piątek, 29 czerwca 2018

R6/166: POP Wystawa fotografii Briana Griffina 28.06-07.07.2018 (wernisaż 28.06.2018, Muzeum Miasta Gdyni)


Wbrew skojarzeniom, które niektórym zapewne mogą przyjść do głowy, nie była to wystawa związana z postacią psa z popularnej animacji "Family Guy". Brian Griffin, ten prawdziwy, to wybitny fotograf i artysta, który odwiedził Muzeum Miasta Gdyni związku z wystawą swoich prac przygotowaną w ramach tegorocznej edycji festiwalu produkcji muzycznej Soundedit.

środa, 27 czerwca 2018

June Bug - A Thousand Days (2018)


W tym roku chrząszczy majowych nie zaobserwowałem. June, to co prawda czerwiec, ale chrząszcze te bywają także nazywane chrząszczami czerwcowymi. Co ciekawe nie należy ich również mylić z występującymi u nas żukami z gatunku Melolontha melolontha, bo czerwcowe mogą należeć także do gatunku Phyllophaga. Nie biologią, ani entomologią jednak będziemy się zajmować, a jak zawsze muzyką i w tym wypadku zupełnie innymi chrząszczami...

poniedziałek, 25 czerwca 2018

Alien Weaponry - Tū (2018)

Od jakiegoś czasu nie śledzę już nowo powstających heavy/thrash metalowych kapel, bo nie tylko coraz bardziej mnie takie granie nudzi, a także coraz bardziej przypomina to zwyczajny odgrzewany kotlet. Zupełnie inną kwestią są weterani, którzy wciąż udowadniają że mimo upływu lat wciąż należy się z nimi liczyć, nawet jeśli mielibyśmy mówić tylko o Metallice. Właśnie w takich sytuacjach, rozmyślaniach i rozmowach trafić można nieoczekiwanie na debiut, który pokazuje że granic można nie przesuwać, a jednocześnie zrobić coś co autentycznie zwala z nóg. Witamy na Nowej Zelandii...

piątek, 22 czerwca 2018

Wolvhammer - The Monuments Of Ash & Bone (2018)



Pamiętacie może taką grupę jak Satyricon? Amerykański Wolvhammer brzmi tak jak norweska formacja gdyby ta nie zaprzestała grać black metalu znanego z pierwszych trzech płyt i rozwinęłaby swoją muzykę o naleciałości gęstego sludge metalu...

środa, 20 czerwca 2018

LMF: Spock's Beard - Noise Floor (2018)


Trzynastki w dyskografiach weteranów bywają wyjątkowo nieszczęśliwe. Stało się tak z Dream Theater przy okazji "The Astonishing", a teraz do tego grona dołączył krótszy stażem, ale równie zasłużony Spock's Beard. Nie pomógł nawet powrót perkusisty Nicka D'Virgillo, który po niemal ośmiu latach od odejścia z grupy gościnnie wystąpił na najnowszym materiale. Trudno też to, co obecnie reprezentuje amerykańska grupa nazwać progresywnym, bo zdecydowanie bliżej im do regresywności, nawet jeśli ich muzyka stawia na eksperymenty z brzmieniem czy ocieplanie wizerunku z ostatnich lat stawiając na większą ilość melodii czy instrumentalnych popisów. Jak bardzo bolesne jest spotkanie z "hałaśliwą podłogą"?

Recenzja powstała w ramach współpracy 
z Laboratorium Muzycznych Fuzji. Czytaj więcej na Laboratorium Muzycznych Fuzji.

wtorek, 19 czerwca 2018

"POP" Wystawa fotografii Briana Griffina 28.06-07.07.2018 Muzeum Miasta Gdyni

Od 28.06 na dachu Muzeum Miasta Gdyni będzie można podziwiać niezwykłą ekspozycje zdjęć Briana Griffina.

Brian Griffin to wybitny fotograf oraz twórca okładek płyt najważniejszych rockowych i popowych formacji lat 80. ubiegłego wieku. 
Twórca przez lata fotografował zespoły i muzyków z takich nurtów jak Post Punk, New Wave, czy New Romantic. Materiał na wystawę został wyselekcjonowany z ponad 160 sesji zrealizowanych z ponad 100 muzykami. Jednym z elementów wystawy są alternatywne projekty okładek formacji Depeche Mode, jednej głównych gwiazd festiwalu Open’er 2018. Symbole zaprojektowane przez artystę zaistniały w przestrzeniach miejskich, w tym w Gdyni, gdzie subkultura „Depeszowców” malowała je m.in. na miejskich murach. Oprócz fotografii z okładek płyt, ekspozycja obejmuje nieznane zdjęcia takich gwiazd jak Iggy Pop, Kate Bush czy R.E.M. Prace Briana Griffina są swoistym oknem na minione czasy i obowiązkową pozycją dla każdego fana muzyki pop, historii i fotografii. Wystawa jest przygotowana we współpracy z festiwalem produkcji muzycznej Soundedit.
Na wernisażu wystawy pojawi się sam artysta, który podpisze prezentowane prace. Zostaną one przekazane na licytację z której cały dochód zostanie przeznaczony na rzecz hospicjum „Bursztynowa Przystań”.
Patroni medialni: Trójka – Program Trzeci Polskiego Radia, Radio Gdańsk, Trójmiasto.pl, Dziennik Bałtycki, Biblioteka Gdynia, Kurier Gdyński
Tytuł wystawy: Pop. Brian Griffin
Miejsce: Muzeum Miasta Gdyni, dach
Wernisaż: 28 czerwca 2018, godz. 18:00
Czas trwania wystawy: 28.06-7.07.2018
Kuratorzy: Jacek Friedrich, Michał Miegoń, Brian Griffin

The Dali Thundering Concept - Savages (2018)


Gdyby Salvador Dali żył w dzisiejszych czasach zapewne nadal wzbudzałby nie małe kontrowersje i emocje, jak wówczas gdy tworzył swoje obrazy i performance'y. Można wręcz nawet przypuszczać, że gdyby dodatkowo został muzykiem poszedłby w awangardę tak dużą jak to tylko możliwe - jak mogłoby to wyglądać zaś doskonale pokazuje jeden z najciekawszych nowoczesnych grup metalowych, francuska formacja The Dali Thundering Concept, która w kwietniu wypuściła swój najnowszy drugi pełnometrażowy album studyjny...

niedziela, 17 czerwca 2018

LUminiscencje: Dream Theater - Six Degrees Of Inner Turbulence (2002)















Po powrocie do formy i znakomitej prezentacji nowego klawiszowca Jordana Rudessa, z którym Dream Theater zostało do dziś, na następcę "Metropolis Pt.2: Scenes From A Memory" trzeba było czekać trzy lata. Szósty album studyjny grupy okazał się być również konceptem, choć o zdecydowanie luźniejszym charakterze i bez konkretnej historii, podwójnym, a w dodatku, moim zdaniem, dość nierównym. W kolejnych LUminiscencjach sprawdzimy zatem, jak po szesnastu latach wypada album, który umocnił pozycję zespołu i zaczął wyznaczać standard poniżej którego panowie właściwie nigdy nie zeszli...

sobota, 16 czerwca 2018

Ghost - Prequelle (2018)



Pozbawiony otoczki tajemnicy wokół lidera grupy szwedzki Ghost powrócił z czwartym pełnometrażowym albumem studyjnym, który niestety w porównaniu do wcześniejszych rozczarowuje. Tobias Forge, czyli już nie Papa Emeritus III ani Papa Emeritus Zero, a Cardinal Copia co prawda jest w wysokiej formie, ale tego samego nie można powiedzieć o zawartości krążka...

piątek, 15 czerwca 2018

Alkaloid - Liquid Anatomy (2018)


Supergrupa Hannesa Grossmana, byłego perkusisty Obscury pojawiła się cztery lata temu praktycznie znikąd i zachwyciła bardzo dobrym debiutanckim  "The Malkuth Grimoire" w 2015 roku, by następnie w trzy lata później powrócić z drugim, równie intensywnym i zasakakującym albumem. Co tym razem wymyślił z jednym z moich najbardziej ulubionych niemieckich gitarzystów Christianem Münznerem ? Sprawdźmy!

