sobota, 30 czerwca 2012

Pomelo Taxi – Gents/Muppets SP (2012)


Płyta znajdowała się w żółtej kopercie sklejonej nalepką z taką samą taksówką, a płyta jak widać wygląda jakby była połamana - fajna sprawa swoją drogą (zdjęcie własne).

Jedna żółta taksówka, garść pomelo, gitara basowa, perkusja i wokalistka – oto przepis na minimalistyczną, świeżą rockową kapelę chłodzącą jak najlepszy drink z palemką. I wcale sobie nie żartuję!


Słyszałem to trio tylko raz, na ich drugim koncercie w karierze, podczas Permament Vacation Festival, który odbył się w gdyńskim Uchu 31 sierpnia 2011 roku. Podobali mi się, aczkolwiek trochę mnie wkurzał brak języka polskiego w tekstach i w sumie nadal mnie wkurza, ale w większości polskiej muzyki, aniżeli w samym Pomelo Taxi. Debiutanckie wydawnictwo tego tria to zaledwie namiastka ich szalonych pomysłów i energii jaka przebija się z ich grania. I co najważniejsze, nie jest to jeszcze pełna płyta, a zaledwie dwu utworowy singiel.

Na pocztówce dołączonej do płytki, kapitalnie zresztą wydanej, piszą tak:  W poszukiwaniu największych cytrusów we wszechświecie nomadzi portowych miast podróżują tylko taksówkami. Nie biorą jeńców, nie biorą gitar, czysty rhytm’n’bass. Brzmi jak to trochę jak hasła z trialerów czytane przez lektora ze śmiertelną powagą, ale nie są ani trochę przesadzone.  Nad całością czuwał bowiem człowiek, który zna się na takich hasłach i takim brzmieniu chyba najlepiej – Michał „Goran” Miegoń, który zrealizował i wyprodukował ów singiel. Jest więc masa przestrzeni, noise’owych szybkich zagrań i zimnofalowych naleciałości. Wreszcie jest pozytywna energia i wpadające w ucho melodie, nie trącące radiową chałą, a w intrygujący sposób wyróżniające się sponad nieciekawej masy. Nie wiem czy w Polsce jest drugi taki zespół, na próżno pewnie szukać  i w świecie drugiego taki zespołu.

Dowody? Pierwszy kawałek trwający niecałe dwie minuty „Gents” to czysty hardcore, ale bez dzikich wrzasków, bezsensownego i często nieskładnego epatowania gitarowym zgiełkiem. Tak jak pisałem rok temu w relacji z koncertu wszystko ma tu swoje miejsce, początek i koniec, numer jest zwięzły i żywiołowy. Po prostu świetny. Drugi numer jest spokojniejszy, bardziej klimatyczny i… no właśnie. Tytuł to nie żadna zmyła – on brzmi jakby był nową wersją znanego wszystkim intra z „Muppet Show”. „Pompamampam” podśpiewywane w tle przez perkusistę i basistę kojarzy się z tymi potworami z początku czołówki. Nie będę ukrywać: Strzał w dziesiątkę i tym kawałkiem.

O dobrych rzeczach źle nie da rady napisać. Ale jedna rzecz mnie wkurza. Długość płytki. Niecałe pięć minut to zdecydowanie za mało i ja stanowczo żądam i tupię nogą, że chcę więcej. A tak serio, to po prostu aż się prosi o pełnometrażowy, a w każdym razie dłuższy materiał i oby nie trzeba było czekać za długo, bo jeśli muzyka jest bronią, to ich granie nadaje się na dźwiękową broń najlepiej. I jeszcze jedno; nie słuchajcie Pomelo Taxi podczas jazdy samochodem, albo innym pojazdem, bo od nadmiaru wrażeń słuchowych może się to niefajnie skończyć.

Ocena: 5/5 !

Intro z "Muppetów" i teledysk do "Muppets" Pomelo Taxi - do refleksji, uśmiechu, posłuchania i porównania:




1 komentarz: