Améthystos – dosłownie znaczy po
grecku „niepijany”, czyli po prostu „trzeźwy”*. To greckie słowo oznacza też
przejrzysty minerał, odmianę kwarcu mlecznego o lekko fioletowej barwie.
Wreszcie, jest to nazwa włoskiego thrashera należącego do nurtu revivalu heavy
metalu w stylu lat 80. I to wcale nie jest trzeźwa muzyka, wręcz przeciwnie…
Grupa powstała w 2003 roku w
Palermo, na Sycylii, a ta, jak wiadomo należy do Włoch. Obecnie w skład zespołu
wchodzi basista Silvio Lo Monaco, perkusista Ricardo Barbiera, gitarzysta
Edoardo Priano oraz śpiewający gitarzysta Antonino Lo Monaco. W 2008 roku
wydali demówkę pod tytułem „Justice Is Done”, a 23 maja 2011 roku miała
premierę ich debiutancka płyta „Time Of Slaughters”.
Świetne instrumentalne intro „Pandemonium”
nie zapowiada tego co nastąpi w numerze kolejnym. „Subversive Mind” otwiera
melodyjne wejście, a potem zaczyna się klasyczna, szybka thrashowa jazda. Ale nie słychać żadnych kopii ani wyraźnych
skojarzeń, wyraźnie przebija się włoski akcent w angielszczyźnie i
kontrastujący z gitarami bas (wraca się ostatnio coraz częściej do intensywnej
warstwy basu, która nie jest przez nic zagłuszana i tłamszona, chwała Bogom). Następnie
kawałek tytułowy – kolejne soczyste wejście i średnie, lokomotywowe tempa z
przewagą buchającej, gorącej pary, mięsiste brzmienie fantastycznie uwypukla
masywną sekcję rytmiczną i potężną perkusję. Wyśmienity numer. Po nim „Entrapped”
z początku w znacznie wolniejszym tempie, potem przybierający na sile. Intrygujące
basowe zagrywki i kapitalna współgra gitar. „Justice is Done” wylądował na
pozycji piątej. Szybszy i bardziej melodyjny, mogący troszkę przywołać
skojarzenia z wczesnym Megadeth, naturalnie znacznie lepiej zrealizowanym, a
przy tym zachowując całą magiczną surowość, tak ważną dla thrash metalu. Po prostu
killer.
„Attitude to Agression” zgodnie z
tytułem jest agresywny. I szybki. I bardzo melodyjny. Kolejny rasowy thrashowy
killer, którego chce się słuchać bez końca. A wstęp i koniec jak nic kojarzy
się z kultową grą Grand Theft Auto – przynajmniej mi. Jest też „metalowy hymn”,
czyli „Explosive Metal Night”. Kolejne świetne, dłuższe wejście, a końcowy pasaż
instrumentalny z galopadami solówek wgnieść w fotel po prostu musi, szybkie
zerwanie i akustyczny wstęp numeru przedostatniego, rewelacyjnego instrumentalnego
„The Stone Of Tears”. Długaśne, progresywnie rozwijające się w czasie usypianie
czujności i następuje przywalenie, choć utrzymane w zdecydowanie wolniejszych
tempach. Ballada i w dodatku bez wokalu wypada wyśmienicie i fenomenalnie
prezentuje umiejętności muzyków. Miejscami może się skojarzyć z innym
przedstawicielem revivalu heavy metalu lat 80, brytyjską grupą Warpath, którą
swego czasu rekomendował sam Bruce Dickinson (obecnie nic nie wiadomo o
statusie tego zespołu), tylko, że znacznie lepiej zrealizowanego i bogatszego,
zarówno kompozycyjnie, jak i emocjonalnie, bo od nich aż kipi. Po akustycznym,
lirycznym epilogu następuje ostatni, dziewiąty killer: „Welcome to Hell”. Wyraźnie
i silnie inspirowany Metallicą, a zwłaszcza numerami „One” i „Escape” jest
potężny jak czołg, miażdży i zmienia w popiół wszystko dokoła. Środkowy instrumentalny
pasaż, który na pewno wyda się znajomy (Iron Maiden?) i końcowe jeszcze
mocniejsze przywalenie, które jest już totalnym oldschoolem.
Nie da się ukryć, że jest to
nadzwyczaj dobra płyta. Zarówno pod względem realizacyjnym, pod względem czasu trwania (troszkę powyżej trzech kwadransów), jak i
kompozycyjnym. Jest świeża, nawiązująca do epoki i przy tym nie wtórna. Do tego
słychać wyraźny, własny styl, który nie jest redefinicją stylów grup uznanych i
wciąż tworzących z lepszym lub gorszym skutkiem, ale nowym odczytaniem,
świadomym wykorzystaniem zdobyczy technologii dwudziestego pierwszego wieku z
pełnokrwistym, fascynującym thrash metalem jak wyjętym z pięknych lat 80.
Ocena: 9,5/10
25 czerwca 2012 roku, w gdańskim klubie Hi-Fi Amethyst zagra koncert w
ramach Time to Slaughter European Tour 2012. Koncert jest organizowany przez
Metalmaniax Managment, LupusUnleashed objął patronat medialny nad wydarzeniem.
*Według greckich wierzeń picie z ametystowych czar i
kielichów zapobiegało upiciu się.
No co tu będe w bawełnę owijać : te gitarki, to jakbym Metalikę słyszała. Taką z czasów "Kill'em All". :) Tym razem mi sie podobało. :)
OdpowiedzUsuńI chyba pierwszy raz w życiu słucham metalu z Włoch ;p
Cieszę się, że coś nowego udało się posłuchać :) A co do Metallici, no trochę tak, ale to jednak nieco inne granie choć sam thrash jest bardzo schematyczny fakt faktem :)
OdpowiedzUsuń