czwartek, 21 czerwca 2012

Farflung & Black Rainbows– Split (2012)



Wspólna trasa koncertowa to dobra okazja na wydanie okolicznościowego, wspólnego wydawnictwa. Na krążku ozdobionym kapitalną, iście psychodeliczną okładką znalazło się sześć kawałków, po trzy od każdego zespołu. Włoski Black Rainbows i amerykańska legenda Farflung pasują do siebie idealnie! Same smakowite kąski!

Split to specyficzny rodzaj wydawnictwa (coś w rodzaju podwójnego singla, albo epki różnych artystów), na którym umieszcza się zwykle niepublikowane lub alternatywne wersje utworów konkretnych zespołów, nierzadko zrobione też specjalnie na taki krążek, przeznaczony do celów promocyjnych. Często niestety się zdarza, że skompilowane w ten sposób zespoły są z tak zwanych różnych parafii. Na szczęście ten split nie jest niewypałem w doborze stylistyki, ani tym bardziej muzycznym.

Black Rainbows – na widok tej nazwy świecą mi się oczy, a jeszcze bardziej zapaliły mi się na widok tej okładki. Z Farflungiem jakoś nie miałem okazji się zetknąć wcześniej co mnie bardzo dziwi, bo grają bardzo podobnie jak Włosi, a istnieją znacznie dłużej (bo od 1992 roku i wydało osiem płyt, z czego najnowszą zawierającą niepublikowane dotąd utwory w tym roku).  Jak przystało na split mamy stronę A i stronę B, czyli osobne części przeznaczone dla konkretnego zespołu. Każda z tych stron zawiera około osiemnaście minut muzyki, czyli razem ponad trzydzieści siedem minut space rockowej przestrzeni, brudnych stoner rockowych riffów i kraut rockowych pędów. Na pierwszej połowie znalazł się więc Farflung, a na drugiej Black Rainbows.

Pierwszy numer Farflunga „Lupine” otwiera gong, a potem na ciemnym tle słyszymy język niemiecki i wtedy wchodzi niski i brudny riff gitary, piski i jęki i naturalnie żwawa perkusja. Jako, że nie znałem tego zespołu wcześniej skojarzyło mi się to granie z eksperymentami Jacka White’a wrzuconego do kociołka zimno falowego i gotyckiego (Bauhaus się kłania!). Świetny, mocno wkręcający się w głowę numer. Po nim „Pushing Hole In The Twilight” – kosmiczny numer brzmiący jak… U2 połączone z Hawkwind i to dosłownie! I jeszcze ten indie rockowy odbijany się od ścian wokal, a wszystko podkręcone do obrotów energetycznych i z pozytywnym flowem. Numer trzeci „No Circuit” z początku jest znacznie wolniejszy, mroczny jak we wstępie do „Lupine”, ale i dłuższy. Długie wejście narasta do bujającego brudnego riffu i licznych charakterystycznych dla space rocka pisków. Dobra robota, ale dwa pierwsze kawałki zwalają z nóg.

Black Rainbows prezentuje się wcale nie gorzej. Podobnie jak Farflung zrealizowało zupełnie nowe utwory, choć niewykluczone że powstały przy okazji wyśmienitej płyty „Supermothafuzzalicious!!” (recenzja dostępna tutaj) . Otwiera drugą połowę „Let It Shine” klasyczny stoner rock z elementami hard rocka i naturalnie z space’owymi piskami. Fenomenalny, tak charakterystyczny dla Włochów lekko tłumiony dźwięk tła i wysunięte na przód gitary oraz dudniąca perkusja dopełniają całości. Drugi kawałek, podobnie jak w przypadku trzeciego albumu, posiada tytuł na którym można sobie połamać język – „The River,The Moon, The White Lake, The Megaelectrofantafuzzspace”. Przewspaniały neologizm i przewspaniały utwór: najpierw mroczny kosmiczny wstęp i następnie przyspieszenie (ale utrzymane w wolnym tempie) z wibrującym riffem zarówno gitar, jak i basu. A pasaż instrumentalny z pauzami – wyśmienitość i uczta dla uszu. Finałowy „The Devil & The Dream”, podobnie jak w przypadku Farflunga też jest dłuższy. Najpierw wejście gitar, potem dołącza perkusja i przestrzenne przeszkadzajki, również utrzymany w wolniejszym tempie i jakby bardziej wyjęty z drugiej płyty „Carmina Diabolo” (recenzja dostępna tutaj).

Nieoczekiwane wydawnictwo z ulubionym zespołem w ramach którego poznaje się inny fantastyczny zespół w dodatku w tych samych klimatach poprawia humor. Przez te trzydzieści siedem minut nie ma miejsca na nudę (jak dla mnie mógłby być nawet dłuższy), zwłaszcza w pierwszej połowie, bo nie ukrywam, że po Black Rainbows spodziewałem się lepszych utworów. Może to jest split, ale na pewno warty uwagi i godny polecenia wielbicielom psychodelicznego stoner rocka.

OcenaFarflung 5/5 Black Rainbows 2,5/5 Razem: 7,5/10

 



1 komentarz: