sobota, 3 sierpnia 2013

1926 - Bury the Ghost EP (2013)


Napisał: Marcin Wójcik

Gdyńska, eksperymentalna formacja z pogranicza noise’u i shoegaze 1926 drugiego sierpnia zaprezentowała swój nowy materiał wydany w formie dwóch EP-ek. Jedna z nich trafiła w moje ręce: „Bury The Ghost”, czyli po polsku „Pochowaj Ducha”. Przyznam, że już sam tytuł brzmi niezwykle intrygująco…

Płyta zawiera dwa utwory. Pierwszy z nich jest zlepkiem płynnie przechodzących trzech numerów, drugi natomiast jest osobną i jedną, choć wielobarwną i rozbudowaną kompozycją. Obleczono ją, jeśli tak można powiedzieć, w bardzo ciekawą okładkę, przypominającą nieco rycinę z początków XX wieku, na której pojawiają się postacie, jakby wyrwane ze sztuki socrealizmu plus gra kolorów, kształtów. Oczywiście, muzyka 1926 jest niejasna, ale daje duże pole do popisu dla wyobraźni. 

Kiedy miałem 12 lat, będąc któregoś razu z rzędu w Trójmieście, stwierdziłem, że kiedyś muszę tu zamieszkać. Najlepiej w Gdyni. 

W muzyce instrumentalnej najpiękniejsze jest to, że to słuchacz musi sobie wyobrazić, o czym dany utwór mówi. Tytuł często jest jakimś naprowadzeniem, ale jeśli się go zbagatelizuje, to jest tylko lepiej. Dobrze jest zamknąć oczy, albo zwrócić wzrok w jakiś martwy punkt i dać się porwać. Zaprzęgnąć myśli, do słyszanej właśnie muzyki i odjechać. To trochę jak kontrolowane sny, prawda? 

Tak jest i tutaj. Są tytuły, ale treścią jest sama muzyka. Album otwiera się powoli, stopniowo narasta dźwięk, rozwija się. Jakby tajemniczy gość wchodził po schodach na najwyższe piętro modernistycznej, gdyńskiej kamienicy z każdym krokiem coraz bardziej ujawniał swoją obecność, tupiąc coraz mocniej, krok za krokiem. „I Feel Like Im’ Dying”  - coś w tym jest. Uczucie, jakby coś po mnie przyszło. Od razu ożywiły się we mnie wspomnienia tego, co zawaliłem. Automatycznie przypomniało się też Multikino, w którym pracę rzuciłem właściwie po kilku dniach, a takie były plany. Dalekosiężne i odważne. Gdzieś kiedyś słyszałem, że nie opłaca się planować, bo życie wtedy się z nas śmieje i wbrew naszym planom – zrobi po swojemu. 

Za bardzo idealizujesz. Każde miejsce ma swoje plusy i minusy. Wszędzie jest podobnie.”

Po przekroczeniu płynnej, prawie nieistniejącej granicy, słychać pierwsze nuty „We Know What You’ve Seen”. Brzmi znajomo, bo istnieje samodzielnie wraz z ciekawym video – obrazkiem, który można obejrzeć na YouTube. Tutaj muzycy stali się pewnego rodzaju prorokami. Czyżby wiedzieli, że słuchacz będzie „biegł” myślami przez różne zakątki, czyniąc notabene klip przedstawiający właśnie coś takiego? Ja też się przebiegłem. Gdynią, w której czuję się coraz swobodniej i pewniej. Ale potem odwiedziłem zakątki swojej głowy. Tym bardziej, że ostatnio miałem dziwny sen.
„Saturn”, natomiast, potraktowałem jako kontynuację tego, co zdążyło już się rozwinąć na etapie „We Know…” myśli płyną tak samo jak muzyka, szczególnie podczas jam sessions…

Taśma się kręci” – jak głosi tekst  ”Filmu” pewnej grupy o nazwie Kaliber 44, tak i moje życie się kręci. Dużo się zmienia – poglądy, zachowanie, fascynacje które bywają chwilowe, bądź zostają na zawsze. A ta Gdynia gdzieś tam, nieco z boku, tak się zakorzeniła, że już chyba nie ustąpi. To już oczywistość. 

„Kraken”. Legendarny stwór morski napadający na statki. Najstarsze wzmianki o takowym pojawiają się już u Pliniusza Starszego – rzymskiego historyka. Mnie jednak dzieło to nie kojarzy się z tym potworem, z morzem w ogóle. Tutaj czuć coś organicznego, ostrość, szczegół. Uderzenia w perkusyjną „blachę” są bardzo organiczne, niemal namacalne. Widzę oczami wyobraźni każdy ruch mechanizmu stopy, pracę sprężyn, bijak uderzający o naciąg centrali. Tutaj perkusja daje się we znaki, czasem jakby nad wyraz. Ale czuć też organiczne drgania strun gitary i basu, czuć głębię ich drewnianych korpusów i gryfów, widać te słoje…

Słowo na koniec: Podobnie jak Borowski/Miegoń z „Jellyfishes Dairy” tak 1926 zabiera nas w rejs do wyobraźni. Tym razem jednak jest to udział w grzebaniu ducha. Rejs, który nie prowadzi przez morze ani pod jego powierzchnię, tylko… pod ziemię. To też otchłań, którą warto zbadać. Podoba mi się wprowadzenie utworów w „Strefę Schengen” zacierając granice między utworami. Płyta wydaje się bardziej spójna, a za razem płynna. Klimat przypomina mi wspólne jamowanie, ale takie świadome – bez gubienia się w tym, co gramy. Momentami czuć zapach jamowanej stonerki, bo czuć silne uderzenie. Ściana dźwięku... hałas z treścią...  Ocena: 5/5


Słowa wypisane kursywą są moimi wspomnieniami i przemyśleniami. Cytat o idealizowaniu jest komentarzem mojego taty na temat wychwalania przeze mnie Gdyni.
Cytat: „Taśma się kręci” jest fragmentem tekstu utworu „Film” hip-hopowej grupy Kaliber 44

A tutaj można przeczytać tekst Lupusa o "Orphans": 1926 - "Orphans" EP (2013)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz