Trzy fale: ciepła, zimna i gorąca. Ta ostatnia wręcz gorąca jak lawa. Tak można by w skrócie podsumować sobotni koncert w gdańskim Wydziale
Remontowym. Łódzkie Wieże Fabryk promowali swoją najnowszą płytę „Cel i światło”
wydanej przed miesiącem, wrocławskie Guantanamo Party Program kąsało
ekstremalnym metalem, a trójmiejski GARS zabrzmiał tak jak powinien, mocno i
potężnie.
Kilka minut po dwudziestej na
scenie Wydziału Remontowego rozpoczął się jeden z najciekawszych kwietniowych
koncertów, rozstawili się na niej bowiem chłopaki z zespołu GARS i zagrali
utwory ze swojej ostatniej płyty „Gruzy Absolutu, Rewizja Symboli”, a także zaprezentowali
najnowszy utwór, którego wcześniej nie wykonywali na żywo. Jakoś nigdy nie
miałem szansy usłyszeć ich koncertu od początku do końca, bo zawsze kiedy grali
a byłem obecny na ich występie, akurat szedłem na wywiad z warszawskim Thesis.
Innych razów nie pamiętam, ale mając w pamięci bardzo dobrą drugą płytę GARSów
nie spodziewałem się, że koncertwo brzmią jeszcze potężniej, jeszcze ciekawiej.
Duża w tym zasługa świetnego nagłośnienia Wydziału, a sami GARSi dali naprawdę
dobry koncert.
Jako drugi zespół, zagrały łódzkie Wieże
Fabryk, na których wizytę w Gdańsku bardzo się ucieszyłem. Wiele słyszałem o
tym, że na koncertach są jeszcze lepsi niż na swoich płytach i potwierdzam, są
niesamowici. Idealnie też dopasowała się do nich nazwa klubu, bowiem stoczniowe
maszyny dosłownie poszły w ruch. Wieże Fabryk zaserwowały podróż w lata 80,
wtedy właśnie zimna fala najprężniej się rozwijała, żeby wspomnieć choćby Made
In Poland, którego zresztą przedstawiciel Piotr Pawłowski był w Wydziale
obecny. Łódzka grupa zagrała prawie godzinny set w ramach którego znalazły się
utwory z najnowszego albumu „Cel i światło” oraz kilka numerów z poprzedniego zatytułowanego
„Dym”. Nie zabrakło „Frontu”, który został zagrany dwukrotnie, bo także na bis,
jak również „Kłębów dymu”, „Psów”, „Od A do O”, „Huku”, „Papierosa” czy
tytułowego „Cel i światło”. Z płyty „Dym” zabrzmiało zaś „Poczucie zagrożenia”,
„Wojna”, „Punkt”, „Kosmos”, „Świt” i „Tak dobre”.
Ostatni pokazał się Guantanamo
Party Program, który z kolei zagrał najciężej i najgęściej z wszystkich. Ich
muzyka będąca wypadkową post-hardcore’u i sludge była nie tyle nisko strojona
ile intensywna i chyba przede wszystkim agresywna. Na pewno można było się
dosłuchać wpływów grupy Kylesa, Isis czy Rosetta. Jednak nie przypadli mi do
gustu tak bardzo jak bym tego oczekiwał, może była to kwestia już dość późnej
godziny i jakiegoś wewnętrznego zmęczenia, a może kwestii, którą zawsze biorę
pod uwagę przy nowych dla mnie rzeczach: a mianowicie wokalu, dla mnie był
kompletnie niezrozumiały. Miałem z nim tak jak przy Machine Head: świetne
granie i wokal, który nie wchodzi, jakoś nie pasuje, przynajmniej mi. Mam
nadzieję jeszcze usłyszeć GPP na żywo i przekonać się także do wokali, bo
granie było potężne i naprawdę nieźle dające po głowie.
Zróżnicowany muzycznie wieczór w
Wydziale Remontowym na pewno należał do udanych i do najcieplejszych z naszej
wyjątkowo późnej w tym roku wiosny, czy też raczej już lata. GARSi ponownie
pokazali, że są jednym z najciekawszych trójmiejskich zespołów w swoim, ale i
nie tylko gatunku, a GPP mnie zaintrygowało, ale nie zachwyciło. Najbardziej
jednak podobała mi się część Wież Fabryk… przez te pięćdziesiąt minut czuło się
w powietrzu klimat lat 80, poczucie, że gdzieś za ścianą szykuje się ZOMO do
ataku na nielegalne zgromadzenie. Jeśli tylko będzie okazja, żeby zobaczyć ich
w Trójmieście ponownie, kolejna podróż do lat 80 jest więcej niż wskazana. Po
prostu obowiązkowa.
Zdjęcia własne.
Fajny plakat :)
OdpowiedzUsuń