Kolejny koncert młodych trójmiejskich zespołów, który odbył się w gdyńskim klubie Ucho. Pozwoliłem sobie nań wyskoczyć w ramach odskoczni od znajdującego się na półmetku koszmaru każdego studenta, czyli sesji. Wystąpiły trzy nieznane mi dotychczas zespoły: Pretty Scumbags, Ad Rem i Fala Libre (posłuchałem dwóch, ten trzeci grał ostatni, ale przyznam się, że wyszedłem przed końcem, nie mam bowiem obowiązku być na każdej kapeli, nawet jeśli zapłaciłem kosmiczną kwotę siedmiu złych na wstęp… niestety jestem strasznym sknerą) i zespół, o którym obiecałem przez jakiś czas nie pisać, (bo zaczęły napływać do mnie zażalenia od wielbicieli cukrzenia), czyli Blue Jay Way, (ale słowa tym razem nie dotrzymam, a przynajmniej nie w pełni znaczenia składanej deklaracji).
Jako pierwszy wystąpił Pretty Scumbags – zespół, który powstał rok temu w wyniku rozpadu dwóch innych grup. W założeniu chłopaki grają „brytyjską” odmianę indie rocka (pierwszy raz oficjalnie używam znienawidzonej nazwy), czyli zgodnie z wyznacznikiem gatunkowym wszystko i nic. Nie oszukujmy się, indie rock to śmietnik gatunkowy, zero konkretu i własnej inwencji, wszystko już gdzieś było, a podane jeszcze raz na nowo, „odgrzane” niczym w mikrofali i tak pozostanie zimne i niestrawne.
I tak niestety, moim zdaniem jest z grupą Pretty Scumbags… w graniu chłopaków brakuje świeżości, oryginalności i polotu. Takie grupy jak (nasz) gdyński Kiev Office, czy słynne Coldplay albo Muse stanowią piękne przykłady, że z takiego mieszania wszystkiego ze sobą można stworzyć rzeczy ciekawe i interesujące. Szkoda, że chłopaki z PS tego nie potrafią. Moim zdaniem przed chłopakami jeszcze daleka i kręta droga do przejścia – wypracować własny styl, przestać kopiować innych i przede wszystkim w ramach mocno chaotycznego i wyeksploatowanego gatunku znaleźć jakiś punkt odniesienia, coś, co będzie trzymało się całości, na razie jednak to, co grają chłopaki pozostawia wiele do życzenia.
Drugi zespół - Ad Rem (na zdjęciach), przyniósł zmianę stylistyki i w pewnym stopniu też nastroju, który zrobił się dość smętny i w większości wypadków powodował migracją na dwór. Ad Rem, najdłużej istniejący z występujących tego wieczora grup (od września 2009 roku) zaprezentował się zgoła interesująco. Nie powalił mnie, nie zachwycił, ani nie zaskoczył, ale też nie pozostawił złych wrażeń. Przynajmniej nie tak mocnych i krytycznych jak w przypadku PS.
Kwintet grający luźną mieszankę bluesa, hard rocka i heavy metalu ma moim zdaniem, wiele wspólnego z legendarnym Motörhead, punk rockiem i stylistyką, którą w latach 70 zwykło się nazywać hard’n’heavy lub heavy’n’roll. Muzycznie zespół zaprezentował się znacznie lepiej i ciekawiej od chłopaków z PS. Słychać, że grają dłużej i przede wszystkim czują i wiedzą co grają. Zapach inspiracji jest wyraźny, ale grupa w pewnym stopniu wypracowała swój własny styl, któremu można zarzucić małą odkrywczość i brak oryginalności, ale na pewno nie to, że w graniu tym brakuje energii.
Interesujący, ale silnie przypominający barwą głosu Lemmy’ego (szkoda, że próbuje go kopiować, mógłby spokojnie wypracować własną stylistykę) wokalista po każdym utworze pytał publiczność: „Może być?”. No, może być, ale szczerze mówiąc spodziewałem się ze strony Ad Rem czegoś lepszego i ciekawszego. Na pewno jest spory potencjał w tej grupie, który przy drobnych modyfikacjach stylistycznych i wokalnych może sporo zyskać, grając tak jak teraz nie przetrwają za długo wygryzieni przez ciekawszą konkurencję (Psychollywood) lub rozpadną się z hukiem, czego wcale nie życzę. W każdym razie trzymam kciuki za chłopaków i liczę na ich rozwój i postępy w graniu.
