaną w biografii nieszczęsną piramidką i hasłem "zawiera przebój Jeden raz". W moim domu zawsze słuchało się dobrej muzyki od klasyki przez blues, jazz i na rocku kończąc, więc już wtedy znałem Led Zeppelin, Deep Purple, Black Sabbath czy Milesa Davisa, ale pierwszą absolutną miłością była właśnie Budka Suflera i wspomniany album. Mogłem jej słuchać na okrągło, a wszystkie teksty znam na pamięć. Z czasem zacząłem poznawać wcześniejsze dokonania lubelskiego zespołu i choć wielka miłość i fascynacja przeszła mi w końcu na rzecz zupełnie innego i ambitniejszego grania, to ogromny sentyment pozostał. Dwadzieścia lat później ukazuje się oficjalna, monumentalna biografia zespołu który zakręcił w głowie małego Krzysia, który wówczas nawet do końca nie zdawał sobie sprawy o czym tak naprawdę śpiewa jego imiennik - Cugowski. Trudno więc się dziwić, że czytając tę książkę znów poczułem się jak ten mały chłopiec zafascynowany Budką Suflera.
 
 

Jarosław Sawic wykonał bowiem pracę wręcz tytaniczną, zbierając czterdziestoletnią, a właściwie czterdziestopięcioletnią historię Budki Suflera od epoki jurajskiej, aż po wielki finał gdzie Budka zatoczyła pełne koło. Książka bowiem do najkrótszych nie należy i łącznie można znaleźć w niej 768 stron. Oczywiście końcowe kilkanaście stron to podziękowania, spis treści, indeks, bibliografia i dodatek o fanach (moim zdaniem zbędny, nic nie wnoszący i z przypadkowo ustawionymi zdjęciami nie mającymi pokrycia z notkami), ale i tak jest to liczba pokaźna i robiąca wrażenie. Rzadko można trafić na tak obszerną pozycję o jakimkolwiek zespole czy artyście. Znakomicie została w niej pomyślana struktura o wyraźnym podziale na trzy główne i kilka pobocznych części, które wzajemnie się ze sobą uzupełniały i rozbudowywały poszczególne wątki. Trzy główne części zostały wyszczególnione w podtytule biografii (Muzyka/Miasto/Ludzie), a niektóre stanowią ich wariację lub całkiem odrębny podrozdział i tak w książce znalazło się miejsce na „Za miastem” , trzy częściowy Bridge, intro, intermedium i outro, rozdział zatytułowany „Requiem – Czas Ołowiu”, „Dżingiel – Twoje Radio”, a także obszerny rozdział poświęcony okresie wokalistek lubelskiej formacji. Warto zauważyć, że Intro i Outro dodatkowo jest spięte klamrą tytularną, czyli tytułem jednego z utworów Budki, a mianowicie „Memu miastu na do widzenia”, który znalazł się również w tytule książki. A do tego jeszcze dochodzi wstęp Piotra Metza, który również „występuje” w późniejszej części biografii.

Narracja jest prowadzona w przejrzysty, często dowcipny i pikantny, ale w ściśle określony sposób. Komentarz autorski jest obficie zestawiany z wypowiedziami muzyków zespołu i osób związanych przez lata z grupą. Z własnych opinii Jarosław Sawic korzysta w niej rzadko i tylko w kilku miejscach, choć niektóre porównania wydawały mi się dość górnolotne. Dobrze książce zrobiło skupienie się nie tylko na muzyce i ludziach, którzy tworzyli Budkę na przestrzeni lat, ale także na mieście Lublin z pominięciem aspektów politycznych (za wyjątkiem okresu stanu wojennego) czy intymnych sfer życia bohaterów biografii. Wspomniana klamrowość to świetne otwarcie okresem prehistorycznym, później podsumowanym składanką „Underground” i płynnym przejściem do Budki Suflera „nowożytnej”, a następnie już w ostatnim rozdziale, opisując ostatnie dziesięć lat zespołu od chwili rozstania z Markiem Raduli i Mieczysławem Jureckim aż do zakończenia działalności. Ów ostatni rozdział, choć nie tak precyzyjny i rozbudowany jak wcześniejsze, nie traci jednak nic ze swojego impetu, jakim charakteryzuje się styl Sawica, choć jest już łagodniejszy, wyraźnie zmierzający do zakończenia, które nie jest zrobione po łebkacha kończy się dokładnie tam, gdzie kończyła kariera wielkiego, bo takim z całą pewnością była Budka Suflera, zespołu, czyli na ostatnich koncertach z „Cieniem Wielkiej Góry”.

Bardzo obszernie Sawic w swojej książce opisuje najtrudniejsze momenty w historii zespołu, czyli erę Romualda Czystawa, Felicjana Andrzejczaka, wokalistek oraz powrotu Krzysztofa Cugowskiego w drugiej połowie lat 80., amerykańskiej emigracji i wreszcie drogi ku wielkiemu powrotowi na początku lat 90. Nie żałuje się anegdot, szczegółowych opisów powstawania płyt z Czystawem, którym obok pierwszych dwóch albumów poświęca się najwięcej miejsca. Nie zapomniał nawet o często pomijanym (długo nawet przez samą Budkę) krążku napisanym do gotowych tekstów związku z projektem w ramach olimpiady w Moskwie, czyli „Na brzegu światła”. Sporo miejsca poświęca się też płytom z wokalistkami i samym paniom, czyli Annie Jantar, która nie zdążyła nagrać z Budką pełnej płyty, a następnie wyboistej współpracy z Izabelą Trojanowską i czterem albumom zrealizowanym z Urszulą. Najgorzej moim zdaniem, choć nie pod względem treści, wypada część o latach 80. w chwili powrotu Cugowskiego. Dwa moim zdaniem najsłabsze, choć oczywiście intrygujące, albumy, czyli „Czas czekania, czas olśnienia” i „Ratujmy, co się da” są opisywane jako znakomite płyty, a z kolei o surowym i jednym z moich ulubionych „Giganci tańczą” wspomina się wręcz zdawkowo i z poczucia obowiązku, na podobnej zasadzie jak wspomniano o „Na brzegu światła” (pierwszym z Czystawem, o czym się często już nie pamięta). Mnóstwo ciekawych informacji pojawia się w partiach poświęconych płytom „Cisza” i „Noc” (tu ponownie zarzut personalnych wycieczek o tym jak bardzo nieudany to album, także ze strony muzyków), wreszcie wielkiemu sukcesowi „Nic nie boli tak jak życie”, powolnemu rozpadowi bodaj najmocniejszego składu w historii grupy i okresie schyłku rozpisanym wokół ostatnich dziesięciu lat Suflerów.

Rozdziały o muzyce świetnie łączą się z kolei z rozdziałami poświęconym konkretnym osobom, począwszy od najważniejszych muzyków zespołu z wszystkich inkarnacji, przez tekściarzy (Sikorski i Mogielnicki dostali nawet osobne), aż na ekipie technicznej kończąc (zarówno tej od strony wytwórni New Abra, jak i w części wspominkowej o zmarłych, między innymi o Skurze czy Broniszu). Te zaś kapitalnie uzupełniają się opowieściom o Lublinie czy to o knajpach, które już nie istnieją, sporcie, albo miejscach magicznych, kolejnym zagranicznym wyprawom Budki Suflera (z dramatyczną historią koncertu w Carnegie Hall na czele). Sporo miejsca poświęca się też okładkom i oprawie teledysków zespołu z lat 90. (bardzo ciekawy osobny rozdział). Całość zaś jest okraszana mnóstwem zdjęć z różnych lat i okresów działalności. Fantastyczny jest choćby fotoreportaż z pożegnalnego koncertu w Lublinie znajdująca się na końcu książki z podpisami będącymi cytatami z utworu, a jakże, „Memu miastu na do widzenia” (w pełnej wersji!). Cytaty z poszczególnych utworów zresztą odgrywają dużą rolę w książce, będąc myślami przewodnimi dla poszczególnych rozdziałów, za wyjątkiem tych o ludziach, sporadycznie pojawiających się także w samych rozdziałach. Z cytatów będących wypowiedziami korzysta się jeszcze częściej i to one stanowią trzon książki, co sprawia, że razem z płynną narracją Sawica ma się niemal wrażenie oglądania filmu czy też może raczej „kalejdoskopu zdarzeń” o Budce Suflera.

Monumentalna biografia zespołu, jaką napisał Jarosław Sawic, to pozycja porażająca swoim ogromem i zaangażowaniem. Jest w niej kilka fragmentów, o których chciałoby się przeczytać więcej, brakuje rozdziału o Janiszewskim, który nie chciał się wypowiedzieć na potrzeby książki, brakuje wypowiedzi Urszuli w rozdziale o niej (niestety również odmówiła wypowiedzi), ale chyba mało który zespół może się poszczycić tak grubą i rzetelną pracą. Można ją czytać od deski do deski, delektować się poszczególnymi rozdziałami lub epokami, lub skakać tylko po określonych kluczach, przede wszystkim jednak trzeba ją czytać z akompaniamentem poszczególnych albumów i to nawet tych najsłabszych i już nieco zapomnianych wydawnictwach z wokalistkami czy płyt koncertowych. Wreszcie, to książka, która bardzo skrupulatnie i dokładnie stara się opisać fenomen lubelskiego zespołu, z dużą dozą wyczucia i budowania napięcia, a także odpowiednim tonem w każdej z partii i dostosowanym do wypowiedzi muzyków, dziennikarzy i innych twórców cytowanych w książce. Nie mam też wątpliwości, że dla fanów Budki Suflera niezależnie od wieku i stopnia wtajemniczenia jest to pozycja obowiązkowa. Świetnie będzie się ją czytało także tym, którzy mają do zespołu sentyment, ale już dawno nie mogą się nazywać miłośnikami, jak również tym, którzy z Budką nigdy nie mieli nic wspólnego, a chcieliby zgłębić historię jednej z najważniejszych polskich grup o bardzo szerokim spektrum stylistycznym, zbudowanym wokół silnych osobowości, które przez niemal cztery dekady tworzyły grupę. Wreszcie, to książka, do której podobnie jak do biografii Riverside autorstwa Nowakowskiego, warto wracać po wielokroć i zgłębiać jej fragmenty wraz z muzyką, warstwa po warstwie.

Książkę przeczytałem dzięki uprzejmości wydawnictwa Prószyński i S-ka w ramach współpracy z Laboratorium Muzycznych Fuzji. Tekst pierwotnie ukazał się w całości na łamach LMF.

Monophona - Girls On Bikes Boys Who Sing (2017)

Dziewczyny jeżdżą na rowerach, chłopcy śpiewają, a kiedy się zmęczą wspólnie grają w Jengę*...

środa, 20 grudnia 2017

Podsumowanie roku według naczelnego


Kolejny rok nieuchronnie zbliża się do końca i znów nadszedł czas podsumowań. Do niektórych płyt z mijającego roku jeszcze z całą pewnością wrócimy, bo kilka z nich wciąż czeka w swojej kolejce na recenzję, a pośród nich są i takie do których będę wracał jeszcze nie raz, odkrywając w nich coraz to nowe rozwiązania i dźwięki. Rok 2017 miał u nas tradycyjnie jak co roku swoją nazwę, ale tym razem się nie sprawdziła, więc następny nowy rok 2018 swojej nazwy mieć nie będzie. Nie chodzi tu bynajmniej o ilość płyt, ich jakość czy liczne znakomite koncerty, których nie brakowało, a o wydarzenia poza blogowe, które również miały swój wpływ na to, jak patrzę na mijający rok. Dla mnie nie był łaskawy, ani dobry, a już na pewno nie do końca szczęśliwy. Jak co roku umarło też wielu znanych twórców, niektórzy zdecydowanie za wcześnie, a na domiar złego blog Dark Factory, któremu poniekąd LupusUnleashed zawdzięcza powstanie i nieraz (przyznajemy się bez bicia!) czerpał z niego inspirację zakończył działalność. Skupmy się jednak na muzyce, na albumach i wspomnieniach z koncertów, spotkań z muzykami.

Poniżej znajdziecie obszerną listę moim zdaniem najlepszych i zaskakujących, najbardziej rozczarowujących albumów mijającego roku (nie tylko tych opisanych) i wydarzeń w których mogłem uczestniczyć, a także kilka marzeń, również już potwierdzonych, odnośnie nadchodzącego roku, których się już nie mogę doczekać. Kolejność i ilość, jak co roku, w moim przypadku nie ma znaczenia.

niedziela, 17 grudnia 2017

The Spacelords - Water Planet (2017)


Czas na kolejną w tym roku podróż w kosmos, którą tym razem oferuje niemiecka formacja The Spacelords. Jak wskazuje tytuł będziemy mieć ponownie do czynienia z planetą zdominowaną przez ocean wody, jednak nie mam pewności czy będzie to znów Lemowski Solaris. Ta planeta na pewno będzie dużo przyjaźniejsza, także pod względem muzycznym, bo panowie proponują zanurzony w Hawkwindowych brzmieniach space rock, ale ze sporą domieszką kraut i stoner rocka...

piątek, 15 grudnia 2017

Wintersun - The Forest Seasons (2017)



Napisał: Jarek Kosznik

21 lipca mijającego już roku miała miejsce premiera trzeciej pełnowymiarowej płyty mocarzy melodyjno-progresywnego death metalu, fińskiej grupy Wintersun pod tytułem „The Forest Seasons”. Zdumiewający jest fakt, że  to zaledwie trzecia wydana płyta w ciągu 13 lat istnienia zespołu! Twórcą niemalże całego materiału jest tradycyjnie lider i założyciel Wintersun, Jari Maenpaa, który napisał wszystkie partie gitarowe i wokalne, bogate aranżacje orkiestrowo- syntezatorowe, a nawet zajął się masteringiem płyty. Niektórzy złośliwi fani czy recenzenci, pół żartem pół serio twierdzą że zespół nie powinien się nazywać Wintersun tylko Jari Maenpaa, ponieważ napisał on dotychczas niemalże 100% materiału w historii grupy. Jego wielki zmysł muzyczny, połączony z wirtuozerskimi umiejętnościami gry na gitarze, stawia go bardzo wysoko w rankingu największych współczesnych twórców muzyki metalowej.  Czy płyta pobiła swoich poprzedników? Czy dzieło jest spójne? Jak wypadły riffy i solówki Jari’ego? 

środa, 13 grudnia 2017

Cavalera Conspiracy - Psychosis (2017)


Są takie płyty, które z natury po prostu muszą być złe. Do takich z całą pewnością należy czwarty album studyjny Cavalera Conspiracy, w którym bracia Max i Igor udowadniają, że są całkowicie wyprani z pomysłów i jedynie co im zostało to rzucanie zapewnień o "najlepszym albumie od lat", o "powrocie do korzeni Sepultury" i o tym, że "tylko Sepultura z nimi była Sepulturą". Nic z tych rzeczy, bo "Psychosis" ma niewiele do zaoferowania i jest znacznie mniej zapamiętywalna niż to, co w tym roku wydała Sepultura na początku tego roku...

poniedziałek, 11 grudnia 2017

Derby Derby - Love Dance (2017)


Lubicie mecze piłki nożnej albo ręcznej? Jeśli tak to muszę zmartwić, że nie będę pisał o sporcie. Jeśli nie, to składa się doskonale, bo będzie o muzyce, tym razem z Francji. Instrumentalne trio kryjące się pod nazwą kojarzącą się ze sportowymi emocjami powstało w 2016 roku zadając sobie pytania o przestrzeń i czas. Z tych poszukiwań i konsultacji Alaina Regardina, Fabrice'a L'Houltiera i Sylvaina Didou narodził się debiutancki album grupy...

sobota, 9 grudnia 2017

Greta Van Fleet - From The Fires EP (2017)


Koniec roku to nie jest dobry moment na odkrywanie takich perełek, ale zdarza się że jak się takową dorwie to nie ma sposobu i po prostu trzeba o niej napisać. Młodziutcy panowie, którzy grają w grupie Greta Van Fleet pochodzącej ze Stanów Zjednoczonych najwyraźniej mają własny wehikuł czasu, bo przenieśli się do nas z lat 70, prosto z koncertu Led Zeppelin w ich najlepszej, złotej erze...

czwartek, 7 grudnia 2017

Intervals - The Way Forward (2017)




