Płyta znajdowała się w żółtej kopercie sklejonej nalepką z taką samą taksówką, a płyta jak widać wygląda jakby była połamana - fajna sprawa swoją drogą (zdjęcie własne). |
Jedna żółta taksówka, garść pomelo, gitara basowa, perkusja i
wokalistka – oto przepis na minimalistyczną, świeżą rockową kapelę chłodzącą
jak najlepszy drink z palemką. I wcale sobie nie żartuję!
Słyszałem to trio tylko raz, na ich drugim koncercie w
karierze, podczas Permament Vacation Festival, który odbył się w gdyńskim Uchu
31 sierpnia 2011 roku. Podobali mi się, aczkolwiek trochę mnie wkurzał brak
języka polskiego w tekstach i w sumie nadal mnie wkurza, ale w większości
polskiej muzyki, aniżeli w samym Pomelo Taxi. Debiutanckie wydawnictwo tego
tria to zaledwie namiastka ich szalonych pomysłów i energii jaka przebija się z
ich grania. I co najważniejsze, nie jest to jeszcze pełna płyta, a zaledwie dwu
utworowy singiel.
Na pocztówce dołączonej do płytki, kapitalnie zresztą
wydanej, piszą tak: W poszukiwaniu największych cytrusów we wszechświecie nomadzi portowych
miast podróżują tylko taksówkami. Nie biorą jeńców, nie biorą gitar, czysty
rhytm’n’bass. Brzmi jak to trochę jak hasła z trialerów czytane przez
lektora ze śmiertelną powagą, ale nie są ani trochę przesadzone. Nad całością czuwał bowiem człowiek, który
zna się na takich hasłach i takim brzmieniu chyba najlepiej – Michał „Goran”
Miegoń, który zrealizował i wyprodukował ów singiel. Jest więc masa
przestrzeni, noise’owych szybkich zagrań i zimnofalowych naleciałości. Wreszcie
jest pozytywna energia i wpadające w ucho melodie, nie trącące radiową chałą, a
w intrygujący sposób wyróżniające się sponad nieciekawej masy. Nie wiem czy w
Polsce jest drugi taki zespół, na próżno pewnie szukać i w świecie drugiego taki zespołu.
Dowody? Pierwszy kawałek trwający niecałe dwie minuty
„Gents” to czysty hardcore, ale bez dzikich wrzasków, bezsensownego i często
nieskładnego epatowania gitarowym zgiełkiem. Tak jak pisałem rok temu w relacji
z koncertu wszystko ma tu swoje miejsce, początek i koniec, numer jest zwięzły
i żywiołowy. Po prostu świetny. Drugi numer jest spokojniejszy, bardziej
klimatyczny i… no właśnie. Tytuł to nie żadna zmyła – on brzmi jakby był nową
wersją znanego wszystkim intra z „Muppet Show”. „Pompamampam” podśpiewywane w
tle przez perkusistę i basistę kojarzy się z tymi potworami z początku
czołówki. Nie będę ukrywać: Strzał w dziesiątkę i tym kawałkiem.
O dobrych rzeczach źle nie da rady napisać. Ale jedna rzecz mnie
wkurza. Długość płytki. Niecałe pięć minut to zdecydowanie za mało i ja
stanowczo żądam i tupię nogą, że chcę więcej. A tak serio, to po prostu aż się
prosi o pełnometrażowy, a w każdym razie dłuższy materiał i oby nie trzeba było
czekać za długo, bo jeśli muzyka jest bronią, to ich granie nadaje się na
dźwiękową broń najlepiej. I jeszcze jedno; nie słuchajcie Pomelo Taxi podczas
jazdy samochodem, albo innym pojazdem, bo od nadmiaru wrażeń słuchowych może
się to niefajnie skończyć.
Ocena: 5/5 !
Intro z "Muppetów" i teledysk do "Muppets" Pomelo Taxi - do refleksji, uśmiechu, posłuchania i porównania:
Super :)
OdpowiedzUsuń