środa, 13 czerwca 2018

LUpa: O biletach raz jeszcze


Męskie Granie ma problem ze sprzedażą biletów na tegoroczną edycję bo serwery nie zostały przewidziane na zmasowany atak ludzi chętnych do kupienia wejściówek. Abstrahuję od sytuacji w której marketingowcy i PRowcy zajmujacy się tą kwestią nie są w stanie razem ze swoimi specjalnie na te potrzeby wynajętymi informatykami i programistami ustawić właściwie strony z której można je kupić, ale jak zacząłem się nad tym zastanawiać stwierdziłem, że nie powinno tak to wyglądać. Z tej okazji w kolejnej odsłonie LUpy postanowiłem przyjrzeć się, jak to z tymi biletami drzewiej bywało i jak obecnie powinno wyglądać...

poniedziałek, 11 czerwca 2018

Tesseract - Sonder (2018)


Najnowszy album Tesseract nie jest powrotem do stylistyki pierwszych albumów grupy. Stanowi raczej wypadkową dotychczasowych poszukiwań, choć takie stwierdzenie może wydać się nieco mylące. Czego zatem należy spodziewać po "Sonder"?

sobota, 9 czerwca 2018

Candlemass - House Of Doom EP (2018)


Druga epka szwedzkiej legendy doom metalu od czasu powrotu do zespołu Matsa Levena, który wskoczył na miejsce znanego z Solitude Aeternus Roberta Lowe nie zachwyca. Od czasu ostatniego pełnego albumu ze wspomnianym Lowem minęło już ponad sześć lat i choć podobno Leif Edling, basista i mózg zespołu przebąkuje ostatnio o nagraniu kolejnego dłuższego albumu to najnowszy niespełna, dwudziestomominutowy materiał pokazuje, że legenda nie ma już chyba nic do powiedzenia...

czwartek, 7 czerwca 2018

Burn The Priest - Legion: XX (2018)


Są różne sposoby świętowania rocznic. Niektóre zespoły wydają specjalną składankę z najlepszymi numerami, starymi kawałkami zarejestrowanymi na nowo, albo wykopaliskami, które obchodzą tylko najtwardszych fanów lub co gorsza sam zespół. Inni wydają koncertówkę, taką świeżo zarejestrowaną lub wyjętą z szafy z nagraniami, które nie ujrzały światła dziennego na fizycznym nośniku. Jeszcze inni nagrywają po prostu nową płytę. Lamb Of God poszło jeszcze dalej i z okazji swojego dwudziestolecia sięgnęło do swoich korzeni i zarejestrował album z coverami pod szyldem Burn The Priest od którego jego historia się zaczęła...

wtorek, 5 czerwca 2018

King Goat - Debt to Aeons (2018)


Candlemass wydał nową epkę. Niestety, prekursor i gigant doom metalu to dziś zespół skostniały, wypruty z pomysłów i rozczarowujący. "House of Doom" jest przyjemna, ale nie wzbudza emocji. Niemal w tym samym czasie trafiłem na kompletnie mi nieznaną grupę, która właśnie wydała swoją drugą płytę studyjną. Zapamiętajcie tę nazwę: King Goat.

niedziela, 3 czerwca 2018

Fotocrime - Principle Of Pain (2018)


Pod koniec zeszłego roku udaliśmy się w noc z grupą Fotocrime, która właśnie wróciła z kolejnym materiałem - tym razem jednak pełnometrażowym. Grupa wraca z tą samą energią, ciekawymi rozwiązaniami osadzonymi w założeniach zimno falowego punk rocka i elektroniki spod znaku moich ulubionych, znakomitych, choć mocno niedocenianych eksperymentów Paradise Lost z płyt "One Second" i "Host" oraz poetyki New Model Army.  Czy forma została utrzymana?

piątek, 1 czerwca 2018

Lunatic Soul - Under the Fragmented Sky (2018)


Tego albumu właściwie miało nie być i do tego miał być znacznie krótszy. Podobnie jednak jak po dwóch pierwszych Lunatikowych podróżach pojawiło się uzupełnienie zatytułowane "Impressions", tak samo stało się bezpośrednio po zeszłorocznym znakomitym "Fractured". Szósty krążek Lunatic Soul pojawia się niemal dokładnie w dziesięć lat od pojawienia się debiutanckiego materiału, czyli tak zwanego "Białego albumu", po raz pierwszy wiosną, a nie jak dotychczas jesienią. Stanowiąc rozszerzenie do swojego poprzednika, jednocześnie jest suplementem do wcześniejszego "Walking on Flashlight Beam" spinając oba albumy klamrą na podobnej zasadzie jak robiło to wspomniane "Impressions". Co udało się Mariuszowi Dudzie wyłuskać z numerów, które zostały po sesji nagraniowej ostatniego albumu i czy udało się utrzymać się jego znakomitą atmosferę?
 
 

To, co z początku miało być maksisinglem, potem mini-albumem, a następnie epką, stało się właściwie pełnowymiarową płytą o łącznym czasie nieco ponad trzydziestu sześciu minut muzyki stanowiącej pomost pomiędzy dwoma ostatnimi albumami Lunatic Soul. Nie jest to jednak bezpośrednia kontynuacja „Fracutred”, bo choć dopełnia ona historię straty i rozdarcia, a sam tytuł albumu i jednego z utworów, wywodzi się przecież z numeru A Thousands Shards of Heaven, to niektóre z kompozycji zdają się zaglądać w filmowy wymiar „Walking on a Flashlight Beam”, a nawet łączyć z elektroniczną odsłoną Riverside, macierzystej formacji Mariusza Dudy, którą podsumował „Eye of the Soundscape”. Jednocześnie w subtelny sposób płyta zazębia się też z „Impressions”, choć formuła obu dość istotnie się przecież różni. Zaczyna niesamowity He av en, który przywodzić może na myśl mroczne horrory giallo czy też twórczość włoskiej formacji Goblin, specjalizującej się w muzyce do obrazów Daria Argento czy George’a A. Romero. Sam motyw, choć jednostajny i rozciągnięty w czasie na cztery minuty, został pięknie rozwinięty nie tylko narastającą atmosferą, ale i wokalnymi ozdobnikami Mariusza. Mistyczny nastrój zostaje podtrzymany w genialnym Trials, który oplata się wokół nas duszną, zimmerowską elektroniką i niepokojącym pykaniem uzupełnionym gitarą i wreszcie pełnym bólu wokalem, na który złożyło się właściwie jedno zdanie. Z tego numeru bije nie tylko głęboki smutek i poczucie bezradności, która mogłaby się wiązać z motywem samobójstwa ze „Spaceru po promieniach latarki”, ale też piękno, które fantastycznie zostało podkreślone kapitalnym finałem, w którym następuje podniosłe perkusyjno-chóralne rozwinięcie współgrające z narastającą elektroniką. Po nim przychodzi czas na wyciszającą, akustyczną miniaturkę zatytułowaną Sorrows, cudnie uzupełnioną wokalizą Mariusza. Ta zaś płynnie przechodzi w fantastyczny i zarazem bardzo riverside’owy numer tytułowy. Bujający klimat budowany przez akustyczną gitarą i przejmujący wokal Dudy zdaje się w jakiś sposób odnosić do szóstego albumu macierzystego zespołu, czyli „Love, Fear and the Time Machine”. Elektroniczny dodatek, który wchodzi mniej więcej w połowie zdaje się zaznaczać fascynacje Mariusza grupą Tangerine Dream, a całość przecudnie unosi się w przestrzeni razem z nami. Końcowa partia wokalna zbudowana wokół wielogłosu połączona z uzupełniającymi ją dźwiękami fortepianu wydaje się z kolei nieco oderwana od reszty, ale znakomicie ją uzupełnia. 


Drugą połowę płyty zaczyna kolejny majstersztyk, czyli utwór Shadows, gdzie ponownie odzywają się mroczne, filmowe brzmienia rodem z horrorów giallo czy eksperymentów Vangelisa, które szybko ustępują znakomitemu rozwinięciu poprzez ocieplenie ciemnych motywów w tle zarówno akustyczną gitarą, jak i orientalnymi zagrywkami, jakby od niechcenie przywołującymi Indukti, w którego twórczość swego czasu Mariusz Duda był gościnnie zaangażowany i które odzywały się także na dwóch pierwszych płytach Lunatic Soul. Równie niepokojący i tajemniczy, choć także w swoim wyrazie nieco cieplejszy jest kawałek noszący tytuł Rinsing The Night, który zdaje się znów zacierać granice między Riverside, a LS. To taki utwór, który z powodzeniem mógłby się znaleźć na „Eye of the Soundscape”. Pokłady piękna i dźwiękowe sugerowanie, że bohater liryczny mimo przeciwności, smutku i goryczy, podnosi głowę i idzie dalej przed siebie, wypadają w nim niezwykle przekonująco. Z elektroniczną odsłoną Riverside bodaj najbardziej może kojarzyć się absolutnie porywający The Art Of Repairing, który świetnie zazębia się z numerem poprzednim, ale także ze „Spacerem po promieniu latarki”, ponownie przywołując mroczne filmowe tony i dopiero gdzieś na samym końcu przecudnie łącząc się z „Fractured”. Nie ma tu ani jednego zbędnego dźwięku, ani jednej zbędnej ekspresji czy rozwinięcia. Podobnie jak na końcu „Fractured” swoistą codą całej płyty był utwór Moving On, tak tutaj taką codą i perełką został równie cudny i bodaj najbardziej piosenkowy na całym krążku Untamed. W nim także można doszukać się Riverside’owego echa, ale bardziej wiąże się to z obecnością samego Mariusza Dudy niż chęci nawiązywania. Ciepłe, przejmujące, akustyczne brzmienie, cudowne uzupełnione klawiszami i sunącą majestatycznie perkusją zdaje się podkreślać moment przebudzenia, ponownego podniesienia kurtyny, gdzie stanie samotny artysta, który jeszcze nie powiedział ostatniego słowa, bo jeśli sparafrazować słowa, które śpiewa w nim Duda: najlepsza historia w życiu dopiero przed Tobą; w przepiękny sposób zdają się odnosić do konceptu nie tylko odchodzenia, przemijania, ale również do znamiennych słów wypowiadanych przez Kapitana Haka do podstarzałego Piotrusia Pana w filmie „Hook” Stevena Spielberga. Sam utwór zresztą zdaje się być też takim przedłużeniem Moving On – wspomnijcie sceny teledysku, w którym Mariusz Duda chodzi po korytarzach Teatru Szekspirowskiego w Gdańsku. Tu wręcz ma się wrażenie, że ta wędrówka jest kontynuowana, ale wyjście z labiryntu jest już coraz bliższe i wyraźniejsze.

„Under the Fragmented Sky”, trochę jak „Impressions”, to bardziej zbiór wariacji i impresji na temat dwóch wcześniejszych albumów (w tym wypadku „Walking on Flashlight Beam” i „Fractured”), aniżeli spójny koncept, wreszcie popis swobody twórczej, która tworzy jednolitą całość jako album i jednocześnie misternie łączy się z każdym z wcześniejszych albumów LS, a nawet ostatnimi płytami Riverside. Jeszcze bardziej też niż „Fractured” jest to album nastawiony na nastrój, na próżno więc szukać tutaj energicznych rozbudowań poszczególnych kompozycji, choć przecież i tych w kilku miejscach, naturalnie już w nie takim stopniu, nie brakuje. O ile jednak „Fractured” był historią zmagań z utratą i cierpieniem związanym ze śmiercią bliskich osób, o tyle „Under The Fragmented Sky” jest opowieścią o podnoszeniu głowy, zbieraniem odłamków lustra i składaniem ich w nową całość, co doskonale zresztą podkreślają znakomite grafiki, tym razem wykonane przez Jarka Kubickiego, który bardzo zgrabnie pociągnął wcześniejszy koncept wypracowany przez Travisa Smitha i nadał mu zupełnie nowego, własnego charakteru. Podobnie też jak zeszłoroczny album LS jest to album oczyszczający, pełen smutku i goryczy, ale jednocześnie bije z niego nietuzinkowa dla projektu Mariusza Dudy nadzieja. Nie mam też wątpliwości, że będę do tej płyty wracał, a dla wielu będzie ona tą najbardziej ulubioną, bo co należy podkreślić nie są to żadne odrzuty wydane na fali, a całkowicie pełnoprawne i przemyślane numery, które przepięknie uzupełniają i rozwijają dotychczasową dyskografię Lunatic Soul i po prostu warto po nią sięgnąć i zatopić się w Mariuszowych dźwiękach i przemyśleniach. 



Recenzja powstała w ramach współpracy 
z Laboratorium Muzycznych Fuzji i pierwotnie w całości ukazała
 się na łamach tego portalu.