Napisał: Jarek Kosznik

Dopiero co, bo 1 grudnia bieżącego roku miała miejsce premiera najnowszego, trwającego prawie trzydzieści osiem minut albumu  kanadyjskiego projektu muzycznego Intervals pod tytułem „The Way Forward”. Jest to drugi z kolei, właściwie solowy projekt Aarona Marshalla, po odejściu pozostałych członków zespołu. Ten 28-letni kanadyjski gitarzysta przebojem wdarł się do ścisłej czołówki nowoczesnej sceny progresywnego metalu/rocka. Jego znakiem rozpoznawczym jest krystaliczny czysty, wręcz lewitujący styl frazowania na gitarze, zamiłowanie do tworzenia utworów w stylu „śpiewającej” gitary, przekładania wartości melodii nad popisy techniczne, chociaż  w historii zespołu nigdy nie brakowało wstawek technicznych. Czy „The Way Forward” jest kontynuacją lżejszej strony  Intervals rodem z „The Shape of Colour” czy jednak powrotem do djentowych korzeni?  Jak wypada względem poprzedników? W jakim kierunku zmierza zespół?

środa, 6 grudnia 2017

Patronat medialny: Dice - Nowy Świt (2018)


W tym roku Święty Mikołaj przyszedł do naszej redakcji wcześniej i to od razu z prezentem na przyszły rok. Samej płyty jeszcze nie mamy, ale możemy z nieukrywaną przyjemnością ogłosić, że objęliśmy patronatem medialnym nadchodzącą trzecią płytę studyjną grupy Dice ze Stargardu Szczecińskiego, który na naszych łamach gościł już kilkukrotnie, także w ramach patronackiej trasy koncertowej promującej poprzedni album "Paradice" z 2015 roku. Najnowsza płyta ukaże się 23 lutego 2018 roku i będzie nosiła tytuł "Nowy Świt". Poniżej, w rozwinięciu zaś możecie zapoznać się z pełną notką prasową przygotowaną przez zespół:

poniedziałek, 4 grudnia 2017

Muzyczna Biblioteka: Magda Patryas - T. Love: Potrzebuję Wczoraj Oficjalna Biografia 1982 - 2017 (2017)


Jest taka scena w filmie "Wszystko, co kocham" Jacka Borcucha w której Janek grany przez Mateusza Kościukiewicza cieszy się, że pojedzie ze swoim zespołem na Ogólnopolski Przegląd Nowej Fali odbywający się w Kołobrzegu. Mniej więcej w tym samym czasie zaczyna się historia innego, prawdziwego zespołu pochodzącego nie z Hela, a z Częstochowy, później zaś oczywiście z Warszawy.
 

niedziela, 3 grudnia 2017

LUminiscencje: Dream Theater - Awake (1994)














Trzeci album Dream Theater całkiem niedawno skończył dokładnie dwadzieścia trzy lata i nie ulega wątpliwości, że wciąż pozostaje jednym z najlepszych albumów nie tylko w dyskografii zespołu, ale także dla gatunku. Był to drugi album z Jamesem LaBriem przy mikrofonie i ostatni na którym można było usłyszeć klawisze Kevina Moore'a. W tych LUminiscencjach spróbuję odpowiedzieć na pytanie co sprawia, że wciąż jest to krążek absolutnie fenomenalny i będący jednym z najważniejszych w moim życiu...

piątek, 1 grudnia 2017

R18/160: Made In Poland (30.11.2017, SPATiF, Sopot)


Jednym z najważniejszych zimno falowych zespołów lat 80 w Polsce była grupa Made In Poland, która jakiś czas temu reaktywowała się na jeden koncert w ramach katowickiego Off Festivalu, po czym zdecydowała się na serię koncertów które odbędą się w grudniu i w styczniu w całej Polsce. Pierwszy z nich odbył się w sopockim SPATiFie. Jak brzmi Made In Poland w niemal trzydzieści pięć lat po debiucie w Jarocinie?

poniedziałek, 27 listopada 2017

R17/159: Ulver (26.11.2017, B90, Gdańsk)


Kiedy widziałem ich w 2014 roku, notabene również w B90, podobali mi się, choć zapamiętałem tamten koncert jako dość statyczny. Zupełnie inaczej było tym razem. Norweski Ulver promując najnowszy album "The Assasination Of Julius Ceasar" zagrał bardziej żywiołowo, a całość dopełniała świetna oprawa świetlno-wizualna sprawiając, że na w niedzielę gdański klub zamienił się w prawdopodobnie najlepszą dyskotekę w Trójmieście...

sobota, 25 listopada 2017

Ulver - Sic Transit Gloria Mundi EP (2017)


Podobnie jak Mastodon, norweski Ulver nie ograniczył się tylko do wydania pełnometrażowego materiału i w tym roku pojawiła się także epka. W przypadku norweskich wilków na epce znalazło się miejsce dla trzech utworów, które kontynuują elektroniczną wycieczkę w lata 80. Jak wypada epka i czy uzupełnia ona w jakiś sposób bardzo dobry wydany w kwietniu album studyjny?

piątek, 24 listopada 2017

Ulver - The Assassination Of Julius Ceasar (2017)


Niektórzy twierdzą, że to najlepsza płyta Depeche Mode od lat. Nie umiem stwierdzić czy tak jest w istocie, bo szczerze mówiąc jestem z Depeszami na bakier i nigdy nie było mi specjalnie z ich muzyką po drodze. Co innego z norweskim Ulver, który jest istnym fenomenem jeśli chodzi o zmiany swojej stylistyki - za co by się nie zabrali ma się do czynienia z czymś nie tylko niezwykłym, ale i w pełni przemyślanym. Jeśli wziąć pod uwagę, że zaczynali jako zespół black metalowy, by następnie między innymi eksperymentować z popem lat 60, wejść w kolaborację z Sunn O))) czy nagrać ponurą mszę na orkiestrę i elektronikę, nikogo nie powinno dziwić sięgnięcie po stylistykę lat 80 i szeroko pojęty synth wave, taka bowiem muzyka znalazła się na najnowszym albumie skandynawskich wilków...

sobota, 18 listopada 2017

Collapse Under The Empire - The Fallen Ones (2017)


Niektórzy twierdzą, że moda na lata 80 już się skończyła, ale nie jest to chyba do końca prawda. Niedawno w kinach można było oglądać stylizowanego na ten okres trzecią część marvelowskiego "Thora" i sequel słynnego "Blade Runnera". W muzyce zaś co rusz sięga się po charakterystyczną dla tamtych czasów elektronikę i robią to nie tylko najsłynniejsi artyści, ale także Ci mniej znani. Być może nieliczni kojarzą niemiecką grupę Collapse Under The Empire, która w przyszłym roku będzie obchodzić dziesięciolecie powstania, ma na swoim koncie sześć albumów studyjnych (wliczając w to najnowszy) oraz pięć epek. Dla mnie najnowszy "The Fallen Ones" to pierwsze i zapewne nie ostatnie zetknięcie z pochodzącym z Hamburga duetem. Co znalazło się na wydanym 20 października tego roku albumie?

czwartek, 16 listopada 2017

SMS z Polski: Smash, A.P.A.M.A.U,


Czas na trochę polskich płyt i małą podróż z palcem po mapie. Odwiedzimy starych znajomych i nowych kolegów, którzy lubią grać rocka. Takiego bez udziwnień, z chwytliwą melodią, zupełnie nieodkrywczego, często z trafiającym w sedno tekstem, wreszcie takiego, którego słucha się bardzo przyjemnie. Pakujcie się do naszego redakcyjnego przegubowego Ikarusa - ruszamy!

wtorek, 14 listopada 2017

LUpa: Muzyka homoseksualna



Całkiem niedawno na jednej ze swoich stron na facebooku zaprzyjaźniony bloger wrzucił krótką notkę o czwartym albumie Periphery zatytułowanym "III: Select Difficulty"*. Jeden z komentujących napisał, że "mają wiele fajnych kawałków, ale część z nich jest mówiąc delikatnie homoseksualna". Na moją prośbę żeby rozwinął wątek, wykręcił się stwierdzeniem, że "nie, bo dostałby bana za szerzenie mowy nienawiści". Dalej jeszcze dodał, że dla niego homoseksualne jest także Deftones. Zaintrygowany jednym, drugim i trzecim komentarzem zacząłem się zastanawiać czy jest coś takiego jak "muzyka homoseksualna", czy muzyka może mieć w ogóle coś takiego jak "seksualność"?

niedziela, 12 listopada 2017

R16/158: Coma, Sounds Like The End Of The World (11.11.2017, B90, Gdańsk)


Naczelny, czyli niżej podpisany, nie spędził dnia niepodległości naszego kraju na marszu, a udał się na koncert do gdańskiego B90. Dla mnie tak naprawdę była to podróż sentymentalna i niemal dosłownie w czasie, bo zagrała w nim łódzka Coma na którą wybrałem się dopiero trzeci raz w życiu. Ostatnim razem, podobnie jak za pierwszym ponad jedenaście lat temu, widziałem ich w Uchu - pod koniec stycznia 2013 roku. Cztery lata, dwa albumy studyjne i jedną koncertówkę później postanowiłem znów sprawdzić jak Coma radzi sobie na żywo w miejscu, które w niemal każdym zespole wywołuje nieposkromione pokłady energii...

sobota, 11 listopada 2017

Get Your Gun - Doubt Is My Rope Back To You (2017)


Jeśli wśród Was są tacy co sądzą, że rock alternatywny to tylko chwytliwe, przebojowe i miłe piosenki to muszę rozwiać ten pogląd. Duńska grupa Get Your Gun założona przez braci Westmark zdecydowanie nie tworzy muzyki radosnej, choć nie stroniącej od swoistej przebojowości. Ich drugi album, który swoją premierę miał 9 października to bowiem duchowy następca twórczości Scotta Walkera, Leonarda Cohena, Lou Reeda czy ostatniej płyty Davida Bowiego...

czwartek, 9 listopada 2017

Coma - Metal Ballads vol. I (2017)


Mówi się, że z pewnych zespołów się wyrasta, a z pewnymi zostaje się na zawsze. Z tymi którymi zostajemy bywa jednak różnie: czasami jest to miłość na zawsze, a czasami tylko i wyłącznie sentyment, który każe sprawdzić co tym razem nagrali. Przyznaje się bez bicia - mam tak z Comą, choć nigdy nie należał do moich szczególnie ulubionych zespołów, słuchało się bo wszyscy słuchali, a nie można też zaprzeczyć, że jest to jeden z najważniejszych współczesnych polskich zespołów, a i jakiś sentyment mimo wszystko do niej mam. Poprzedniego albumu "2005 YU55" praktycznie nie ruszyłem, jeden odsłuch mi wystarczył i nie chciałem już doń wracać. Najnowszy, wydany w zaledwie rok po mocno eksperymentalnym poprzedniku, znów wodzi za nos tytułem, stylistyką i w założeniu ma łączyć nową i starą Comę...

wtorek, 7 listopada 2017

Veil Of Maya - False Idol (2017)