Jako trzeci zagrali chłopaki z Blue Jay Way. Laureaci tegorocznej Gitariady, którzy (przy ostrej konkurencji i werdyktem surowego, ale sprawiedliwego jury) zdobyli zacne IV miejsce zagrali kolejny dobry koncert. W każdym razie mi jak zwykle bardzo się podobali, naprawdę nie mam nic do zarzucenia. Koncert BJW tym razem niemal zakończył się technicznym skandalem, kiedy to padł bas Filipa Arasimowicza, ale szybka interwencja obsługi Ucha przyczyniła się do pożyczenia basu od którejś z kapel, dzięki czemu koncert mógł zostać zakończony (pewnie nie do końca tak jak planowali, ale czasem tak bywa – perfidia rzeczy martwych). W tym czasie reszta zespołu broniła honoru jammowaniem i improwizacją, co wcale nie wyszło im źle. Raz jest lepiej a raz gorzej, tym razem trafiło, a szkoda, na tą drugą opcję. I jeszcze jedna uwaga odnośnie mojego ulubionego kawałka, utworu „Ostatnie tchnienie” – znów czułem jak po plecach przechodzą mnie ciarki… kawałek jest absolutnie kapitalny. Co z tego, że oparty na koncepcie „51” TSA (Tomek Besser śpiewał ten utwór w nieistniejącej już grupie Drifter), skoro jest, moim zdaniem, jednym z najlepszych i najciekawszych ich utworów i za każdym razem wywołuje u mnie takie emocje…
Podsumowując: jedna zła kapela (kasacja albo radykalne zmiany), jedna dobra kapela (czas na drobną reformę), jedna świetna kapela (tym razem z problemami niezależnymi od nich) i jedna, na której nie zostałem – to dobry wynik, wieczór udany, choć mógł być bardziej. Za zespoły, nawet Pretty Scumbags, trzymam kciuki i liczę na dalszy ich rozwój.
Strony
- Strona główna
- Wstępniak
- O Nas
- Kontakt - dla zespołów
- WAFP! 2011 - 2014
- Heavy Metal Pages 2013 - 2015
- Rock3miasto.pl
- LMF 2016 - 2019
- Polisz Jor Inglisz
- Weekend Węgierski
- Weekend Chorwacki
- Wydział Filmowy
- LUpa czy Pod LUpą?
- Wilk z zakładką
- Muzyczna Biblioteka
- Wilk Kulturalny/Książki autorskie
- Oceny
- Patronat medialny LU
- Współpraca
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
troche zaskoczony jestem jak by nie było pozytywną oceną adremu myślałem ze trochę bardziej będziesz po nas jechać, tez nie odniosłem wrażenia żeby PS wypadli tak słabo jak piszesz, jestem wrogiem wszystkiego co indie a pięknych mi się całkiem przyjemnie słuchało , no i zdecydowanie 'a niech ma' BJW rozwala!
OdpowiedzUsuńNie, bardziej to nie... jest w porządku, ale może być jeszcze lepiej. PS owszem słuchało się przyjemnie, ale takie trochę to wszystko za słodkie i za miękkie, po pewnym czasie trochę co niektórych nużyło. A "A niech ma" BJW mnie również rozwala.
OdpowiedzUsuńPS - bardzo ciekawa kapela , Ad Rem to raczej nie brzmiał pod Motorhead tylko coś bardziej lajtowego , Blue Jay Way - jak zwykle wysoki poziom. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń'szybka interwencja obsługi Ucha' - to był Ficu z AD, obsługa Ucha palcem nie kiwa w takich wypadkach.
OdpowiedzUsuńW takim razie duży plus dla szybkiej interwencji Ficu z Ad Rem, co nie zmienia faktu, że obsługa Ucha bardzo chciała pomóc, nawet jeśli faktycznie nie zawsze tak się dzieje.
OdpowiedzUsuńPodsumowując, BJW dało radę jak zwykle, Ad Rem jest ciut lepiej niż niegdyś, jednakże duużo nauki przed chłopakami, a PS wypadł w miarę średnio, gdyby nie ten pedałek z gitarą (nie ten,co śpiewał), który jest koszmarny i do słuchania i oglądania.
OdpowiedzUsuńIstotnie, kolega z gitarą pod szyją to zgroza ;)
OdpowiedzUsuń