Jednym z najważniejszych zimno falowych zespołów lat 80 w Polsce była grupa Made In Poland, która jakiś czas temu reaktywowała się na jeden koncert w ramach katowickiego Off Festivalu, po czym zdecydowała się na serię koncertów które odbędą się w grudniu i w styczniu w całej Polsce. Pierwszy z nich odbył się w sopockim SPATiFie. Jak brzmi Made In Poland w niemal trzydzieści pięć lat po debiucie w Jarocinie?
Można by zażartować, że obecne Made In Poland to właściwie Made In The Shipyard, bo obok dwóch oryginalnych członków Piotra Pawłowskiego i Artura Hajdasza w obecnym składzie grają także Michał Miegoń, Rafał Jurewicz i Michał Młyniec, którzy razem z Pawłowskim współtworzą The Shipyard, który w pewnym stopniu kontynuuje to, co niegdyś zostało zapoczątkowane w legendarnym już Made In Poland. Jakby nie patrzeć na ten zespół to trzeba przyznać, że obecna inkarnacja zespołu brzmi naprawdę dobrze i jak przystało na zimną falę odpowiednio surowo. Do tego wszystkiego żyjemy w takich czasach, że wiele z utworów które były aktualne w latach 80, nic na swoim przekazie nie straciły w chwili obecnej.
Pod względem repertuaru Made In Poland zaprezentowało głównie numery z "Martwego Kabaretu", bodaj najbardziej znanego wydawnictwa tej grupy, który również został w
całości zagrany podczas Off Festivalu. Nie zabrakło więc mocnych punk rockowych uderzeń, nieco wolniejszych fragmentów i szalonych rozpędzęń. Znakomicie i niezwykle dobitnie zabrzmiał choćby numer "Oto Wasz Program". Obok materiału z "Martwego Kabaretu" Made In Poland zaprezentowało takze kilka innych z pozostałych wydawnictw, a mianowicie "Bądź jak meteor" z albumu kompilacyjnego poświęconego twórczości Wyspiańskiego, "Wezwanie" z podobnego wydawnictwa poświęconego twórczości Gajcego, jak również czterech numerów z albumu "Future Time" w których na kilkanaście chwil zrobiło się jeszcze bardziej duszno, niepokojąco i eksperymentalnie i zagranego na koniec "Wiatraki obracają skrzydła" z wydanego w 2011 roku i jak dotychczas ostatniego wydawnictwa grupy " Enjoy the Solitude".
Nie mam niestety porównania z oryginalnym Made In Poland, bo nie miałem możliwości oglądania i słuchania na żywo żadnego ich występu z lat 80, ale to co usłyszałem w sopockim SPATiFie było moim zdaniem bardzo bliskie tamtym czasom. Surowe brzmienie, często dość agresywny riffing przywodził na myśl The Cure czy The Killing Joke, którymi to Made In Poland się inspirowało i doskonale się dopełniało z również surowym, ale mocno artystycznym wnętrzem sopockiego klubu. Świetnie w muzykę wpisał się głos Jurewicza i często jego ekspresyjna gra swoim ciałem, gitara Miegonia, który po raz kolejny udowadnia że w zimno falowych, punkowych klimatach czuje się doskonale i Młyniec, który nie tylko dopełniał całość drugą gitarą, ale także na chwilę przeskoczył za perkusję gdy Hajdasz sięgnął po melodykę (rodzaj klawiszowego instrumentu dętego) i wraz z Jurewiczem śpiewał w końcowej części koncertu. Nie mam wątpliwości, że dla tych którzy pamiętają tę grupę z tamtych lat była to udana podróż w czasie, a dla pozostałych nie mogących pamiętać tamtych lat znakomity energetyczny koncert z alegorycznym i gorzkim posmakiem przekazu, jaki niesie ze sobą twórczość Made In Poland, które mam nadzieję ostatniego słowa, nie tylko koncertowego, jeszcze nie powiedziała.
Zdjęcia własne. Więcej zdjęć na naszym facebooku.
Przypominamy że prowadzimy nabór na nowych redaktorów - szczegóły tutaj!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz