wtorek, 17 grudnia 2019

Tusmørke - Leker for barn, ritualer vor voksne (2019)


Czy ja coś mówiłem o tym, że nie było w tym roku płyty norweskiego Tusmørke?

Oczywiście, że tak. W sierpniu tego roku przy okazji recenzji solowego materiału Krizla, klawiszowca norweskiej formacji, a mianowicie Alwanzatara. Panowie co prawda wypuszczali single zapowiadające nowe wydawnictwo, aż w końcu ogłosili, że płyta pojawi się 29 listopada, ale przyznam, że i tak wzięła mnie z zaskoczenia. Już jest, tak więc nie będzie można powiedzieć, że rok bez nowej płyty Tusmørke to rok stracony. Nie ma w tym stwierdzeniu niczego złośliwego, bo znów jest po prostu cudnie! Tym razem panowie ponownie postanowili przygotować płytę z piosenkami dla dzieci (!), drugą po albumie "Bydyra" z 2017 roku. Oddajmy głos grupie Tusmørke, która w notatce prasowej wyjaśnia założenia towarzyszące nowemu albumowi:

Kolegium śmiałych poszukiwaczy przygód i odkrywców nieznanych zakątków historii, znane wszem i wobec pod pseudonimem TUSMØRKE, po raz kolejny przynosi świeżą gorączkę prosto z gwiazd. Z ryzykiem dla swojego życia, badali mezopotamskie bałwochwalstwo, które ukryło się pod tym, co w naszej niewinności, uważaliśmy za proste pieśni i wiersze dotyczące nieszkodliwego folkloru i stworzeń rodem fantasy. Te rytualne rymy i pieśni przywołania ukryte są za zasłoną ignorancji i ukazują się jako portale do błogich i strasznych królestw. Światy astralne i zwariowane szczyty wychodzą z wnętrz ludzkości, a tym samym zaczynają wywierać swoją władzę nad rzeczywistością, którą z nimi współdzielimy w godzinach naszego przebudzenia.

Nasze rymy, zagadki i gry dla dzieci zawierają te starożytne elementy. Czy można w nich więc znaleźć ślady dawnych rytuałów religijnych? Pozornie niewinne teksty zyskują bardziej przeraźliwy aspekt, gdy spojrzymy na nie w świetle ludzkich ofiar, duchowych podróży i ekstatycznych transowych rytuałów Europy w przeszłości. Cechy kulturowe, które dziś kojarzą się z egzotycznymi rytuałami voodoo, buddyzmem lub kanibalistycznymi łowcami głów z Nowej Gwinei, były kiedyś szeroko rozpowszechnione wśród naszych celtyckich i germańskich plemion.

Ten album oparty jest na dwóch musicalach dla dzieci:  „The Bridge to the other Side” i „The Root of all Evil”, które częściowo składają się ze spojrzenia przez Tusmørke na tradycyjne norweskie piosenki dla dzieci, a częściowo na zupełnie nowych kompozycji. Nie wszyscy, którzy brali udział w przedstawieniach, w pełni rozumieli, co się wokół nich dzieje. Nie wszystko było też zrozumiałe dla zebranej na nich publiczności. Oto jednak zapis tych przedstwień ukazuje się w pełnej krasiej - zachowany na wieczność zarówno na płycie CD, jak i na dwóch różnych wersjach winylowych. Wszystkie formaty zawierają 16-stronicową broszurkę z tekstami - które mogą, ale nie muszą, wyjaśniać zawiłe fabuły.
Zanim jednak przyjrzymy się zawartości muzycznej i zatopimy się w norweskie baśnie, musimy przyjrzeć się świetnej okładce, a właściwie okładkom płyty zatytułowanej "Leker for barn, ritualer vor voksne" co można przetłumaczyć jako "Zabawy/Gry dla dzieci, rytuały dla dorosłych". Okładka przedstawia czarownice, cienie, przerażające wężowe potwory, dymiące kociołki, poskręcane drzewa, nietoperze, demony, pioruny, drzemiącego smacznie niedźwiedzia (!), wędrowców, tęczę, wiewiórki w kubraczkach i przedziwne ptaszyska, a wszystko jak wyjęte z baśni braci Grimm albo jeszcze starszych podań. Graficzka, która złożyła się na okładkę pierwszego singla "Bro bro brille" ("Most, który nosił okulary") to wyimek z prawej części całej grafiki okładkowej na której widzimy dymiący kociołek, śpiącego niedźwiedzia, wędrowców przypominającego z bliska przewodnika i grupkę dzieci podążających za nim niczym za Szczurołapem, ptaszka w okularkach, fragment tęczy i dziewczynę, zapewne czarownicę siedzącą na gałęzi. 

Drugi wyimek z grafiki, a mianowicie ten z lewej części stał się okładką dla drugiego singla jakim został utwór "Sjubidubidu Sju" to zbliżenie na nietoperza, ziejącego piorunami demona, sierp księżyca, konar drzewa z którego gałęzi zdaje się ściekać kropla wody lub coś znacznie bardziej przerażającego, wreszcie fragment tęczy i chłopca, który najwyraźniej oderwał się od grupy. Czy próbuje do niej dołączyć biegnąć ile sił w nogach, żeby ich nie zgubić jeszcze bardziej? A może ucieka przed czymś, co wystraszyło go niemal na śmierć?

Zaczynamy od "Bro bro brille", który wita ostrą akustyczną melodią, perkusjonaliami, fletem i śpiewem razem z dziecięcym chórem. Skoczne, niezwykłe i cudne w atmosferze, choć jednocześnie zdecydowanie mroczne i niepokojące. Po nim czas na "Per Sjusprung" (co można by przetłumaczyć mniej więcej jako "na siedem skoków", a stąd prosta droga do naszych "siedmiu milów"). Delikatne perkusjonalia i basowy riff są utrzymane w skocznym tempie, ale jednocześnie przypominają krok. Zupełnie jakby dzieci szły za swoim nauczycielem, razem z nim śpiewając i radując się tym, co widzą w lesie, który jeszcze nie pokazał swojego prawdziwego oblicza. Do kompletu cudna solówka na flecie. Trzecia historyjka to "Kjerringa med staven" ("Dziewczynka z laską", a może "Kobieta z kosturem"?). Utrzymany w podobnym wesołym, skocznym i tanecznym tempie i czarujący kolejną porcją świetnych fletowych melodii i wspólnymi śpiewami z dziećmi. "Ta den ring" ("Weź ten pierścień") swoim tytułem kojarzyć się może wręcz z "Władcą Pierścieni", co zważywszy na liczne inspiracje Tolkiena mitologią skandynawską wcale nie będzie dalekim skojarzeniem, choć tekstowo oczywiście z książkami słynnego pisarza nie ma ten numer nic wspólnego. Ponownie jest wesoło, skocznie, ale i zarazem dość niepokojąco. Wspaniale brzmią tutaj wokale, które fantastycznie uzupełniają dzieci, a my łapiemy się na tym, że śpiewamy razem z nimi - "lalala". 

Numer piąty to "Tornerose" (Ciernista róża"), która nie zmienia tempa, ani układu brzmieniowego, ale i tak brzmi fantastycznie, a nawet odnosząc się trochę do zawartości zeszłorocznego dodatku czyli "Osloborgerlig Tusmørke Vardøger og Utburder Vol. 1". Kapitalny jest także bardzo tajemniczy za sprawą perkusjonali utwór "Bjørnen Sover" który jest doskonale znaną nam wszystkim norweską wersją piosenki "Stary niedźwiedź mocno śpi". Po nim pojawia się "På Torneroses Slott" (W zamku Ciernistej Róży") który sprowadza się do dźwięków kojarzących się z zepsutą pozytywką, a na następnie na koniec płynnie przechodzący w fanfary i powitanie na dworze krótkim śpiewem nauczyciela z dziećmi. W kolejnym numerze zatytułowanym "Sjubidubidu Sju" nieco przyspieszamy, bo wchodzi pełna perkusja, robi się jeszcze bardziej tajemniczo, a wokale są tutaj po prostu świetne. Szkoda tylko, że tytuł to najwyraźniej nieprzetłumaczalna gra słów związana z cyfrą siedem. Genialnym, choć króciuchnym, utworem jest "Velkommen til Hades" oparty na mrocznych dźwiękach sekwencera rodem z lat 60tych, wolnym śpiewie dzieci i nauczyciela i ciemnym zejściem na końcu przechodzącym w "Kharons Vise". Podróż z Charonem, co zaskakujące, jest bardzo wesoła i kapitalnie nawiązująca do niedziecięcych płyt Tusmørke. "På Den Ytterste Nakne øya" ("Na nagiej wyspie") to numer jedenasty. Tu wracamy do skocznych i wolnych temp. W następnym "Jeg Gikk Meg Over Sjø Og Land" ("Chodziłem po morzu i lądzie") ponownie muzyka opiera się skocznym i wesołym brzmieniu, wreszcie na fantastycznej partii smyczkowej oraz nieco orientalnej melodii.

Jednym z najciekawszych utworów na płycie jest ten na trzynastym miejscu, czyli "Den Tolvte Baal" (co można by przetłumaczyć jako "Dwanaście ognisk"). Kapitalny gitarowy riff, niesamowita fletowa solówka, mroczny klimat prosto z mooga i niepokojąca perkusja robi tutaj fantastyczne wrażenie. Można wręcz sobie też wyobrazić  te dźwięki w pełniejszej, niedziecięcej wersji lub usłyszeć rozwinięcie, które nie następuje, bo kończymy na niecałych trzech minutach i płynnie przechodzimy do następnej bajki. "Gamlas Seierssang" ("Pieśń zwycięstwa Gamli") nadal korzysta z perkusji, wracają fanfary i nadal panuje bardzo wesoła, skoczna, ale zarazem bardzo niepokojąca atmosfera. Najsmutniejszy i najciemniejszy kawałek to ten przedostatni. Zatytułowany "Eventyret Er Ute" ("Przygoda się skończyła") jest utrzymany w funeralnym brzmieniu, powolnym i ponurym, ale i tak zaskakuje pięknem i fantastycznym klimatem. Wesołe i taneczne śpiewanie wraca jednak jeszcze raz, w ostatnim, noszącym tytuł "Du Og Jeg Og Vi To" (Ty i ja, my dwoje") które świetnie wieńczy całość i sprawia, że koniec bajek nie jest pesymistyczny i taki straszny jak by mógł sugerować numer poprzedni.

Ocena: Pełnia
Tusmørke po raz kolejny wydało płytę niezwykle intrygującą i uroczą, a przy tym o bardzo zróżnicowanym charakterze w którym jak to w bajce nie brakuje momentów wesołych i zachwycających, jak również tych strasznych, mrocznych i niepokojących. Nie jest to jednak też płyta tak wciągająca jak dwie zeszłoroczne, ani tak świeża jak zaskakująca "Bydyra". Być może wiąże się to z wyrwaniem z kontekstu, oprawy artystycznej, reakcji dzieci na to, co dzieje się na scenie, makabry którą dorośli serwują swoim pociechom próbując im wytłumaczyć mechanizmy rządzące światem, a w tych bajkach i na pozór wesołych piosenkach zawartych. Podziwiam jednak niezwykłą pomysłowość i talent do tworzenie dźwięków, które sprawiają, że na twarzy gości uśmiech, wraca do człowieka dziecięca radość, a przy tym robi się to z taką finezją i wyczuciem, przy minimalnych środkach i bez popadania w przaśność, śmieszność lub co gorsza nie robiąc dzieciom wody z mózgu tępą rąbanką, plastikowym popem i zidiociałym rapem. To płyta w sam raz, by puszczać je swoim dzieciom jako kołysanki, a nawet jako dobry start w niezwykły świat muzyki norweskiej grupy, a z czasem i innych, cięższych brzmień. 

Tłumaczenie wypowiedzi i tytułów własne.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz