środa, 13 czerwca 2012

Amethyst – Time Of Slaughters (2011)



Améthystos – dosłownie znaczy po grecku „niepijany”, czyli po prostu „trzeźwy”*. To greckie słowo oznacza też przejrzysty minerał, odmianę kwarcu mlecznego o lekko fioletowej barwie. Wreszcie, jest to nazwa włoskiego thrashera należącego do nurtu revivalu heavy metalu w stylu lat 80. I to wcale nie jest trzeźwa muzyka, wręcz przeciwnie…

Grupa powstała w 2003 roku w Palermo, na Sycylii, a ta, jak wiadomo należy do Włoch. Obecnie w skład zespołu wchodzi basista Silvio Lo Monaco, perkusista Ricardo Barbiera, gitarzysta Edoardo Priano oraz śpiewający gitarzysta Antonino Lo Monaco. W 2008 roku wydali demówkę pod tytułem „Justice Is Done”, a 23 maja 2011 roku miała premierę ich debiutancka płyta „Time Of Slaughters”.

Świetne instrumentalne intro „Pandemonium” nie zapowiada tego co nastąpi w numerze kolejnym. „Subversive Mind” otwiera melodyjne wejście, a potem zaczyna się klasyczna, szybka thrashowa jazda.  Ale nie słychać żadnych kopii ani wyraźnych skojarzeń, wyraźnie przebija się włoski akcent w angielszczyźnie i kontrastujący z gitarami bas (wraca się ostatnio coraz częściej do intensywnej warstwy basu, która nie jest przez nic zagłuszana i tłamszona, chwała Bogom). Następnie kawałek tytułowy – kolejne soczyste wejście i średnie, lokomotywowe tempa z przewagą buchającej, gorącej pary, mięsiste brzmienie fantastycznie uwypukla masywną sekcję rytmiczną i potężną perkusję. Wyśmienity numer. Po nim „Entrapped” z początku w znacznie wolniejszym tempie, potem przybierający na sile. Intrygujące basowe zagrywki i kapitalna współgra gitar. „Justice is Done” wylądował na pozycji piątej. Szybszy i bardziej melodyjny, mogący troszkę przywołać skojarzenia z wczesnym Megadeth, naturalnie znacznie lepiej zrealizowanym, a przy tym zachowując całą magiczną surowość, tak ważną dla thrash metalu. Po prostu killer. 

„Attitude to Agression” zgodnie z tytułem jest agresywny. I szybki. I bardzo melodyjny. Kolejny rasowy thrashowy killer, którego chce się słuchać bez końca. A wstęp i koniec jak nic kojarzy się z kultową grą Grand Theft Auto – przynajmniej mi. Jest też „metalowy hymn”, czyli „Explosive Metal Night”. Kolejne świetne, dłuższe wejście, a końcowy pasaż instrumentalny z galopadami solówek wgnieść w fotel po prostu musi, szybkie zerwanie i akustyczny wstęp numeru przedostatniego, rewelacyjnego instrumentalnego „The Stone Of Tears”. Długaśne, progresywnie rozwijające się w czasie usypianie czujności i następuje przywalenie, choć utrzymane w zdecydowanie wolniejszych tempach. Ballada i w dodatku bez wokalu wypada wyśmienicie i fenomenalnie prezentuje umiejętności muzyków. Miejscami może się skojarzyć z innym przedstawicielem revivalu heavy metalu lat 80, brytyjską grupą Warpath, którą swego czasu rekomendował sam Bruce Dickinson (obecnie nic nie wiadomo o statusie tego zespołu), tylko, że znacznie lepiej zrealizowanego i bogatszego, zarówno kompozycyjnie, jak i emocjonalnie, bo od nich aż kipi. Po akustycznym, lirycznym epilogu następuje ostatni, dziewiąty killer: „Welcome to Hell”. Wyraźnie i silnie inspirowany Metallicą, a zwłaszcza numerami „One” i „Escape” jest potężny jak czołg, miażdży i zmienia w popiół wszystko dokoła. Środkowy instrumentalny pasaż, który na pewno wyda się znajomy (Iron Maiden?) i końcowe jeszcze mocniejsze przywalenie, które jest już totalnym oldschoolem. 

Nie da się ukryć, że jest to nadzwyczaj dobra płyta. Zarówno pod względem realizacyjnym, pod względem czasu trwania (troszkę powyżej trzech kwadransów), jak i kompozycyjnym. Jest świeża, nawiązująca do epoki i przy tym nie wtórna. Do tego słychać wyraźny, własny styl, który nie jest redefinicją stylów grup uznanych i wciąż tworzących z lepszym lub gorszym skutkiem, ale nowym odczytaniem, świadomym wykorzystaniem zdobyczy technologii dwudziestego pierwszego wieku z pełnokrwistym, fascynującym thrash metalem jak wyjętym z pięknych lat 80.

Ocena: 9,5/10

25 czerwca 2012 roku, w gdańskim klubie Hi-Fi Amethyst zagra koncert w ramach Time to Slaughter European Tour 2012. Koncert jest organizowany przez Metalmaniax Managment, LupusUnleashed objął patronat medialny nad wydarzeniem.

*Według greckich wierzeń picie z ametystowych czar i kielichów zapobiegało upiciu się.


2 komentarze:

  1. No co tu będe w bawełnę owijać : te gitarki, to jakbym Metalikę słyszała. Taką z czasów "Kill'em All". :) Tym razem mi sie podobało. :)
    I chyba pierwszy raz w życiu słucham metalu z Włoch ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że coś nowego udało się posłuchać :) A co do Metallici, no trochę tak, ale to jednak nieco inne granie choć sam thrash jest bardzo schematyczny fakt faktem :)

    OdpowiedzUsuń