poniedziałek, 22 kwietnia 2013

R12/64: Riverside (21 IV 2013, Parlament, Gdańsk)



Skok w nadświetlną...


Byłem w liceum kiedy usłyszałem ich muzykę po raz pierwszy, a było to jeszcze za nim poznałem Dream Theater. W niemal dziesięć lat później pierwszy raz usłyszałem ich na żywo, nie wiem czemu nie udało mi się dotrzeć nigdy na ich koncert wcześniej. Ten moment, w którym zaczyna się słuchać jakiegoś zespołu jest szczególny, ale ten moment, w którym zdajemy sobie sprawę jak ważny w naszym życiu jest ten zespół jest jeszcze szczególniejszy. Wcześniej nie udawało mi się dotrzeć na ich koncert, i choć moment największego zachwytu minął wraz z końcem liceum, najnowszą płytę kupiłem. A teraz, wreszcie poszedłem na koncert. Riverside…


Ostatni na polskiej części trasy „New Generation Slaves” promującej piąty album „Shrine of New Generation Slaves” na pewno zapisał się w pamięci jako wieczór szczególny i niezwykły. Niemal dwugodzinny koncert zdominowały utwory z najnowszej, wydanej w styczniu, płyty, ale nie zabrakło też innych utworów z płyt wcześniejszych. I tak obok wszystkich numerów z najnowszej (oprócz „Deprived” i „Coda”) zabrzmiały trzy utwory z płyty „Anno Domini High Definition” („Driven to Destruction”, „Egoist Hedonist” oraz „Left Out”). Zagrali także jeden utwór z epki „Memories In My Head”, a mianowicie „Living In the Past” i kilka numerów z „Reality Dream Trilogy”, czyli z ich trzech pierwszych płyt. Pośród nich zabrzmiał „02 Panic Room”, który fantastycznie połączył się z „We Got Used to Us” z płyty najnowszej. Na bis zabrzmiał też „Conceiving You” z „Second Life Syndrome”, zresztą jeden z moich ulubionych, w tym też momencie popłynęły mi łzy szczęścia, a po nim na koniec „Celebrity Touch” (singiel z najnowszego albumu) w pełnej, a nie radiowej wersji.

Mariusz Duda
Mimo końca tej części trasy, muzycy byli w wyśmienitej formie, nie było widać po nich zmęczenia. Duda co jakiś czas przeplatał utwory basowymi popisami, a Michał Łapaj zagrał nawet wstęp do „Perfect Strangers” Deep Purple, ale to była jedynie zmyła poprzedzona słowami Mariusza: Byliśmy już polskim Pourcipine Tree [publiczność: NIE!!!!], byliśmy już polskim Dream Theater [publiczność: NIE!!!!], a na nowym albumie wystarczyły dwa numery z klawiszami Hammonda, żeby… [publiczność klaszcze]. Publiczność entuzjastycznie reagowała na każdy kolejny utwór, dała się wciągnąć we wspólne śpiewanie, ale wolała słuchać muzyki w skupieniu, aniżeli skakać pod sceną, choć na koniec kilka osób zaczęło się mocniej gibać, a jeden chłopak skakał cały koncert i nie, nie byłem to ja. A sala Parlamentu była wypełniona po brzegi, łącznie z lożami.


Michał Łapaj
Trasę supportowała warszawska grupa Maqama, ale nie powaliła mnie. Jak dla mnie była to nijaka kopia Toola i gwiazdy, czyli Riverside. Bardzo możliwe, że jeszcze się wyrobią, ale nie było w ich graniu nic porywającego.


Riverside zagrało znakomity, magiczny koncert, który nie tylko zakończył mój weekend koncertowy, ale także jeszcze mocniej dał mi do zrozumienia jak bardzo lubię ich muzykę. Żałuję, że nie widziałem ich wcześniej na żywo, ale wiem, że kolejnego koncertu również nie przegapię. Nie mam też wątpliwości, że Riverside to zespół, którego nie musimy się wstydzić, wręcz przeciwnie, powinniśmy być z nich dumni, dla mnie i chyba nie tylko dla mnie, to jeden z najlepszych i najciekawszych polskich zespołów, które nie małą karierę robią także za granicą. Nie boję się także stwierdzić, że z większych polskich zespołów – jest to zespół najlepszy. Po prostu są fantastyczni.

Zdjęcia własne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz