Lupus z grupą Earthship (od lewej: Sabine Oberg, Dennis Boettcher, Jan Oberg oraz Lupus) |
Spawanie metali ciężkich w
Wydziale Remontowym to już historia, która odżywa w murach Stoczni Gdańskiej za
sprawą koncertów takich grup jak Earthship. Swój pierwszy anglojęzyczny wywiad
przeprowadziłem z członkami niemieckiego zespołu. Na pytania odpowiadają:
basistka Sabine Oberg, gitarzysta i wokalista Jan Oberg oraz perkusista Dennis
Boettcher.
Lupus: Opowiedzcie jak przebiega Wasza trasa.
Jakieś przygody, problemy czy może szczęśliwie jednak nie?
[życzliwy śmiech całej trójki]
Dennis Boettcher: Jak na
razie to chyba najgorsza nasza trasa. Przybyliśmy do Paryża, gdzie zagraliśmy
wyśmienity koncert ze znakomitą szwedzką grupą Horisont, spędziliśmy tam bardzo
rozrywkową, wesołą noc i następnego dnia, kiedy pakowaliśmy się do naszego busu
okazało się, że ktoś nam podziurawił nożem opony.
Sabine Oberg: Trzy, kompletnie sflaczałe opony…
DB: Dokładnie, trzy kompletnie sflaczałe opony, które musieliśmy
naprawić, trochę napompować i jeszcze trzeba było udać się na stację benzynową.
Po naprawie samochód nam stanął jakieś 300 kilometrów od Dunkierki. I to nie
wszystkie historie, jakie spotkały nas w przeciągu trzech dni. Nasz dobry
przyjaciel, drugi sprzedawca w koncertowym sklepiku, uderzył się przypadkowo
kablem w oko i musiał się udać w środku nocy do szpitala.
SO: Grał z nami wtedy dwa numer y i jakoś nieszczęśliwie się
złożyło, że się nim uderzył, tym kablem,
i dość mocno zranił. Same koncerty jednak były świetne, ale jak to się
mówi: gówno i tak się trafiło. [śmiech]
L: Prawda, gówno się zdarza. W każdym razie dość przykre sytuacje… Był to
Wasz jedyny koncert w Polsce, podczas obecnej trasy. Czemu tylko jeden gig i
czemu akurat w Gdańsku?
DB: W Polsce graliśmy już na tegorocznym Assymetry Festival we
Wrocławiu w okresie świątecznym [Czwarta Edycja festiwalu odbyła się w Browarze
Mieszczańskim w dniach 3-5 maja tego
roku, Earthship zagrało 3 maja – przyp. red] i postanowiliśmy wrócić do Polski
podczas kolejnej trasy, która właśnie się odbywa. Nasz menadżer nawiązał
kontakt z Olą [chwila zastanowienia] promotorką tego miejsca. Ona nas zaprosiła
tutaj, a my się zgodziliśmy i oto jesteśmy. [śmiech]
SO: Chcieliśmy zorganizować więcej koncertów, ale ten był takim
jakby zorganizowanym na ostatnią chwilę i nie było możliwości na załatwienie
większej ilości występów w Polsce. Zamierzamy jednak wrócić na wiosnę i wtedy
zagramy tutaj więcej koncertów.
L: To super. „Iron Chest” – to Wasz drugi album studyjny. Opowiedzcie o
nim. Czy są jakieś podobieństwa, jakieś zdecydowane różnice między „Exit Eden”
[debiutancki album grupy z 2010 – przyp.red]?
Jaka jest formuła najnowszego materiału?
SO: Różnice są na pewno zauważalne.
Jan Oberg: Są zupełnie różne. [śmiech]
DB: Jeśli wsłuchać się w nowy album dokładnie, da się zauważyć, że
jest płynniejszy [w oryginale „organic” (dosł. organiczny; naturalny, żywy) –
przyp. red.]. Pierwsza płyta była czymś zupełnie nowym dla nas, bardziej
surowym, czymś na kształt zgrywania się ze sobą. Związku z tym był
mroczniejszy, cięższy, może trochę nawet bym określił, że chaotyczny. Chcieliśmy,
żeby był on szczery i wypływał bezpośrednio z nas samych, żebyśmy lubili do
nich wracać. Uwielbiam je teraz grać, bo w zestawieniu z drugim, wszystko jest
żywsze, właśnie takie organiczne…
SO i JO: Bardziej
stonerowe… [śmiech]
DB: Właśnie. Weszliśmy razem do studia mając pięć albo sześć nowych
kawałków gotowych do nagrania, do następnych mieliśmy kilka pomysłów, jakieś
riffy, groove’y , które połączyliśmy ze sobą i powstał nowy album, który
uważamy za dobrą, szczerą robotę.
L: Kiedy zakładaliście Earthship połowa składu wywodziła się z The Ocean
[gitarzysta Robin Staps, który z Earthship już nie gra oraz gitarzysta Jan
Oberg, obecnie zespół występuje jako trio – przyp. red.]. Stąd zadam Wam
pytanie zbliżone pytanie do poprzedniego: czy są według Was jakieś różnice i
podobieństwa miedzy Earhtship, a The Ocean?
JO: Pierwszemu albumowi było znacznie bliżej do The Ocean niż
najnowszemu. Jednakże zarówno Earthship, jak i The Ocean grają po prostu ciężką
muzę. I sądzę, że to tyle. [śmiech]
L: No dobra. Chciałbym Wam zatem zadać pytanie odnośnie gatunków. Czy
akceptujecie takie szufladkowanie gatunkowe, czy raczej Was to mierzi,
przeszkadza?
DB: Nie, dlaczego? Myślę, że możemy żyć z nimi wszystkimi. Zabawnie
się czyta to, co piszą o nas w recenzjach, o tym jak jest odbierana nasza
muzyka i jaka to odmiana tej muzyki. Na pewno nie obrażamy się o takie
szufladki, bo wszyscy kochamy słuchać doomu, mamy słabość do załamań
stylistycznych, nawet do stoneru i czerpiemy z tego. Fajnie jest po prostu przeczytać
o tym, co dziennikarze słyszą w naszej muzyce.
JO: Ja oto nie dbam. Prawda jest taka, że Ci co chcą nas słuchać i
tak się ujawnią.
SO: Według mnie, Earthship jest czymś pomiędzy nimi, wypadkową. Dla
słuchaczy stoner raczej jesteśmy troszkę za ciężcy, a dla metalowców,
prawdopodobnie będziemy niezbyt metalowi. Dlatego nowy album jest jakby próbą
pogodzenia obu grup, różnej stylistyki i pociągnięcia za sobą większej ilości
ludzi, owych potencjalnych słuchaczy, którzy są otwarci i są w stanie poczuć w
takiej muzyce większą ilość inspiracji.
L: Rozumiem. Chciałbym Wam zadać pytanie odnośnie inspiracji z
zamierzchłych czasów, z lat 70 ubiegłego wieku. Jakieś ważne dla Was zespoły?
Szczególnie zależałoby mi na innych niż Black Sabbath i tych znaczących: o
takich mniej znanych lub wcale nieznanych.
DB: W takim razie wtopa, bo Black Sabbath na pewno do takich naszych
ulubionych grup należy. [śmiech] Z lat 70… myślę, że takim zespołem na pewno
jest Grand Funk Railroad i z całego serca ją polecam. Lubię też posłuchać
czystych wokali, więc na pewno The Eagles.
JO: Dla mnie takim kimś, w tym przypadku, będzie Adriano Celentano.
[włoski piosenkarz, aktor i reżyser –przyp.red]
L: Powiedzcie mi o przyszłości Earthship. Co zamierzacie po tej trasie i
w późniejszym czasie?
SO: Na pewno planujemy kolejny, trzeci album. A potem… w sumie, to
dopiero pomyślimy…
DB: Myślę, że popłyniemy z nurtem tego co nadejdzie. Cokolwiek się
wydarzy i gdziekolwiek nas przywieje. Ta trasa udowodniła nam, że jesteśmy
żywiołem, któremu potrzebna jest scena. I taką drogą chcemy podążać.
L: Brzmi dobrze. Czy chcecie dodać coś od siebie? Powiedzieć coś
szczególnego polskim fanom i słuchaczom Waszego grania?
SO: Trzymajcie się mocno!
DB: Na pewno chcemy podziękować za wszelkie wsparcie. Za
niesamowitą energię, porządne i sprawne nagłośnienie, bardzo dobrą
przyjacielską obsługę oraz za niewiarygodny odzew z Waszej strony. Naprawdę
dzisiejszej nocy było świetnie. Także na pewno dziękujemy za wszelkie wsparcie
i pojawimy się tutaj po raz kolejny.
SO: Kochamy Polskę. Dodam, że mój tata urodził się w Gdańsku.
L: A to ciekawa sprawa…
SO: Prawda? [śmiech] Tak, kochamy Polskę i na pewno tu wrócimy.
L: W takim razie zapraszamy ponownie do Polski, do Gdańska. Ja nie mam
już więcej pytań. Dzięki wielkie za wspaniały koncert i interesujący wywiad.
SO: Również dziękujemy.
JO [łamaną polszczyzną]: Dziękuję!
Wywiad został przeprowadzony w gdańskim Wydziale Remontowym zaraz po koncercie Earthship razem z gdyńską supergrupą 1926 w dniu 13 października 2012 roku.
No proszę, herr Lupus coraz szerzej i szerzej... No i oby tak dalej. Gratulacje :)
OdpowiedzUsuń:) Mam nadzieję, że będzie więcej takich "zagranicznych" wywiadów.
UsuńRozwijasz się. ;)I dobrze :)
OdpowiedzUsuńp.s.kolezanka pożyczyła mi nową Musierowicz. dobre!!!
Staram się ;) Co do Musierowicz, choć to nie temat muzyczny, a zwłaszcza powiązany z powyższym zespołem, to poczekam, aż będzie w mojej zaprzyjaźnionej bibliotece.
Usuń