Napisał: Jarek Kosznik


20 października bieżącego roku miała miejsce premiera szóstej pełnowymiarowej płyty amerykańskiego zespołu Veil of Maya pod tytułem „False Idol”. Grupa słynąca z ugruntowanej pozycji na scenie technicznego metalu znana jest z nietuzinkowego podejścia do szeroko rozumianej muzyki spod znaku progresywnego metalu czy deathcore’u, a „głównodowodzącym” i autorem większości materiału jest gitarzysta Marc Okubo. Najnowszy album Veil of Maya jest także drugim kolejnym z udziałem wokalisty Lukasa Magyar’a, którego dużego wpływu na kształt muzyki grupy nie sposób nie zauważyć. Czy „False Idol” wniósł coś nowego do twórczości zespołu? Jak wypada na tle poprzedników? Czy wokalista Lukas Magyar miał duży wpływ na proces twórczy albumu? Czy płyta układa się w jakiś spójny koncept? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie w dalszej części recenzji... 

niedziela, 5 listopada 2017

We Stood Like Kings - USA 1982 (2017)


Oglądaliście kiedyś film od tyłu? Jeśli tak, to zapewne był to niezwykły dokument "Koyaanisqatsi" Godfrey'a Reggio z 1982 roku*. Ten niezależny film, będący pierwszą częścią słynnej dokumentalnej trylogii**, powstał trzydzieści pięć lat i mimo upływu czasu i zestarzenia się pewnych obrazów wciąż zachwyca i przeraża swoim przekazem, monumentalnością i zdjęciami, a przede wszystkim techniką wykonania - oglądamy go bowiem w rewersie, często z przyspieszonymi zdjęciami i śledząc obraz z pomocą muzyki Phillipa Glassa, który również wykorzystał w nagraniach dźwięki wsteczne, rewersy i zapętlenia tak by najpełniej oddać to, co dzieje się na ekranie. Wreszcie, jest to film do dzisiaj robiący ogromne wrażenie, a przy tym niezwykle inspirujący, czego dowodem jest najnowsza, trzecia płyta belgijskiej formacji We Stood Like Kings specjalizującej się w podróżach w czasie i pisaniu nowych ścieżek dźwiękowych do filmów niemych posługując się post-rockowymi formami. Najnowszy zatytułowany "USA 1982" jest właśnie nowym soundtrackiem do "Koyaanisqatsi" wydanym z okazji obchodów trzydziestopięciolecia premiery filmu...

piątek, 3 listopada 2017

Mastodon - Cold Dark Place EP (2017)


Zaledwie kilka miesięcy po wydaniu siódmego albumu studyjnego "Emperor of Sand" panowie postanowili wydać epkę na którą złożyły się kompozycje nad którymi pracowali przy okazji najnowszego jak i poprzedniego "Once More 'Round the Sun". Płytka wyszła nieco nieoczekiwanie, bowiem zaczęło się od plotki jakoby w tym roku miał się pojawić jeszcze jeden materiał studyjny. Szybko się jednak okazało, że jest to prawda, a wraz z jej wydaniem Mastodon ogłosił, że pojawi się w tym roku w Polsce ponownie, tym razem w Warszawie. Czy zawierające cztery numery "Cold Dark Place" jest równie udane, jak jeszcze świeżutki "Emperor of Sand"?

wtorek, 31 października 2017

Papa Roach - Crooked Teeth (2017)

 
Przed premierą następcy F.E.A.R. z 2015 roku, grupa zapowiadała nowe podejście do tematu i odejście od utartych schematów. Po kilkukrotnym przesłuchaniu z płytą mogę stwierdzić, że zespół jedynie wyściubił koniuszek nosa ze swoich utartych ram. Co wcale nie znaczy, że płyta jest zła.

niedziela, 29 października 2017

Himmellegeme - Myth Of Earth (2017)


Skandynawia nieprzerwanie jest jednym z najbardziej fascynujących miejsc skąd przychodzą dźwięki mocno zakorzenione w nurcie retro, ale podane z dawką świeżości i wrażliwości jakiej można tylko pozazdrościć. Wasz nowy ulubiony zespół pochodzi z Norwegii i nazywa się Himmellegeme, a "Myth Of Earth" to ich debiutancki album, który pod tytułem wyjętym niczym z twórczości solowej Ricka Wakemana skrywa siedem utworów, śpiewanych zarówno po angielsku jak i po norwesku...

sobota, 28 października 2017

R15/157: Barreleye, Acrid Snack, Aleph (27.10.2017, Metro, Gdańsk)


Nie znoszę obsuw, ale przecież nie mogę narzekać na koncert patronacki. A jednak czasem trzeba ponarzekać nawet na patronackie wydarzenie i nawet nie chodzi o obsuwę, to norma przy takich mniejszych koncertach. Powodem do narzekania jest raczej dobór stylistyczny zespołów, który wystąpił w piątek w gdańskim Metrze. Nie chodzi tutaj oczywiście o niemiecki Barreleye, ale o dwa pozostałe trójmiejskie zespoły. Z Acrid Snack odbył się skok w muzyczną przeszłość , którą dawno zostawiło się za sobą, a czarnym koniem okazał się Aleph...

środa, 25 października 2017

Inc. No World - Living (2017)


W świecie, ale nie z niego - tak zaczyna się notatka prasowa dołączona do trzeciej płyty formacji Inc. No World założonej przez braci Aged. Można by pomyśleć, że to preludium do jakiegoś ekstremalnego death metalowego łojenia albo retro psychodelicznego rocka. Nic bardziej mylnego. Propozycja braci Aged to połączenie alternatywnego rocka z rhytm'n'blues, które nie ma w sobie nic z apokaliptycznego wymiaru, jaki sugeruje przywołany fragment tekstu.

wtorek, 24 października 2017

LUminiscencje: Dream Theater - Images And Words (1992)


Drugi album bogów progresywnego metalu powstawał długo, głównie ze względu na poszukiwania nowego wokalisty, który miał zastąpić Charliego Dominici i wznieść muzykę zespołu na zupełnie inny poziom. Stanowiący coś w rodzaju drugiego debiutu album okazał się przełomowy nie tylko dla Dream Theater, ale także dla gatunku, którego amerykański zespół stał się najbardziej rozpoznawalnym reprezentantem. Ten świętujący w tym roku swoje dwudziestopięciolecie krążek to oczywiście "Images And Words', który do dziś zachwyca swoim brzmieniem i fantastycznymi numerami. W tych "LUminiscencjach", a zarazem drugich poświęconym Dream Theater przyjrzymy się co sprawia, że "Obrazki i Słowa" wciąż potrafią zachwycać...

niedziela, 22 października 2017

R14/156: Kiev Office, Kutabuk (20.10.2017, Ucho, Gdynia)


Nie pamiętam kiedy widziałem Kiev Office po raz pierwszy na żywo, ale na pewno było to w Uchu. Jeśli się nie mylę było to już krótko po wydaniu debiutanckiego albumu "Jest taka opcja". Jedna z najbardziej znanych i lubianych gdyńskich formacji zdążyła od tego czasu wydać jeszcze cztery studyjne albumy. Najnowszy "Modernistyczny Horror" wyszedł kilka miesięcy temu, a zespół właśnie rozpoczął serię koncertów promujących, które są także początkiem obchodów dziesięciolecia istnienia Kievów, które zagrały koncert tam, gdzie wszystko się zaczęło - w gdyńskim Uchu...

czwartek, 19 października 2017

Dog In The Snow - Consume Me (2017)


Czy mówiąc o postępującej degradacji społeczeństwa, niszczeniu natury, apokaliptycznych obrazach dymiących kominów pośród nocy, mijanych rancz obok których postawiono rzeźnię można jednocześnie pisać piosenki lekkie, przyjemne i utrzymane w ciepłym brzmieniu? Okazuje się, że tak, choć wbrew pozorom ze względu na tematykę wcale nie będzie tak przyjemnie jak może się wydawać. Helen Ganya Brown znana z zespołu Fear Of Men postanowiła o tym wszystkim opowiedzieć na swoim solowym materiale "Consume Me", który jest jednocześnie debiutem jej własnego zespołu Dog In The Snow...

środa, 18 października 2017

LMF: Lunatic Soul - Fractured (2017)


Na początku był czarno-biały dyptyk, do którego dołączył szary dodatek pod wspólnym tytułem „Impressions”. Szybko jednak się okazało, że Mariusz Duda nie zamierza porzucać swojego solowego projektu, jakże innego od macierzystej formacji, czyli Riverside. Niebieski „Walking On A Flashlight Beam” udowodnił, że Lunatic Soul, podobnie jak Riverside, to projekt, który nieustannie ewoluuje, zmienia się i zawiera muzykę niełatwą, niezwykłą i bardzo emocjonalną. Wydarzenia z 2016 roku odbiły się z kolei na koncepcie kolejnej płyty, która podobnie jak poprzednie mierzy się z tematem śmierci, lecz tym razem z punktu widzenia ludzi żywych; tych, którzy muszą żyć dalej po stracie bliskiej osoby.
 

niedziela, 15 października 2017

Briqueville - II (2017)


Kiedy myślisz, że w sludge metalu i post-metalu powiedziano i zagrano już wszystko i dalej pójść nie można z pomocą przychodzą takie perełki jak najnowszy album belgijskiej formacji Briqueville. Zatytułowany po prostu "II" krążek tego zespołu to jak się można domyślać drugi album, który swoją premierę miał pod koniec września. Znalazło się na nim miejsce na trzy rozbudowane i wyjątkowo smakowite kompozycje czerpiące ze wszystkiego co niegdyś było najlepsze w Cult Of Luna, Rosetta, Ufommamut czy nie istniejących już Isis oraz Omega Massif...

piątek, 13 października 2017

Threshold - Legends Of The Shires (2017)


Ogromnym zaskoczeniem było ogłoszenie przez Damiana Wilsona odejście z Threshold, ale bodaj większym okazało się wybranie na jego następcę Glynna Morgana, który z grupą nagrał już bardzo udany i chyba trochę niedoceniony "Psychedelicatessen". Ambitnie pomyślany jako dwupłytowy album powrót Morgana do brytyjskiego zespołu to także jedenasty studyjny krążek tej formacji i stanowiący swoisty punkt zwrotny w ich dyskografii...

środa, 11 października 2017

R13/155: Spotkanie z Mariuszem Dudą (Riverside, Lunatic Soul) (10.10.2017, Empik Galeria Bałtycka, Gdańsk)



Z okazji premiery najnowszej, piątej już płyty Lunatic Soul zatytułwoanej "Fractured" została zorganizowana seria spotkań  w kilku Empikach. Wtorkowe spotkanie miało miejsce w gdańskiej Galerii Bałtyckiej, gdzie gościem również był Michał Mierzejewski, znany między innymi ze swojej Sinfionietta Consonus i który napisał kilka orkiestrowych partii na nową płytę solowego projektu lidera Riverside.

wtorek, 10 października 2017

Sternlumen - Nørrebro Nights (2017)


Czasem nie wystarczy wiele, by zaczarować umysł pięknymi dźwiękami. Doskonale zdaje sobie z tego sprawę Duńczyk Thomas Kudela, ukrywający się pod nazwą Sternlumen, który do napisania wielowarstwowej i niezwykle poruszającej płyty potrzebował jedynie fortepianu Steinway D Grand. Efekt? Przepiękna, nie tylko jesienna, podróż przez nocne Nørrebro...

niedziela, 8 października 2017

Masachist - The Sect (Death REALigion) (2017)


Nikt nie ma wątpliwości, że polska scena muzyki ekstremalnej stoi na bardzo wysokim poziomie, jednak co jakiś czas trzeba o tym przypomnieć na konkretnym przykładzie. O ile nie wszystkich przekonuje nowy Decapitated, choć mi się akurat bardzo podobał, o tyle nowy Masachist przekona do siebie wszystkich malkontentów. Trudno bowiem uwierzyć, że to dopiero trzeci album studyjny tej formacji...

piątek, 6 października 2017

7C - Compartment C (2017)


Gdybym miał ocenić trzeci album pochodzącej z Włoch grupy 7C tylko po okładce powiedziałbym, że grają jakiś niestrawny amatorski nagrany w garażu death metal. Tymczasem pod pozornie nie przystającą do zawartości okładką kryje się eksperymentalny pokręcony jazz flirtujący z elektroniką i dźwiękami rodem z którejś z płyt King Crimson albo Nine Inch Nails. Co znalazło się na "Compartment C"?

czwartek, 5 października 2017

LUminiscencje: Dream Theater - When Dream And Day Unite (1989)














Niektóre debiuty jeszcze nie prezentują pełnego potencjału zespołu, który staje się legendą. Wreszcie są takie płyty i debiuty, które bardzo brzydko się starzeją. Jedną z takich płyt jest wydany już pod nazwą Dream Theater debiut zespołu, który powstał jako The Majesty. W tych LUminiscencjach przyjrzymy się płycie, która zaczęła podróż bogów progresywnego metalu i która jeszcze nie zwiastowała rewolucji jaką mieli zaserwować panowie na dwóch kolejnych przełomowych dla gatunku i dla siebie albumach...

poniedziałek, 2 października 2017

R12/154: The Fruitcakes, Lastryko, Lonker See (30.09.2017, Blues Club/Ucho/Uboga Krewna, Gdynia)


W sobotni wieczór wybrałem się na trzy koncerty, które towarzyszyły festiwalowi aTrakcje w którego skład wchodziły spacery po Gdyni z przewodnikiem, wystawy, warsztaty i właśnie występy lokalnych zespołów. Najpierw wpadłem do Blues Clubu gdzie grało The Fruitcakes, potem udałem się do Ucha na Lastryko, a na koniec odwiedziłem kawiarnię Uboga Krewna gdzie w ogródku rozłożyło się Lonker See. Jak było?

niedziela, 1 października 2017

R11/153: Me And That Man, Fertile Hump, Sasha Boole (30.09.2017, Teatr Szekspirowski, Gdańsk)




Napisał: Jarek Kosznik

30 września bieżącego roku, w Teatrze Szekspirowskim w Gdańsku odbył się kolejny na trasie koncert zespołu Me and That Man czyli elektryzującego duetu John Porter-Adam „Nergal” Darski. Lokalizacja koncertu była bardzo nietypowa jak na taki gatunek muzyki, ponadto w przeciwieństwie do innych przedstawień czy wydarzeń kulturowych w tym obiekcie, dało się zauważyć wielu fanów muzyki metalowej, teoretycznie odległej od klimatu teatralnego. Sala dosłownie pękała w szwach, trzeba było czekać nawet 30 minut w kolejce do wejścia. Nie ukrywam, że styl muzyki MATM jest dość odległy od moich zainteresowań muzycznych, ale postanowiłem wybrać się z ciekawości. Powyższy projekt grał w ostatnim czasie całkiem sporo koncertów w różnych miejscach Polski. Jak na ich tle wypadł Gdańsk?

sobota, 30 września 2017

R10/152: Miastofonia - Dźwiękowa mapa Gdyni (29.09.2017, Muzeum Miasta Gdyni, Gdynia)


W Gdyni właśnie kończy się babie lato, a w ostatni piątek września swoją premierę miała płyta niezwykła i być może pionierska w dziedzinie tak zwanego field recordingu. W Muzeum Miasta Gdynia Michał Jeziorski zaprezentował projekt "Miastofonia" będący zapisem dźwięków miasta z morza i marzeń rozpiętych na ambientowym, elektronicznym tle...

piątek, 29 września 2017

R9/151: Sully Erna (24.09.2017, Wytwórnia, Łódź)


Wokalista Godsmack po raz pierwszy odwiedził Europę ze swoim solowym materiałem. Artysta dał aż dwa koncerty w Polsce, pierwszy odbył się we Wrocławiu i według słów muzyka był to jeden z najlepszych koncertów na trasie. Jak na tym tle wypadła Łódź?

środa, 27 września 2017

Leprous - Malina (2017)


Jeśli słowo znajdujące się w tytule, a mianowicie "Malina", brzmi Wam swojsko to nie będziecie się mylili i choć oznacza dokładnie to samo co u nas, nie pochodzi z Polski. Panowie zaczerpnęli to słowo z podróży do Gruzji, gdy Einar Solberg odwiedzał swojego brata w Gruzji i usłyszał od tamtejszych sprzedawczyń malin nawoływania: "Malina! Malina!". Zgarbiona postać kobiety z koszykiem znalazła się nawet na okładce. A jako że norweskie Leprous nie lubi stać w miejscu i na piątym albumie panowie postanowili jeszcze bardziej poeksperymentować z brzmieniem i stylistyką niż miało to miejsce na znakomitym "The Congreagation"...