poniedziałek, 2 października 2017

R12/154: The Fruitcakes, Lastryko, Lonker See (30.09.2017, Blues Club/Ucho/Uboga Krewna, Gdynia)


W sobotni wieczór wybrałem się na trzy koncerty, które towarzyszyły festiwalowi aTrakcje w którego skład wchodziły spacery po Gdyni z przewodnikiem, wystawy, warsztaty i właśnie występy lokalnych zespołów. Najpierw wpadłem do Blues Clubu gdzie grało The Fruitcakes, potem udałem się do Ucha na Lastryko, a na koniec odwiedziłem kawiarnię Uboga Krewna gdzie w ogródku rozłożyło się Lonker See. Jak było?


Koncertowy minimaraton zacząłem od zespołu The Fruitcakes które gościło w Blues Clubie. Grupa złożona z młodych chłopaków niedawno wydała swój drugi studyjny album więc głównie grali utwory z nowej płyty choć nie zabrakło też starszych kawałków. Słyszałem ich po raz pierwszy i niestety po tym jednym razie wiem, że raczej nie mam ochoty wracać do ich grania. Pocieszny, przesłodzony post-Beatlesowski pop rock zupełnie do mnie nie przemówił. Zdecydowanie  ma to swój urok, jednak prostota i historyjki o miłości w takim gitarowym graniu, skądinąd ciekawie okraszane lekko psychodelicznymi klawiszami czy nawet odrobinę bardziej rozbudowanymi partiami, wyraźnie ginęły pod miałkością i słabymi, kompletnie nie porywającymi melodiami.

The Fruitcakes

W znajdującym się nieopodal Uchu odbył się drugi, znacznie ciekawszy koncert, a mianowicie występ grupy Lastryko, którą również słyszałem po raz pierwszy. Trio kryjące się pod tą nazwą zaprezentowało zaskakującą mieszankę post-rockowego przestrzennego grania z alternatywnym, melodyjnym zacięciem i kosmiczną wręcz energią miejscami wręcz dociążoną gęstym sludge'owym brzmieniem. W znacznej mierze instrumentalne granie dodatkowo zostało urozmaicone wokalnymi wtrętami, co ciekawe śpiewanymi czystym głosem i składającym się z krótkich form poetyckich doskonale uzupełniającymi się zarówno z warstwą muzyczną, jak i fantastyczną oprawą graficzną wyświetlaną na ekranie za zespołem. A na nim pojawiały się rakiety kosmiczne, stacje gwiezdne, które z kolei przechodziły w świetne kuliste abstrakty i formy, pulsujące galaktyki, słońca i eksplodujące planety.

Lastryko

Na koniec wybrałem się na Lonker See, czyli kolejny projekt Borowskiego, który odbył się w kawiarni Uboga Krewna. Z racji, że dopisała pogoda występ odbył się w ogródku kawiarni, więc część publiczności zwyczajnie stała na ulicy. Psychodeliczna gitarowo-saksofonowa podróż, którą oferuje ta grupa prezentuje się zupełnie inaczej niż dość podobne pod względem ekspresji Lastryko. Nastawione na bardziej eksperymentalne granie z pogranicza muzyki noise'owej, post-rockowej czy nawet jazzowej z całą pewnością nie należało do najłatwiejszych w odbiorze, ale zważywszy na warunki plenerowe brzmiało naprawdę interesująco. Bardzo jestem ciekaw co sobie myśleli ludzie mieszkającymi w kamienicy pod których oknami odbywał się pokręcony psychodeliczny koncert pełen hałasu i kwasu, zawsze obecnego w graniu Bora. Niektórzy ludzie, którzy przechodzili obok nawet przystawali i zostawali chociaż na chwilę by posłuchać, a inni przemykali chyłkiem łypiąc z przerażeniem spode łba.

Lonker See

Ten clubbing przypomniał mi dlaczego przestałem bywać na koncertach mniejszych i lokalnych, zwłaszcza takich zupełnie młodych i nieopierzonych zespołów jak The Fruitcakes - zazwyczaj bowiem wieje nudą. Ogromnym zaskoczeniem był koncert Lastryko doskonale uzupełniający się z tym co prezentuje Lonker See, które doskonale nadaje się na takie wczesnojesienne wieczory. Sama idea takiego festiwalu związanego z miastem to z kolei nie tylko świetna okazja na poznanie historii miasta, ale też na poznanie nie zawsze łatwej twórczości muzyków, którzy w Gdyni mieszkają i liczę na to, że w przyszłym roku będzie równie interesująco.

Zdjęcia własne. Więcej zdjęć na naszym facebooku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz