Nie tak dawno temu, bo w lipcu, pisaliśmy o najnowszej płycie Arkadiusza Glenska, grającego jako Fismoll. Na czas jesienny, czy też raczej już zimowy, postanowił wydać jeszcze jedną płytę. "Abandoned Stories" to krótkometrażowy zbiór utworów, które były przygotowywane na obydwa wcześniejsze wydawnictwa, ale się na nich nie znalazły. Czy porzucone piosenki Fismolla są równie piękne? Czy razem tworzą zgrabną całość? Sprawdźmy!
Na "Abandoned Stories" znalazło się pięć utworów o łącznym czasie dwudziestu dwóch minut. Wreszcie można na nim usłyszeć Arkadiusza śpiewającego po polsku, jak również usłyszeć utwór "Herbs Overblown" o który wiele osób muzyka wypytywało czemu nie zamieścił go na żadnej z płyt. Wychodzi na to, że najnowszy krótki album to nie tylko zbiór wcześniej niepublikowanych kawałków, ale także prezent dla fanów jego twórczości.
Po raz kolejny dużym plusem jest świetna, minimalistyczna okładka. Pięć zapałek, z czego cztery wypalone to nie tylko odniesienie do pięciu utworów, ale w pewnym sensie też, jak sądzę, metafora procesu twórczego. Owe odrzucone, opuszczone historie potrzebowały czasu by zostać ukończone oraz by dojrzeć. Cztery spalone zapałki to właśnie ten proces, jedna która jeszcze nie została zapalona i się nie zetliła to słuchacze, którzy zapalą ja sami i po raz kolejny zatopią się w myślach, nie tyle własnych, ile Arkadiusza. W proponowanych przez niego jest nadal wiele emocji, piękna i ognia, który trawi duszę każdego z nas. Niesamowicie wpisuje się to w nazwę kończącego się już roku, ale także w okres. Schyłek jesieni i początek zimy to trudny okres dla wielu z nas. Jednak z Fismollem można go przetrwać, co słychać już w otwierającym "April Sun", czyli w "Kwietniowym słońcu". Nadzieja, że wzejdzie wiosenne słońce i ogrzeje pierwszymi ciepłymi promieniami twarze to zawsze dobry znak, tak bardzo przez wielu wypatrywany pod koniec każdego roku.
Na początku witają nas trochę niepewne dźwięki jakby z próby i ambientowe lekkie tło, a po chwili już mamy tylko gitarę i głos Arkadiusza. Z początku chłodny utwór rozwija się i ociepla wraz z perkusją i fletem. To kiedy przyjdzie ta wiosna? Chłodno i gitarowo zaczyna się też "Skin". Smutek i melancholia oraz drobne odniesienia do twórczości Sheerana są tutaj słyszalne, ale jednocześnie w swoim chłodzie jest to kawałek, który swoim spokojem urzeka. Pięknie brzmi w nim też partia smyczkowa, która ma w sobie coś z opadających liści, patrzenia w dal i na pierwsze płatki śniegu, których w tym roku jeszcze nam poskąpiono (a przynajmniej w Trójmieście). Odrobinę cieplejszy jest znakomity "Forget What She Said", który swoim klimatem nieco przypomina ostatnią (i niedawno u nas opisywaną) płytę Dawida Podsiadło. Fismoll jednak nie stanowi dla niego konkurencji, powiem więcej, tworzy muzykę dużo ciekawszą i bardziej przemyślaną od swojego rówieśnika. Nawet jeśli są to utwory wcześniej odrzucone, na swój sposób niedopracowane, ale przez to może jeszcze bardziej szczere? Najpiękniejszy jest jednak wspomniany już polski utwór, czyli "Jaśnienie". Polski tekst i głos Arkadiusza brzmią tutaj pięknie, a instrumentarium jest ciepłe i delikatnie kołyszące. Czy mogę prosić, także w imieniu innych słuchaczy, żeby takich i w dodatku polskich w przyszłości było więcej? Kończy wyczekany przez wielu "Herbs Overblown". Tu znów jest bardziej melancholijnie, ulotnie i delikatnie kołysząco.
Ten krótki album nic nie wnosi do twórczości Fismolla, ale jest bardzo miłym prezentem i uzupełnieniem świetnego "Box of Feathers". Nie brakuje tu dźwięków spokojnych i nastawionych na emocje, ale także dużej wrażliwości. To płyta idealna na tę porę roku, ale nie jestem pewien czy trafi do każdego - Ci bowiem, którzy się jeszcze nie zetknęli z muzyką Arkadiusza powinni wpierw sięgnąć po dwie poprzednie długogrające i w nie porządnie wsiąknąć, inaczej nie odczują w pełni materiału z najnowszej epki. Jest ona też znakomitym dowodem, że "odrzucone" nie zawsze musi oznaczać gorsze. Brawa! Ocena: 5/5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz