piątek, 10 lutego 2017

Disperse - Living Mirrors (2013)



Napisał: Jarek Kosznik

Prawie 4 lata temu, 15 lutego 2013 roku, miała miejsce premiera drugiej pełnowymiarowej płyty zespołu Disperse „Living Mirrors”. Jest to jeden z najbardziej obiecujących zespołów sceny szeroko pojętego metalu progresywnego nie tylko w Polsce ale też w skali światowej. Znakiem rozpoznawczym zespołu pochodzącego z regionu Podkarpacia jest prawdziwy geniusz gitary, prawdopodobnie najlepszy polski gitarzysta Jakub Żytecki, który pomimo bardzo młodego wieku, jest już znany i szanowany wśród czołowych muzyków z całego świata. Podczas nagrywania powyższego albumu miał zaledwie 19-20 lat! Po udanym debiucie albumem „ Journey Through The Hidden Gardens”, który stworzył chłopakom z zespołu możliwość wypłynięcia na szersze wody podczas wspólnych występów na trasie z zespołem Riverside, postanowiono zrobić następny krok. Czy płyta „Living Mirrors” przebiła swoją poprzedniczkę? Czy nastąpiła ewolucja kompozycji względem przeszłości?

Płyta rozpoczyna się utworem „Dancing with Endless Love”, który wprowadza delikatny, nieco melancholijny klimat, mogący kojarzyć się z odgłosami dzikiej natury czy powiewem wiatru, współtworzony przez dźwięki gitary akustycznej i klawiszy. W pewnym momencie następuje przejście w bardziej zdecydowany, przebojowy motyw mogący wywoływać skojarzenia z zespołem 30 Second to Mars. „Enigma of Abode” do którego powstał jeden z dwóch teledysków zespołu od samego początku wciąga atmosferą elektro – popu z lat 90-tych ubiegłego wieku, przechodzącą w kaskadę połamanych rytmicznie gitarowych riffów, imponujących pomysłowością. W  środku zaczyna dziać się prawdziwa magia autorstwa Kuby Żyteckiego, który gra tutaj w stylu jazz-fusion z nietuzinkowym frazowaniem, co jest jego znakiem rozpoznawczym. Hipnotyzujące zakończenie przechodzi płynnie w trzeci na płycie „Profane the Ground”. Tutaj od razu czeka słuchacza „jazda bez trzymanki”. Gęste riffy czasem przeplatają się z wolniejszymi fragmentami czy wstawkami gitary solowej. Warto wyróżnić tutaj gościnne solo Davida Maxim Micic’a, grane w charakterystycznym dla niego etniczno – bałkańskim stylu. Następny „Prana” jest swego rodzaju małą elektroniczną wstawką, będącą przedłużeniem motywu z poprzedniej kompozycji. Po nim wchodzi „Message from Atlantis”  drugi teledysk z omawianej płyty. Tym razem mamy do czynienia ze spokojnymi, wręcz relaksacyjnymi dźwiękami gitary, gdzie flażolety przywołują na myśl bąbelki wody. Piosenka z czasem nabiera przyspieszenia aby potem znów zwolnić, cały czas tworząc dość tajemniczy klimat. Końcówka utworu to wspaniała, zapadająca w pamięć gitarowa solówka w stylu starych płyt zespołu Dream Theater, która nagle się kończy i przechodzi w „WOW” - elektroniczny przerywnik.


Kolejny „Universal Love” charakteryzuje się częstymi zmianami metrum, nawiązując pełnymi garściami do klasycznego metalu progresywnego jednocześnie nie zatracając nowoczesnego i świeżego podejścia do muzyki. Kolejna muzyczna miniaturka „Be Afraid of Nothing” stanowi połączenie atmosferycznych dźwięków gitary akustycznej, wiejącego wiatru, po czym rozpoczyna się motyw prowadzący do następnej kompozycji „Unbroken Shiver”. Znowu słuchacz na własnej skórze odczuwa ciągłe zmiany nastrojów prezentowane przez powyższy utwór. Bardzo ciężkie, typowo djentowe riffy z nieco elektronicznym zabarwieniem przeplatają się z wirtuozerskimi solówkami o bardzo zróżnicowanej strukturze. Zdecydowanie jeden z najlepszych utworów w historii zespołu. W „Touching the Golden Cloud” na początku mamy do czynienia z nieco łagodniejsza stylistyką niż zwykle, wręcz balladową, jednakże w środku utwór nagle nabiera rozpędu, a solówka grana przez Jakuba Żyteckiego naprawdę sprawia, że można się poczuć „blisko chmur”. Prawdziwą perełką jest instrumentalny „Butoh” gdzie styl gry i kompozycji wskazuje na inspirację legendą muzyki jazz – fusion Allanem Holdsworth’em. Bonusem jest gościnne, rewelacyjne solo na basie Dominika Nieradki. Po nim wchodzi bardzo melodyjny „Choices over Me”, gdzie zastosowano bardzo ciekawą technikę gry zwaną też fingerstylem, gdzie kaskady dźwięków atakują słuchacza ze czterech stron, tworząc niezapomnianą atmosferę. Dokładnie słychać tutaj inspiracje zespołem Dream Theater, ponownie ze starszego, złotego okresu legend progresywnego metalu. Kończący płytę „Aum” jest najdłuższym utworem na płycie i zawiera w sobie wszystkie elementy, które słuchacz zdążył już poznać wcześniej, czyli piorunująca mieszankę energii, pasji i emocji przekutą na niezapomniane wrażenia muzyczne. Ciekawostką jest zakończenie będące pewną wariacją motywu z  pierwszego utworu na płycie, podaną w bardziej jazzowo- ambientowym sosie.

Living Mirrors jest bardzo udanym albumem, mocnym dowodem na bardzo wysoki potencjał zespołu Disperse, jednakże nie przebił on „ Journey Through The Hidden Gardens” . Mimo młodego wieku, panowie napisali niezwykle przemyślany, równie dojrzały materiał jak na pierwszej płycie lecz w przeciwieństwie do debiutu odeszli trochę od klasycznej stylistyki progresywnego metalu/rocka na rzecz bardziej nowoczesnych i cięższych kompozycji. W ciągu trzech lat od debiutu styl gry Jakuba Żyteckiego bardzo ewoluował, pozwalając mu na przekroczenie wszelkich granic świadomości muzycznej, ale na tym polu będzie on zapewne robił dalsze postępy. Kolejną okazją do obserwowania dalszej kariery zespołu będzie z pewnością najnowsza płyta „Foreword”, której premiera odbędzie się 24 lutego 2017 roku, a dotychczas opublikowane przez Disperse nowe utwory, zapowiadają się naprawdę obiecująco. Czekam  z niecierpliwością! OCENA: 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz