czwartek, 13 września 2012

R12/40: State Urge (8 IX 2012, Młody Byron, Sopot)


W Sopockim Młodym Byronie w Dworku Sierakowskich w sobotę, ósmego września działo się dużo, bo okazji było dużo. Zakończenie tegorocznej edycji sceny letniej teatru "BoTo", druga rocznica działalności kawiarni, urodziny jej gospodarza oraz koncert gdyńskiego zespołu State Urge, który zagrał tam po raz trzeci, tym razem z okazji premiery swojej drugiej epki, zatytułowanej "What Comes Next?"....


Spektakl światła i dźwięku, bo tak należałoby nazwać koncert SU rozpoczął się z lekkim poślizgiem czasowym, ale jak najbardziej można im to wybaczyć, bo, to co się działo w pełni rekompensowało czas oczekiwania. Przez kilka minut grali ukryci za teatralną kurtyną, która gdy tylko się rozsunęła ukazała kwartet w całej okazałości. No prawie, bo przysłaniała ich jak zwykle buchająca mgła i różnorodne efekty świetlne. Najlepiej to wyglądało wtedy gdy cała scena była oświetlona intensywnym niebieskim światłem albo złotą poświatą. Kilka razy pojawiła się nawet czerwień, ale tej było chyba trochę za mało. Owe efekty świetlne, choć jeszcze chyba nie do końca dopracowane, bardzo ciekawie kontrastowały i uzupełniały się z dźwiękami granymi przez chłopaków. Szczerze mówiąc obok takich efektów świetlnych chętnie by widziało się jakieś wizualizacje na ekranie (zwłaszcza w utworze "Illusion") czy nawet efekty pirotechniczne (na to mam nadzieję przyjdzie czas i miejsce).

Publiczność i trochę świetlnych kompozycji
Obok utworów znanych już z poprzedniej epki "Underground Heart" State Urge zaprezentowało w całości materiał z nowej płyty 'What Comes Next?". Pomiędzy nimi słychać różnice dość istotne, chyba nawet bardziej niż słuchając ich nagrań z płyt w zaciszu domowym. Można by nawet powiedzieć, że w porównaniu z nowymi utworami wypadają one blado i trochę niedojrzale. Ale to tylko część prawdy. Złe utwory przestają zachwycać właściwie po pierwszym odsłuchu, tymczasem kawałki, które grają chłopacy wcale nie są złe. Wręcz przeciwnie są bardzo dobre, chciałbym się pokusić nawet o stwierdzenie, że są doskonałe i idealne. Ale to też nie tak, bo są odtwórcze i nie odkrywają niczego nowego, poruszają się po gruncie, którzy wszyscy wielbiciele takiego grania znają i kochają, a skoro lubimy to, co znamy, a niektórych zespołów brak (jak choćby Pink Floyd) SU jest piękną alternatywą dla tego stanu rzeczy. Są wehikułem do podróży w czasie i przestrzeni.
Takim, przy którym można swobodnie odpłynąć i zatopić się w pojedynczym elemencie.

Joanna Gadomska i Marcin Cieślik

Brzmią te określenia jak wytarte frazesy i w gruncie rzeczy takimi są, ale cóż innego można napisać o zespole, który autentycznie zachwyca? Który porusza granymi dźwiękami i emocjami w nimi zawartymi do głębi? Ilekroć przychodzę na ich koncert, albo akurat puszczę sobie ich płytę czuję to, co coraz rzadziej udaje mi się wychwycić w nowej muzyce, u nowych zespołach: czystą, nieposkromioną radość tworzenia. A także wielkie zamiłowanie do klasyków muzyki nie tylko rockowej, ale także jazzowej, które doskonale odzwierciedla się w ich interpretacjach "Comfortably Numb" Pink Floyd, czy w fantastycznym wykonaniu "I put a spell on you" Niny Simone (w którym wystąpiła gościnnie Joanna Gadomska).

Nie ma sensu rozpisywać się o każdym utworze z osobna, bo tak naprawdę bez tego, co można było zobaczyć nie da się tego zrobić. By w pełni poczuć czym jest muzyka State Urge nie wystarczy ich usłyszeć, ale trzeba ich też zobaczyć (nawet oczyma wyobraźni, dodać sobie malowane ich dźwiękami pejzaże i psychodeliczne obrazy). Będąc na takich koncertach jeszcze mocniej można docenić upór i determinację z jaką chłopaki kreują swój muzyczny świat i pozostaje mi tylko życzyć, sobie i innym, żeby każdy wieczór spędzony z nimi był równie magiczny jak ten.

1 komentarz:

  1. Tak, ja też widzę (słyszę), ze w porównaniu z tymi nowymi utworami, słabe sa jakby z piętra poniżej, ale na pewno nie jest to złe piętro. generalnie - ukłon dla chłopaków i trzymam kciuki, zeby tak dalej! :)

    OdpowiedzUsuń