środa, 8 lutego 2017

LUminiscencje: Wszystkie żywoty Czarnej Betty


Są takie zespoły, które nigdy nie istniały długo, ale na stałe zapisały się w świadomości słuchaczy muzyki rockowej i w jej historii. Jednym z takich zespołów jest Ram Jam, który został zapamiętany z powodu jednego utworu - "Black Betty". Niedawno ten kawałek zyskał kolejne życie za sprawą poznańskiej grupy Burn This Song, która zrealizowała jej nową wersję na potrzeby amerykańskiego filmu "The Choice". W tych LUminiscencjach poznamy historię tego numeru oraz Wasz nowy ulubiony polski zespół...

Żywot pierwszy 

Znaczenie i źródło określenia "Black Betty" od wielu lat jest obiektem badań historyków i muzykologów. Oficjalnie uważa się, że było to coś w rodzaju przezwiska nadawanego muszkietom czyli długiej gładkolufowej broni palnej, butelkom z whisky, pejczom lub pociągom wiozących skazańców. Niektóre źródła wiążą ją z osiemnastowiecznym derywatem naśladującym marszowe tempo ówczesnych żołnierzy strzelających z muszkietów, które miały wydawać charakterystyczny dźwięk: "bam-ba-lam". W armii brytyjskiej muszkiety popularnie nazywane były do roku 1785 "Brown Bess", nie ma jednak żadnych dowodów na to, aby istniał model nazywany "Black Betty". 

David Hackett Fisher w swojej książce "Albion's Seed: Four British Folkways in America" opisuje powiązania z butelką whisky. Według niego było to określenie popularne w północnej Anglii i południowej Szkocji, a później zapożyczone przez południowe stany Ameryki. W styczniu 1736 roku Benjamin Franklin opublikował "Słownik Pijaka" w "Pennsylvania Gazette" gdzie zamieszczono 228 różnych określeń na osobę znajdującą się pod wpływem alkoholu. Jednym z nim było zdanie: "Pocałował się z Czarną Betty". Inne źródło podaje zaś, że Czarną Betty nazywano od 1827 butelki popularnego likieru, a także wiąże to określenie z piękną czarnoskórą barmanką pracującą w otwartym w 1720 Tom King's Coffee House w  Londynie.

"Caldwells's Illustrated Combination Centennial Atlas of Washington Co. Pennsylvania of 1876" podaje z kolei, że Czarną Betty nazywano jeden ze zwyczajów ślubnych. Według opisu znajdujacego się w tym dziele miał to być pojedynek młodzieńców (najczęściej dwóch) z procesji ślubnej o butelkę whisky. Według zwyczaju mieli zaczynać milę od miejsca w którym odbywała się ceremonia zaślubin. Zwycięzca wyścigu miał przynieść butelkę określaną jako "Black Betty" i następnie częstować nią wszystkich gości, począwszy od pana młodego i kończąc na jego przyjaciołach zebranych na weselu. Współcześnie określenie "Black Betty" odnosi się różnego rodzaju maszyn, zwłaszcza motocykli i samochodów typu "hot rod". Slangowo z kolei określa Królową Pik w grze karcianej Serca.

Żywot drugi

Pierwsze znane nagrania utworu pod tym tytułem przypisuje się muzykologom Johnowi i Alanowi Lomaxom, którzy również opisali go w swojej książce "American Ballads and Folk Songs" w 1934 roku. Według nich piosenka wywodzi się z czasów wojny secesyjnej, a sam tytuł miał odnosić się do pejcza. W 1960 roku Alan Lomax przeprowadził wywiad z jednym z byłych więźniów, który z kolei nazywał tak pociąg wiozący skazańców. Wracając jednak już do samego utworu, to jak już wspomniałem Lomaxowie mieli nagrać pierwsze istniejące wersje tegoż utworu. Było to nagranie wykonane a capella przez bluesmana Jamesa Bakera. Dwie kolejne wersje badacze zarejestrowali w 1936 i 1939 roku, ta ostatnia zaś była pierwszą komercyjną realizacją utworu. Nagrano ją jako część medley'u z dwoma innymi numerami "Looky Looky Yonder" i "Yellow Woman's Doorbells" w wykonaniu muzyka znanego jako Lead Belly. Wytwórnia Musicraft wydała ją na pięciodyskowym albumie "Negro Sinful Songs sung by Lead Belly".
 
 

Żywot trzeci

Po 1939 roku powstało wiele innych wersji a capella i z akompaniamentem gitary, a także wersji bliższych muzyce folkowej. Najbardziej znanym wykonaniem folkowym było nagranie zrealizowane w 1964 roku przez Odettę Holmes. Swoje wersje nagrali również, ponownie Alan Lomax oraz bluesman Dave "Snaker" Ray. W 1967 roku pierwszą rockową wersję nagrał Mannfred Mann zmieniając tytuł na "Big Betty" i modyfikując delikatnie słowa. Nagranie to znalazło się na albumie "Mighty Garvey". W 1972 roku wraz ze swoją grupą Mannfred Mann's Earth Band wykonał oryginalną wersję na żywo dla telewizji BBC, ale nigdy nie została ona puszczona.


W 1976 roku nagrała ją rockowa grupa Starstruck, ale ta wersja przeszła bez echa. Rok później na swoim debiutanckim albumie zatytułowanym po prostu "Ram Jam" grupa "Ram Jam" odniosła swoją wersją ogromny sukces unieśmiertelniając utwór dla przyszłych pokoleń. Co ciekawe, w zespole Ram Jam grał gitarzysta grupy Starstuck - Bill Bartlett. Ta wersja znalazła się na 18 pozycji na amerykańskich listach przebojów oraz w pierwszej dziesiątce australijskich i brytyjskich list. W tym samym czasie NAACP i Congress of Racial Equality namawiały do bojkotu kompozycji z powodu tekstu utworu.


Żywot czwarty

Popularność "Black Betty" spowodowała, że do dziś powstało kilkanaście najróżniejszych wersji. W latach 80 nagrał ją Nick Cave wraz ze swoim zespołem Bad Seeds, thrash metalowa formacja Mekong Delta czy synthpopowa grupa Stag. Swoje wersje zarejestrowały także między innymi takie formacje jak Meat Loaf w 2006 roku, Soil w 2007, Ministry w 2008 i Melvins w 2011 roku. Cover tegoż standardu również można znaleźć w dyskografii grupy Scooter (2012) czy Moby'ego (2013). Jedną z najbardziej znanych współczesnych wersji "Black Betty" jest ta przygotowana przez Toma Jonesa w 2002 roku. Utwór promował album "Mr. Jones" wydany w tym samym roku i doczekał się swojego teledysku:




Dwa lata później z kolei powstała wersja australijskiej grupy Spiderbait, którą można usłyszeć na szóstym albumie "Tonight Alright". Ta wersja znalazła się na pierwszym miejscu list singli w maju 2004 roku i znajdowała się na niej przez trzy kolejne tygodnie. Zdobyła dwie platynowe płyty, znalazła się na 40 pozycji Billboard's Mainstream Rock Singles Chart oraz wykorzystano ją do dwóch gier z popularnej serii "Need For Speed". Hot Rod  w teledysku to z kolei nie przypadkowe nawiązanie do jednego ze znaczeń określenia "Black Betty", ale także nawiązanie do okładki płyty "Eliminator" grupy ZZ Top.


Żywot piąty

Swoje najnowsze życie standard zawdzięcza poznańskiej grupie Burn This Song, która nie ma jeszcze w swoim dorobku żadnego materiału płytowego, a w samym naszym kraju raczej nie jest szeroko kojarzona. "Black Betty" stanowi ich debiut fonograficzny i trzeba przyznać, że nie tylko smakowity, ale także od razu na międzynarodową skalę. Utwór został bowiem nagrany specjalnie na potrzeby amerykańskiego filmu "The Choice" Rossa Katza opartym na powieści Nicholasa Sparksa. Znalazł się także na płycie z muzyką z filmu.

Pozwolę sobie zacytować fragment z notatki prasowej przysłanej mi przez grupę, który znakomicie opowiada o najnowszej wersji: Przywołując utwór we współczesnej, drapieżnej aranżacji Burn This Song na nowo odkrywa tajemnice „Black Betty”. Swoją interpretacją oddaje pokłon amerykańskiemu dziedzictwu i jednoznacznie stawia się w opozycji do grzecznych mainstreamowych brzmień. Wszystko to bez szufladkowania, za to według sprawdzonego przepisu na blues rocka - od hipnotyzującego bicia serca perkusji, przez agresywne tempa, zwolnienia, aż po szaleńczy finał . W muzyczne korzenie lat 70-tych swobodnie wrastają tu współczesne patenty na dźwiękowy łomot. Dosłownie, bo zwracając się ku "Black Betty" Burn This Song przypomina o nieco zapomnianej sztuce grania na gitarze i perkusji po męsku: prosto, żywiołowo i bardzo głośno. Razem z nową wersją "Black Betty” Burn This Song prezentuje swój pierwszy klip. To dzika, diaboliczna opowieść o mrocznym nienasyceniu. Tajemnicze wnętrze stodoły staje się areną opętańczego tańca, kanwą dla opowieści o zaspokajaniu pragnień. Miejscem, w którym można bezkarnie podglądać i ulegać temu, co nieznane i hipnotyzujące.





Wersja Burn This Song moim zdaniem jest naprawdę udana. Nie tylko świetnie i z szacunkiem zagrana, ale pokazująca także ogromny potencjał zespołu, który mam nadzieje nie zniknie równie szybko jak się pojawił. To zespół, który warto śledzić i wypatrywać dłuższego i najlepiej w pełni własnego materiału. Ja trzymam za Poznaniaków kciuki i wyczekuję niecierpliwie kolejnych numerów, bo po znakomitym coverze "Black Betty" mam ochotę na więcej! A Wy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz