Napisał: Łukasz Chamera
Lipali oferuje nam kolejną muzyczną podróż. Jest to
pierwsza płyta w nowym składzie, poszerzonym o Romana Bereźnickiego. Czy jest
to podróż na którą warto się zabrać?
Już otwierający płytę singiel „Ludzie 1.2” wskazuje
na nowe brzmienie Lipali. Zwrotka to uzupełniona o bit perkusyjny spokojna
melodia odśpiewana na dwa głosy bowiem do Tomasza Lipinickiego dołącza tutaj
Małgorzata Zomerlik. Refren natomiast to agresywny cios wbijający się prosto w
uszy. „A gdyby tak…” wita nas spokojnym i melancholijną melodią, która z
biegiem utworu płynnie rozwija się akcentowana przez kolejne akordy gitary. Tuż
po tym następuje żywiołowa „Kumulacja”. Zwrotka z lekkim funkowym zabarwieniem
przeplatana mocniejszym refrenem. Bardzo do gustu przypadł mi tekst w tym
utworze. Tomasz Lipnickie udowadnia, że potrafi poruszyć ważne tematy jak
chciwość, a przy tym ubrać je w przyjemną do przyswojenia historyjkę, a nie
ociekającą patosem tyradę.
Po tym doznaniu czeka nas lekkie wybicie, poprzez
anglojęzyczny „Sunrise”. Tak jak pod muzycznym względem podoba mi się ten
utwór, zwłaszcza jego melodyjna zwrotka,
tak zwyczajnie nie pasuje mi tu język angielski. Wolę chyba po prostu
Lipe po polsku. Po tym uspokojeniu nagle podrywa nas „Wolność”. Jest to szybki
i żywiołowy kawałek, nie tracący przy tym jednak genialnej melodyki. Całość
osiąga apogeum pod sam koniec dostarczając nam mocnego gitarowego riffu tuż
przed końcem utworu. „Krajobrazy bez człowieka” to spokojny lecz niepokojąco
brzmiący riff, a do tego genialny wokal i tekst Lipy. Całość wieńczy mocne
instrumentalne uderzenie. „Tuż za twoim progiem” to kolejny spokojniejszy
utwór, który powoli, wraz z biegiem tekstu zmienia się z wesołej melodii w
mocne gitarowe uderzenie, by na sam koniec wrócić do wesołej nuty. „Wschód”
wita nas spokojną i minimalistyczną partią gitary akustycznej, dopełniona przez
melodie fortepianu i wokal. Jest to utwór przy którym polecam zamknąć oczy i
pozwolić sobie odpłynąć wraz z kolejnymi jego dźwiękami. Zdecydowanie jeden z
moich faworytów z nowego albumu.
Następujący po nim „Lava love” to kolejny
anglojęzyczny utwór. Rozpoczyna się niewinnie i spokojnie, by po pewnym czasie
rozkręcać się coraz bardziej, aż do żywiołowego zakończenia. W tym utworze nie
doskwiera mi język obcy tak jak przy „Sunrise”, choć trzeba przyznać że tekst
jest tutaj dość minimalistyczny. Prawie na samym końcu dostajemy singlowe „Kawy
dwie”, które z szalenie melodyjnego utworu przechodzi pod koniec w mocne
instrumentalne uderzenie. Kończący całość „Chłopcy” to kolejny utwór witający
nas spokojnie i powoli rozwijający się, aż do energicznego zakończenia, które
urywa się do spokojnej melodii żegnającej nas swoimi ostatnimi dźwiękami.
Jak zatem wypada nowe Lipali? Przyznam szczerze, że
spodziewałem się czegoś innego. Oczekiwałem raczej czegoś na modłę „3850”. Nie
jest to jednak w żadnym wypadku rozczarowanie. Co prawda nie do końca podchodzi
mi „Sunrise” i w paru momentach przydałoby się mocniejsze uderzenie
pokroju „Wolności”. Nie zmienia to
jednak faktu, że nowe Lipali mnie nie zawodzi i jest to dla mnie najciekawsza
polska premiera tego roku. Ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz