niedziela, 18 października 2015

Wydział Filmowy XXII: Poczuł pismo nosem - utwory bondowskie raz jeszcze CZĘŚĆ III


James Bond powraca do kin w "Spectre". U nas było już o utworach bondowskich, o soundtracku do "Skyfall" oraz o najróżniejszych coverach i remiksach muzyki związanej z tą serią. W dwudziestym drugim Wydziale Filmowym chcę zaprosić Was w jeszcze jedną podróż po muzyce bondowskiej, a mianowicie po utworach, które nie zostały motywami przewodnimi poszczególnych filmów mimo, że zabiegali oto twórcy lub powstały specjalnie na potrzeby serii, ale nigdy nie zostały wybrane, poznamy historię Daniela Kleinmana, odpowiadającego za czołówki do sześciu filmów o agencie 007, zobaczymy oryginalne teledyski grupy Garbage i Madonny, a na koniec przysłuchamy się i przyjrzymy najnowszemu utworowi bondowskiemu, kontrowersyjnemu "Writing's on the Wall" Sama Smitha...

3. Garbage i Madonna

Oprócz Kleinmanowskiej wersji "Licence to a kill" istnieją przynajmniej dwa utwory bondowskie, które mają swój własny, zupełnie odrębny teledysk. Pierwszy z nich to utwór grupy Garbage "The World Is Not Enough" z filmu pod tym samym tytułem, choć został napisany przez Davida Arnolda oraz Dona Blacka, a nie przez szkocko-amerykański zespół. Co ciekawe, Garbage napisało na potrzeby dziewiętnastej odsłony przygód Jamesa Bonda także całkowicie własną kompozycję, zatytułowaną "Ice Bandits", którą można usłyszeć podczas pościgu na nartach.

Nas jednak interesuje najbardziej utwór tytułowy. Jego historia zaczyna się w 1998 roku kiedy EON zdecydowało się ponownie zatrudnić Davida Arnolda. Reżyser filmu Michael Apted chciał, by Arnold jako punkt odniesienia do stworzenia nowego utworu bondowskiego wykorzystał "Nobody Does It Better" z filmu "The Spy Who Loved Me". Arnold z kolei marzył o połączeniu klasycznego orkiestrowego brzmienia z elektroniką. Do współpracy zaprosił tekściarza Dona Blacka, który napisał słowa do 'Thunderball", "Diamonds Are Forever", "The Man with the Golden Gun" oraz do utworu "Surrender" (pierwotnie rozważanego do "Tomorrow Never Dies", który później znalazł się w napisach końcowych). Słowa zostały napisane z perspektywy Elektry King i zawarto w nich jej charakter, poczucie winy oraz marzenie o dominacji nad światem. Znalazło się w niej także miejsce na motto Renarda, czyli "There's no point in living if you can't feel alive". Po ukończeniu dema, niezbędnych poprawkach i zaakceptowaniu utworu przez EON zaprosił do współpracy wokalistkę Garbage Shirley Mason. Arnold miał później powiedzieć, że wtedy po raz pierwszy usłyszał jak ktoś krzyczy entuzjastycznie w słuchawkę telefonu. Dodał także w jednym z wywiadów, że nie było żadnych innych kandydatów i kandydatek - Mason była jego wyborem numer jeden.

Oryginalny i nie do końca związany z filmem teledysk grupy Garbage został nakręcony przez Philippa Stölzla. W teledysku wykorzystano front Senate House Uniwersytetu Londyńskiego, który gra fikcyjny teatr New Globe, a Mason wcieliła się w rolę androida-zabójcy. Osadzony w 1964 roku opowiada historię kobiety robota zbudowanego w celu przeprowadzenia zamachu terrorystycznego. W teledysku widać nawiązania do "Człowieka, który wiedział za dużo" Alfreda Hitchocka, ponoć również wzorowano się na dziełach Stanleya Kubricka. Pojawia się również BMW Z8, którym Bond jeździł w filmie. Mason powiedziała, że mało brakowało by jej android znalazł się również w oryginalnym filmie, ale zrezygnowano z tego pomysłu. Sam teledysk, choć bardzo dobry, z Bondem ma jednak niewiele wspólnego:



Najwyższy czas przejść do kontrowersyjnego utworu Madonny. Związek muzyki bondowskiej z popem jest oczywisty, jednakże wielu fanów uznało, że Madonna i dodatek w postaci "London Calling" The Clash nie był dobrym wyborem. Dość wspomnieć, że trzy lata wcześniej nagrała utwór "Beatiful Stranger" do parodii Bonda "Austin Powers: The Spy Who Shagged Me". Niemniej jednak w kontekście filmu utwór wypada nadzwyczaj udanie. Madonna, która również w filmie wystąpiła jako instruktorka fechtunku Verity, została wybrana przez zarząd MGM, który po wielkim sukcesie Garbage chciał gwiazdy wielkiego formatu. David Arnold wraz z Donem Blackiem napisali utwór "I Will Return", ale został on odrzucony, podobnie jak propozycja Madonny "Can't You See My Mind", która do dnia dzisiejszego nie została zrealizowana. Arnold razem z Madonną i Mirwaisem Ahmadzaï napisali nowy utwór, który został wybrany. Elektronika ponownie została wymieszana z tradycyjną orkiestrą. Reżyserowi filmu Lee Tamahori utwór się nie podobał, nalegał by Madonna zmieniła tekst tak, by pasował bardziej do filmu. Co więcej, po raz pierwszy utwór miał być przedłużeniem filmu, co z kolei sprawiało duży problem dla Madonny z oddaniem historii w słowach. Dodała "Analyze this" i nawiązała w nich do Freuda ("I'm gonna destroy my ego"), co według niej miało oddać cały bondowski wszechświat.

Oryginalny teledysk Madonny został zrealizowany przez szwedzkiego twórcę Traktora. Wykorzystując historię z dwudziestego odcinka serii nakręcono obraz w którym to Madonna jest torturowana zamiast Bonda, a nawet uzyskano od EON pozwolenie na wykorzystanie gunbarrela. Nominowany do Złotego Globa utwór przegrał z "The Hands That Built America" grupy U2 napisanej do filmu "Gangi Nowego Jorku". Madonna wykonuje "Die Another Day" na swoich koncertach do dziś w zróżnicowanej oprawie (między innymi cyrkowej czy w klimatach noir).


4. John Berge - Devil May Care

Zanim przejdziemy do najnowszego utworu bondowskiego z filmu "Spectre" warto zwrócić uwagę na utwór napisany do... książki o najsłynniejszym brytyjskim agencie. John Berge, norweski ekspert od Bonda, scenarzysta komiksów o agencie 007 i muzyk postanowił oddać hołd serii i napisał kawałek, który został zainspirowany powieścią Sebastiana Faulksa "Devil May Care" z 2008 roku, będącej częścią post-flemingowskiej serii książkowej o Bondzie. Wideoklip do utworu realizowano późną zimą w Norwegii w dwóch miastach - Kristiansund i Oslo, a wyreżyserował go Sverre Mollan.  "Napisałem go jako deklarację miłości do filmowej franczyzy" - powiedział w jednym z wywiadów Berg. - "Szczególnie cenię sobie kompozycje Barry'ego, zawsze byłem fanem jego najsłynniejszych bondowskich utworów". Dodaje także, że jest wielkim fanem wszystkich utworów bondowskich, a zwłaszcza "A Wiev to a Kill" Duran Duran, "The Living Daylights" grupy A-ha,  "Licence to a Kill" Gladys Knight oraz "For Your Eyes Only" Sheeny Easton, a także "The World Is Not Enough".  W swoim utworze napisanym do książki wyraźnie nawiązuje do lat 80, do stylistyki A-ha, Duran Duran czy wczesnego Depech Mode i wielu innych artystów tamtego czasu.

Co ciekawe, do książki, a właściwie do audiobooka, naprawdę powstał utwór napisany przez walijską grupę rockową Sal. Choć oba są zaledwie niezłe, zdecydowanie wolę kompozycję Berga. Obadajcie oba - który wolicie?



5. Sam Smith - Writing's on the Wall

W "Skyfall" Q podczas rozmowy z Jamesem Bondem zauważa, że jeśli oczekiwał wybuchających długopisów to się chyba pomylił, bo już takich nie robią. Było to jawne nawiązanie do filmu "GoldenEye", pierwszego z Piercem Brosnanem w roli głównej i słynnego wybuchającego długopisu, który uzbrajał się trzema kliknięciami. W tej właśnie scenie (tutaj) pada komentarz Bonda odnośnie manekina na którym Q (nieodżałowany Desmond Llewlyn) zademonstrował skuteczność śmiercionośnego długopisu: "The writing's on the wall?" Tomasz Beksiński, dziennikarz muzyczny i tłumacz filmowy, wielki miłośnik Jamesa Bonda przetłumaczył to jako "Poczuł pismo nosem?" Q odpowiada Bondowi: "Along with the rest of him!", co z kolei Beksiński przetłumaczył jako "Zdaje się, że nie tylko nosem...". Nie przypadkowo nawiązałem do tej gry słownej Beksińskiego w tytule artykułu, kiedy bowiem po raz pierwszy usłyszałem tytuł, a później także utwór Sama Smitha, pomyślałem właśnie o tych słowach.

Sam Smith, a właściwie Samuel Frederick Smith urodził się 19 maja 1992 roku w Bishop's Storford w Wielkiej Brytanii. Jest brytyjskim wokalistą popowym i soulowym, a także najmłodszym wykonawcą utworu bondowskiego w historii (dla przypomnienia kiedy Adele nagrała "Skyfall" miała 24 lata). W 2012 roku nawiązał współpracę z brytyjskim duetem Disclosure, z którym napisał piosenkę „Latch”, nagrywając do niej także partię wokalną. W 2013 wydał minialbum "Nirvana", a rok później debiutancką płytę "In The Lonely Hour". Otwarcie mówi o swoim życiu prywatnym, w maju 2014 roku przyznał, że jest homoseksualistą oraz że cierpi na zaburzenia kompulsywno-obsesyjne. Utwór do "Spectre" miał swoją oficjalną premierę 25 września. Sam Smith jest także pierwszym brytyjskim wokalistą wykonującym utwór bondowski od czasu Simona Le Bona, wokalisty grupy Duran Duran. Smith w swoim utworze nawiązuje jednak do "Thunderball", o którym powiedział, że jest jego ulubionym. Słychać to nie tylko w początkowej partii utworu, ale także w modulacji głosu, gdzie miejscami wyraźnie słychać inspiracje Tomem Jonesem. Posłuchajmy:


Jeśli oglądaliście uważnie, zauważyliście, że w teledysku obok scen z najnowszego filmu o Jamesie Bondzie widać też rząd trumien obleczonych w Union Jacka, co z kolei ma odnosić do poprzedniego odcinka serii. Skupmy się jednak na muzyce i głosie Smitha. Pod względem muzycznym "Writing's On the Wall" jest bardzo klasyczny, bardziej nawet bym powiedział niż "Skyfall". Podstawowym mankamentem, obok wokalu, jest jednak jego monotonność i nijakość - w moim odczuciu jednak złudna i pozorna. Kompozycja jest bardzo spokojna i smutna, jednak początek czy rozwinięcie do refrenu to nie są bowiem jego najważniejsze elementy, bardziej chodzi o zbudowanie przejmującej atmosfery i paradoksalnie to się akurat udaje - smutek i melancholia jest tutaj bardzo wyczuwalna. Podobnie jest również w przypadku wokalu Smitha, którego dziwna maniera i falset może drażnić, ale odnoszę wrażenie, że w przeciwieństwie do jego regularnych utworów, tutaj przynajmniej da się go słuchać. Tak, jest moment gdy uszy puchną, ale przecież to samo mówią przeciwnicy falsetu Bellamy'ego z Muse. Oczywiście, nie ta skala i w ogóle co innego - ale i on śpiewa miejscami bardzo wysoko. Smith śpiewa bardzo emocjonalnie, ale nader spokojnie i raczej nie należałoby się po nim spodziewać energicznego rockowego kawałka, czegoś na miarę "Skyfall" czy wreszcie na miarę "Thunderball". W tamtym orkiestracja była bogatsza i wzbudzała emocje, w przypadku najnowszego numeru być może zabrakło tej iskry, czegoś szczególnie bondowskiego.

Wychodzi na to, że zgadzam się z tymi którzy mówią, że to nie jest utwór bondowski, ale chcę też zauważyć, że wybrano go nie przypadkiem. Przy "Skyfall" też narzekano, a bezpośrednio po premierze filmu okazał się największym przebojem bondowskim od lat. Numer Smitha raczej nie osiągnie takiego "kultowego" statusu, a wręcz przeciwnie znajdzie się (czy też raczej już się znalazł) na liście najgorszych utworów bondowskich, ale ma swój niewątpliwy urok, który zyska przy oprawie Kleinmana. Wreszcie, to nie jest zły utwór, po kilkukrotnym odsłuchu złapałem się wręcz na tym, że nucę ze Smithem, bo mimo wielu wad naprawdę potrafi się wkręcić w głowę, a przecież oto też chodzi w utworze napisanym do Bonda. Nie sprawi to jednak, że zapałam miłością do jego twórczości, to zaledwie poprawny utwór, który przecież będzie można wyłączać, gdy "Spectre" wyjdzie już na płytach DVD i Blu-Ray. Powiem więcej, jest dużo lepszy od "Another Way to Die" Jacka White'a i Alicii Keys, którego nie jestem w stanie wysłuchać w całości.

Wreszcie, nie przeszkadza mi też to, że Smith jest homoseksualistą, bo jakie ma to niby ma mieć znaczenie? Przypomnę, że przecież w "Diamonds Are Forever" była homoseksualna para zabójców (Pan Kidd i Pan Wint), a nieco wcześniej, bo w "From Russia With Love" poznaliśmy Rosę Klebb, która prawdopodobnie była lesbijką, analogicznie Pussy Galore z gilmu "Goldfinger" w swoim latającym cyrku miała same kobiety, co mogło wskazywać na jej odmienne preferencje. I to wszystko w latach 60 i 70, które postrzega się jako bardziej purytańskie od czasów obecnych! Żyjemy w czasach w których robi się z faktu odmienności preferencji seksualnych gównoburzę, a zapomina o tym, że to też są ludzie, którzy mają prawo żyć zgodnie ze swoimi przekonaniami. Mnie na przykład absolutnie nie obchodzi to - z kim i gdzie sypia. Liczy się to, co reprezentuje sobą i swoją muzyką - także w tym kontekście nowy utwór bondowski wypada naprawdę dobrze i sądzę, że będzie znakomicie pasował do "Spectre", nawet jeśli nie zostanie ulubionym utworem bondowskim w historii. Odnosząc się jeszcze na koniec do cytatu z "GoldenEye" w tłumaczeniu Beksińskiego - Beksiński nie byłby tym utworem zachwycony, narzekałby i prawdopodobnie byłby jednym z tych, któremu przeszkadzałby też fakt, że Smith jest homosekseualistą, ale nie w tym rzecz. Czasami "poczucie pisma nosem" naprawdę dotyka i potrafi zrujnować wszystko, sprawić, że nawet najtwardszy człowiek zawaha się i przez chwilę będzie bezbronny i niepewny tego, co go czeka, kwiląc (niczym Smith) o to, by ktoś go zrozumiał i pocieszył - a o tym właśnie jak sądzę jest najnowszy utwór bondowski.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz