wtorek, 6 października 2015

Wydział Filmowy XXII: Poczuł pismo nosem - utwory bondowskie raz jeszcze CZĘŚĆ I


James Bond powraca do kin w "Spectre". U nas było już o utworach bondowskich, o soundtracku do "Skyfall" oraz o najróżniejszych coverach i remiksach muzyki związanej z tą serią. W dwudziestym drugim Wydziale Filmowym chcę zaprosić Was w jeszcze jedną podróż po muzyce bondowskiej, a mianowicie po utworach, które nie zostały motywami przewodnimi poszczególnych filmów mimo, że zabiegali oto twórcy lub powstały specjalnie na potrzeby serii, ale nigdy nie zostały wybrane, poznamy bliżej Daniela Kleinmana, odpowiadającego za czołówki do sześciu filmów o agencie 007, zobaczymy oryginalne teledyski grupy Garbage i Madonny, a na koniec przysłuchamy się i przyjrzymy najnowszemu utworowi bondowskiemu, kontrowersyjnemu "Writing's on the Wall" Sama Smitha...

1. Utwory odrzucone

Pierwotna wersja utworu do czwartego odcinka serii "Thunderball" miała nosić tytuł "Mr Kiss, Kiss Bang, Bang". Wówczas John Barry odrzucił nagranie Shirley Bassey, zrealizował nowe z Dionne Warwick, a następnie przearanżował całość jeszcze raz i zaprosił do współpracy Toma Jonesa. Niewielu jednak pewnie wie, że zanim powstał jeden z najsłynniejszych motywów przewodnich w historii Bonda powstało coś, co dziś może wydać się wręcz rzeczą komiczną. Utwór bondowski nagrał... Johnny Cash i z początku bardzo poważnie zastanawiano się nad tym, by to właśnie on znalazł się czołówce. Baryton Casha może i by pasował, ale charakterystyczna maniera jego głosu i skoczny, westernowy podkład muzyczny już nieco mniej, zresztą oceńcie sami:


Przenosimy się do ery Rogera Moore'a. Drugi film z jego udziałem w roli słynnego szpiega Jej Królewskiej Mości zyskał nielubianą przez wielu oprawę w postaci kawałka przygotowanego przez Johna Barry'ego i piosenkarki Lulu. Sukces Paula McCartney'a i jego zespołu The Wings z utworem do poprzednika, czyli do "Live And Let Die" sprawił, że kolejni muzycy rockowi zaczęli składać swoje propozycje, ku przerażeniu Barry'ego. Naprawdę zrobiliśmy ten kawałek i przypominał samochodowy pościg. Wyobraź sobie to! Kiedy słucham go teraz, przypominam sobie jak wszyscy mówili - nie ma w nim życia. A potem wybrali Lulu... to dopiero było totalne nic. Powinni użyć naszej wersji. To był iście bondowski utwór. Miał prawdziwe jaja. - powiedział po latach Alice Cooper. Utwór można znaleźć na płycie "Muscle of Love" z 1973 roku. Osobiście uważam, że dobrze się stało, że jednak zdecydowano się na znienawidzoną Lulu. Kawałek Coopera jest naprawdę dobry, ale w moim odczuciu mimo wszystko mało bondowski. Oceńcie sami:


Przeskakujemy do roku 1981 i filmu "For Your Eyes Only". Do niego wybrano utwór, który wykonuje Sheena Easton. To także jeden z największych bondowskich przebojów, ale należący do kategorii tych zdecydowanie słabszych motywów przewodnich. Któż dziś pamięta o tym, że pierwotnie miał się w czołówce znaleźć utwór napisany przez grupę Blondie? Wokalistka tegoż Debbie Harry podpisała kontrakt na zrobienie utworu, który miał wnieść powiew świeżości do serii. Harry Saltzman chciał, by brzmiał on w taki sposób, aby można nim wprowadzić nowego aktora grającego 007. Roger Moore wówczas nie miał bowiem jeszcze podpisanego kontraktu zarówno na tę część, jak również swoje dwie kolejne i w rezultacie ostatnie przygody jako James Bond. John Barry nie mógł pracować przy jedenastym odcinku serii, więc zastąpił go Bill Conti. Ten jednak był niezadowolony z propozycji Blondie i odrzuciwszy zrealizował doskonale nam znany kawałek z Easton. Urażona Debbie Harry umieściła swój numer na płycie wydanej rok później i zatytułowanej "The Hunter", która do 1999 roku była ostatnim albumem grupy. Jaki jest ten numer? Niezwykły i znacznie żywszy. Czy sprawdziłby się w Bondzie? Sądzę, że tak. Historia muzyki bondowskiej z całą pewnością potoczyłaby się wówczas inaczej. Dziś nadal brzmi świetnie i ciekawiej niż kompozycja Contiego - czyż nie?


Ponownie przeniesiemy się w czasie, tym razem do ery Pierce'a Brosnana. Po drodze jednak interesująca anegdota odnośnie "Licence to a Kill" w której Bondem był Timothy Dalton. Czy wiecie, że zanim wybrano utwór Gladys Knight kawałek bondowski nagrał Eric Clapton? Nie? To teraz już wiecie. Niestety, utwór nigdy nie ujrzał światła dziennego i po dziś taśmy spoczywają zamknięte w sejfie EON. Szkoda, bo prawdopodobnie już nigdy nie dowiemy się jak bluesowy Mistrz gitary i jego utwór sprawdziłby się jako motyw przewodni nie tylko do tego filmu, ale także jako część serii. Wracając do Brosnana, przyjrzymy się dwóm utworom. Pierwszym z nich jest odrzucony utwór do filmu "The World Is Not Enough" grupy Straw. Brytyjska grupa, która istniała w latach 1998 - 2001 wysłała swoją propozycję krótko przed wydaniem debiutanckiego albumu w roku 1999 zatytułowanego "Shoplifting". Muzycznie jest to utwór bardzo ciekawy i stylem zbliżony do tego, który przygotowała (ostatecznie wybrana) grupa Garbage, choć sam tekst w moim przekonaniu pozostawiał wiele do życzenia. Gdyby jednak wybrano numer zespołu Straw, mogłaby być to winda do sławy. Niestety tak się nie stało, a zespół przepadł. Czy słusznie?


Drugim utworem, który przedstawię, jest odrzucona kompozycja do czwartego i zarazem ostatniego filmu Brosnana, czyli "Die Another Day". Nie jest to ulubiony odcinek serii większości fanów Jamesa Bonda, choć ma niewątpliwie swój urok. Podobnie jest z utworem Madonny, który uważa się za przekombinowany, pozbawiony naturalności i ikry. Wielu go nienawidzi i zalicza do tych najgorszych utworów napisanych na potrzeby Bonda. Zdecydowanie coś w tym jest, gdyż za dużo w nim efektów i sztucznych podbić i choć doskonale pasuje do filmu to wywołuje mieszane uczucia. Należy wziąć poprawkę, że to Madonna, ale jeśli rozpatrywać w kategorii jakości utworu to wypadło średnio. Zanim jednak zdecydowano się na królową popu rozważano wybranie kawałka, który przygotowała grupa Red Flag. Synth-popowy zespół dowodzony przez braci Reynolds nagrał bowiem utwór "Beyond the Ice". Odrzucony przez EON znalazł się ostatecznie na płycie "Fear Series" z 2002 roku oraz na singlu "Fear Level 2". Zimno falowa stylistyka wyraźnie nawiązuje tutaj do końcówki lat 80 i w przypadku Bonda od razu kojarzyć się powinna przede wszystkim z Duran Duran i A-ha czy przeróbki jaką kilka lat wcześniej popełnił Moby. To naprawdę interesujący numer, ale nie pasujący do Bonda bardziej nawet niż niesławna kompozycja Madonny. Oceńcie sami:


Na koniec części I tego artykułu przeskoczmy jeszcze do obecnej ery Daniela Craiga i do filmu "Quantum of Solace". Do tej odsłony przygód 007 powstało sporo utworów, które nie zostały wybrane. Należał do nich między innymi utwór Amy Winehouse i weteranki serii Shirley Bassey. David Arnold napisał "No Good About Goodbye" specjalnie z myślą o tej ostatniej artystce. Byłby to jej czwarty motyw zrealizowany na potrzeby serii i wspaniałe zwieńczenie kariery. Jej charakterystyczny głos z odświeżoną przez Arnolda stylistyką brzmi potężnie, nowocześnie i jednocześnie bardzo klasycznie. Totalnie nie rozumiem decyzji EON o odrzuceniu tego utworu. Ten film, choć osobiście nie uważam go za słaby, byłby znacznie lepszy właśnie z tą kompozycją w czołówce. Ostatecznie wybrany i napisany przez Jacka White'a i Alicię Keys, "Another Way to Die" ma tylu zwolenników, co przeciwników. Sprawdźcie sami jak dame Bassey zjada pana White'a na przysłowiowe śniadanie:


Ciąg dalszy nastąpi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz