środa, 12 września 2012

Gówno - Czarne Rodeo (2012)



Tekst pierwotnie zamieszczony na Uwolnij Muzykę, najwyraźniej jednak okazał się zbyt kontrowersyjny dla polityki portalu i został stamtąd zdjęty. Wszelkie rzekome błędy czy nieścisłości w nim zawarte mogą być moim niedopatrzeniem, ale idealnie wpisują się w konwencję żartu i swoistej prowokacji.

Granice zostały przekroczone, Gówno (nadal) nie zachwyca. Drugi album studyjny gdańskiego Gówna jest dłuższy od swojego poprzednika zatytułowanego “To nie jest kurwa Pink Floyd”, ale nadal pozostawia wiele do życzenia. Nie jest to muzyka piękna ani tym bardziej odkrywcza. Panowie po raz drugi postanowili przejść przez drzwi, które zostały otwarte dawno temu i niestety nadal nie potrafią znaleźć za nimi swojego miejsca. Sięgają po patenty ograne i nudne, nie potrafią tchnąć w nie nowego życia.


Znacznie bardziej dopracowane brzmienie to nie wszystko co można by w tym graniu zmienić. Brakuje pomysłu, czegoś własnego i przede wszystkim odrobiny subtelności. Album jest agresywny, pełen nienawiści i anarchistycznego podejścia, ale nie ma w nim miejsca na refleksję, melodię i własny styl. Szybkie, rwane riffy i wykrzykiwany pseudowokal nie porusza. Nie śmieszą mnie też kompletnie żarty w rodzaju utworu “Ja Cię nie lubię” (wydanym jako singiel pod tytułem “100 lat”). Nawet wrogowi bym takich życzeń nie złożył. Są pewne granice, nie tylko smaku, ale także wynikające z wychowania, a także słuchalności niektórych płyt. Ta płyta to jazgot i zgiełk w najgorszym wydaniu. Możliwe, że założeniem Gówna jest granie w sposób gówniany i upajanie się tym gównem, ale to nie jest sztuka. Sztuką byłoby zrobić gówno na środku sali wystawowej; sięgając po wytarte punkowe frazesy, wyblakłe i przebrzmiałe emocje i nie ukrywajmy gównianą produkcję nie tylko popadają w sztampę, ale także we własne gówno i co gorsza nie umieją z niego wyjść.

Nigdy nie lubiłem punk rocka, nie przemawiał do mnie i nie przemówi, Gówno też tego nie zmieni, bo jest kiepskie. Nie boję się tego powiedzieć głośno, bo to płyta, po którą sięgną fani gatunku i zespołu, dla mnie jest po prostu gówniana, bowiem każda sztuka ma granice, a tu granice zostały przekroczone i nie chcę się rozczulać i wznosić zachwytów nad sztuką, którą tylko taką udaje (i nie pomoże tu także lokalny patriotyzm), która samym zapachem odrzuca i nie zachęca do posmakowania. Ocena: 4/10


1 komentarz:

  1. Znalazłam jeden plus lekko dodatni - solówka gitarowa ujdzie w większym tłoku.

    OdpowiedzUsuń