Tekst napisany dla portalu Uwolnij Muzykę, z którym zakończyłem współpracę.
Minął rok, a luksusowa torpeda spada ponownie. Jeszcze rok temu, kiedy pojawił się
debiutancki album nowego projektu Roberta “Litzy” Friedricha nikt się nie
spodziewał, że to wypali. Tymczasem nie tylko wypaliło, ale równo w rok po
premierze debiutu, zaowocowało kolejnym krążkiem – “Robakami”.
Posunięcie
ryzykowne, ale i ta płyta jest strzałem w dziesiątkę – mroczniejsza, cięższa i trudniejsza
od swojej poprzedniczki, jest znacznie lepiej zrealizowana i podobno
błyskawicznie znika ze sklepów muzycznych. Fenomen Luxtorpedy to przede
wszystkim świetne, niezwykle prawdziwe i życiowe, niemal banalne teksty podane
w żywiołowym, ostrym gitarowym sosie, ogromna doza przebojowości i brak
wypełniaczy.
Już pierwszy kawałek “Pies Darwina” daje kopa w tyłek czy
też raczej uderza jak woda sodowa do głowy, a wszystko za sprawą rewelacyjnego
połączenia surf rockowego riffu ze stonerowym szlifem, punkową zadziornością i
rapowanym tekstem. Jeszcze lepsza jest “Serotonina”, która może kojarzyć się z
najlepszymi dokonaniami Kazika Staszewskiego czy z kultowym Dezerterem. Mocnym
akcentem jest też kawałek następny – “Amnestia” – murowany hicior koncertowy, po
nim wolniejsze, ale wcale nie gorsze “Wilki dwa”. Kolejnym uderzeniem z grubej
rury jest świetny kawałek “Tu i teraz”, a potem znów zaczyna pachnieć surf
rockiem przesterowanym i wzmocnionym o prędkość pędzącej lokomotywy – “Mowa
trawa”. Definitywnie trzeba też wymienić kawałek “Raus”, który wgniata
dosłownie w fotel, choć wcale nie należy do utworów szybkich, jest wolniejszy,
ale tekst i melodia wżerają się w mózg. Kolejną petardą są “Fanatycy” –
energetyczna i niezwykle trafna metafora stanu umysłowego społeczeństwa i
panującej polityki.
Niewymienione utwory nie odstają od całości, wręcz
przeciwnie uzupełniają ją. Mógł Litza z ekipą nagrać półprodukt relatywnie
gorszy od debiutu, nagrać drugi taki sam album, ale nie zrobił tego. Nagrał
płytę, która zmiata całą podobną konkurencję, jeśli takowa w ogóle istnieje, z powierzchni ziemi. Płytę, która
nie została zrobiona na odwal czy dla kasy, tylko dla słuchaczy, którzy
zachwycili się debiutem i nie tylko dla nich. “Robaki” pokazują, że można
zrealizować album napisany tylko i wyłącznie po polsku, który będzie o czymś, a
nie o przysłowiowej dupie Maryni. Można nie lubić Kazika czy Arki Noego – ja
nie lubię, ale Luxtorpedy nie lubić się nie da, bo to świetna kapela i ich
drugi materiał jest po prostu świetną płytą. Ocena: 7,5/10
Świetna płyta i tylko 7,5?
OdpowiedzUsuńA czemu nie? To, że świetna nie musi od razu oznaczać czegoś na tyle wspaniałego, żeby zasługiwać na wyższą ocenę. Poza tym jest to ocena wysoka i na granicy tego czegoś więcej. I jeszcze trzeba nadmienić, że ten tekst był dla innego portalu, gdzie nie było ocen liczbowych - tu dodane z racji przyjętej na tym polityki takiej, a nie innej strategii.
UsuńA ja Luxtorpedy lubię bardzo "Autystyczny". i na razie nic poza tym... :p
OdpowiedzUsuń