piątek, 15 czerwca 2018

Alkaloid - Liquid Anatomy (2018)


Supergrupa Hannesa Grossmana, byłego perkusisty Obscury pojawiła się cztery lata temu praktycznie znikąd i zachwyciła bardzo dobrym debiutanckim  "The Malkuth Grimoire" w 2015 roku, by następnie w trzy lata później powrócić z drugim, równie intensywnym i zasakakującym albumem. Co tym razem wymyślił z jednym z moich najbardziej ulubionych niemieckich gitarzystów Christianem Münznerem ? Sprawdźmy!

Następca debiutu jest krótszy o około dziesięć minut zamykając się w nieco ponad godzinie czasu, a zamiast dwunastu numerów jest osiem, ale finał trwa prawie dwadzieścia minut. Podobnie też jak na poprzedniku zagłębiamy się w światy alternatywnej fizyki, magii i potworności rodem z literatury Howarda Phillipsa Lovecrafta. Nawet okładka jest tym razem bliska lovecraftiańśkim opowieściom gdyż jak przypuszczam, widać na niej część cielska któregoś z Pradawnych, niekoniecznie samego Cthulhu,ale na przykład Azagthotha, któremu poświecono jeden z numerów.

Zaczyna się wyjątkowo atrakcyjnie i co istotnie nieinwazyjne, nie tyle progresywnie, co bym nawet powiedział dość teatralnie. "Kernel Panic", bo o nim mowa, zaczyna się spokojną gitarą akustyczną i spokojnym wokalem, nieznacznie przyspieszając zahaczając o nieco bluesowe rejony, by nagle solidnie uderzyć całkowicie zmieniając atmosferę. Szybka perkusja, ostry i melodyjny riff wżera się w głowę, a spokojny wokal przechodzi w kapitalny growl. Następnie nadchodzi balans pod postacią zwolnienia, nieznacznie wracającego do początkowych dźwięków, po czym znów stopniowo przyspiesza. Świetny początek płyty doskonale nastraja na dalszy ciąg, który jest jeszcze bardziej pokręcony i zmyślnie skonstruowany. Co ciekawe, termin odnosi się do popularnego systemu operacyjnego Linux w którym oznacza on nazwę komunikatu wyświetlanego przez system operacyjny po wykryciu wewnętrznego błędu jądra systemu, którego sam nie jest w stanie obsłużyć. Często komunikat ten dostarcza również niezbędnych do odkrycia przyczyny błędu informacji lub danych potrzebnych do debugowania przez programistów pracujących nad systemem. Większość błędów jest efektem nieobsługiwanych w kodzie jądra wyjątków procesora, takich jak na przykład odwołania do nieprawidłowych adresów w pamięci. Istnieje jednak możliwość wywołania tego błędu na żądanie za pomocą funkcji panic zdefiniowanej w pliku nagłówkowym sys/sytem.h. Wystąpienie błędu "kernel panic" powoduje zawieszenie albo przeładowanie komputera. Jest to konieczne, aby chronić sprzęt przed uszkodzeniem. Wystąpienie poważnego błędu powoduje kompletną destabilizację systemu – jego dalsze działanie mogłoby spowodować np. wyczyszczenie twardych dysków, przegrzanie podzespołów (ponieważ zarządzanie energią nie działa) i tym podobne. "Kernel Panic" jest także nazwą komiksu internetowego tworzonego przez Christophera B. Wrighta. Komiks opowiada o grupie administratorów systemów Unix i Linux.*


Po zasianiu pośród uszu słuchaczy odrobiny (programistycznej) paniki, ciężko wytacza się numer drugi "As Decreed By Laws Unwritten". Tu nie ma eksperymentów, jest odpowiednio topornie, gęsto, melodyjnie i soczyście, a zarazem duszno i pozornie nieprzystępnie. Głowa sama kiwa się w rytm, a stopy, o ile siedzicie, wybijają rytm. Ośmiominutowy kolos jednakże nie zamyka się tylko na łojenie, na chwilę bowiem pojawia się akustyczne zwolnienie, a następnie całość ponownie przyspiesza i uderza genialnym pasażem instrumentalnym utrzymanym w nieco innym, bardziej rozbudowanym klimacie, do którego później dołączają jeszcze wrzaski, świetnie uzupełniające się z mocną, techniczną solówką Danny'ego Tunkera. Wspomniany już wcześniej "Azagthtoth", czyli spotkanie z jednym z Pradawnych, wpada jako trzeci. Tutaj witają nas egzotyczne zagrywki i perkusjonalia, których nie powstydziłaby się Sepultura lub Soulfly z najlepszych czasów i nawet gdy przyspieszamy kolejnym rozpędzonym riffem te skojarzenia się utrzymują, choć całość jest zdecydowanie cięższa, surowsza i może nawet nie techniczna, ale kapitalnie poprowadzona pod względem budowania atmosfery. Po nim wpada kawałek tytułowy, który wpierw usypia czujność akustycznym wstępem, by później odrobinę tylko przyspieszyć i wzmocnić duszną atmosferę bardzo dobrze wyciszającą przed kolejnym uderzeniem, które tutaj jeszcze nie następuje, choć technicznego i nieco szybszego rozwinięcia na finał w nim nie brakuje. "In Turmoil's Swirling Reaches", który wieńczy pierwsza połowę płyty również zaczyna się bardzo klimatycznie, w duchu otwieracza, nabiera tempo i oplata słuchacza systematycznym budowaniem napięcia i poszczególnymi wejściami coraz gęstszego i coraz bardziej melodyjnego riffowania. Sam utwór do ciężkich nie należy, bo więcej w nim hołdowania metalowi progresywnemu, ale jego siłę stanowi precyzyjna gra i niezwykły klimat jaki budują muzycy. Mocarne, bliższe death metalowej estetyce granie które można skojarzyć z ostatnimi płytami Death następuje właściwie dopiero na sam finał.

"Interstellar Boredom" zaczynający drugą połowę już się ze słuchaczami nie pieści, ostry riff powoli wytacza się z przestrzeni i stopniowo nabiera tempa wraz z wejściem perkusji i coraz cięższemu rozwijaniu kompozycji. Czyste wokale kapitalnie współgrają tutaj z soczystym growlem i nieco niepokojącą atmosferą, aż do pokręconego finału gdzie dotychczasowe tempo miesza się z kapitalnym technicznym łojeniem. Dalszym ciągiem tegoż i idealnie z nim się łączącym jest ponad ośmiominutowy "Chaos Theory And Practice" gdzie panowie od razu rzucają mięsistym riffem, technicznymi efektami i rozpędzona perkusją. Wesołe zwolnienie pomiędzy znakomicie zaś kontrastuje z właściwym, ciężkim graniem, zwłaszcza w momencie gdy bez owijania w bawełnę panowie ponownie przyspieszają, by pod koniec znów delikatnie zwolnić, do melodyjnych, odrobinę jakby alternatywnych fragmentów, które płynnie przechodzą w końcowy fragment z soczystymi ostrymi gitarami, solówką i ostatnimi growlowanymi frazami. Ósmy numer na płycie to "Rise of the Cephalopods" zamykający się w czasie niespełna... dwudziestu minut. W tym kolosie najpierw usypia się naszą czujność, buduje atmosferę ponownie sięgając po kojarzące się z bluesem akustyczne patenty i surowy, smutny, lekko znudzony wokal snujący opowieść. Potężne, rozwijające się wejście pojawia się dopiero koło czwartej minucie i dalej systematycznie przyspiesza, rozbudowuje elementy z wcześniejszej części numeru i coraz bardziej gęstnieje. Słychać to zwłaszcza w dziewiątej minucie, gdy nagle się urywa, ponownie zaczyna jakby od nowa delikatnie, po czym znów kapitalnie rozwija do ciężkich riffów i dusznych bębnów, by znów lecieć przed siebie w znakomitym tempie. Ten kawałek to idealna kulminacja płyty, będącym istnym majstersztykiem najpełniej pokazującym możliwości tej grupy.

Ocena: Pełnia
Alkaloid to grupa, która nie ogląda się na innych i która ma zdecydowanie na siebie pomysł - począwszy od brzmienia, przez klimat, aż po kompozycję oraz doskonałą, precyzyjną technikę. To grupa poszukująca i podróżująca, nie bojąca się łączenia sprzeczności, eksperymentująca i tryskająca znakomitymi pomysłami. Prawda, że w podobnym graniu nie prezentuje właściwie niczego nowego, ale nie jest to tylko rzemieślnicze, solidne odgrywanie, a zdecydowanie coś co zwraca uwagę, nastawione na niekonwencjonalne rozwiązania, atmosferę i łączenia klasycznego death metalowego łojenia z rozbudowaną, a przy tym niezwykle przystępną formułą. Nie jest to co prawda wydawnictwo, które znajdzie się w czołówkach podsumowań, a przynajmniej nie w moim, ani które wzbudziło zachwyt jak debiutancki "The Malkuth Grimoire", ale z całą pewnością takie, którego słucha się niezwykle przyjemnie, podziwiając umiejętności muzyków i kunszt w budowaniu ciężkich, a zarazem bardzo melodyjnych, wręcz przebojowych (niezależnie od czasu trwania) kawałków. Dziś jest to sztuka, która udaje się nielicznym. Alkaloid zdecydowanie zaś w te klocki potrafi i tylko pozostaje czekać na album, który umocni ich pozycję, bo najlepsze jeszcze przed nimi i oczywiście przed słuchaczami.



*Opis czym jest "kernel panic" zaczerpnąłem z Wikipedii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz