Będę mówił po polsku, bo chcę powiedzieć to, co myślę, a myślę zawsze po polsku. - powiedział po polsku
wybitny reżyser Andrzej Wajda podczas odbierania Oscara za całokształt
twórczości w 2000 roku. Te słowa najlepiej oddają myśl przewodnią cyklu
kilku felietonów, które poświęcimy braku i zaniku języka polskiego w
polskiej muzyce oraz o powszechnej dominacji języka angielskiego.
Wielokrotnie z Marcinem Wójcikiem w ostatnim czasie podkreślaliśmy, że
mamy tego powyżej uszu, że coś nam umyka. Chcemy zwrócić uwagę na
poważny problem, skłonić do refleksji i zaprosić do polemiki.
W ósmej odsłonie cyklu wypowie się Miłosz Anioł, znany ze słupskiego projektu muzycznego Psylocybia, a któremu mamy przyjemność patronować...
Na temat polskich tekstów w polskiej muzyce i ich
małej ilości, wspomniałem już trochę w wywiadzie dla LupusUnleashed, dotyczącym
projektu Psylocybia, lecz postaram się powiedzieć coś więcej, robiąc to jak
najbardziej konkretnie i w miarę krótko.
Tendencja przenikania angielskiego do muzyki tworzonej w Polsce, zaczęła się dość dawno i jest racją, że postępuje to coraz bardziej. Mamy 2013 rok. Jakie zespoły są najbardziej popularne? Anglojęzyczne, choćby była to Norwegia, Brazylia, Niemcy czy Grecja. Nawet jakiś mało znaczący zespół z malajskiej wioski, osiągnie dziś więcej, tworząc muzykę z angielskimi tekstami. Angielski, jak niegdyś łacina, jest teraz wszędzie. Co istotne, grono odbiorców jest większe, gdy dany zespół właśnie śpiewa, czy też drze mordę właśnie po angielsku (choćby właśnie w tej bardziej ekstremalnej muzyce, teksty szło wyłapać dopiero po zerknięciu do książeczki zawartej w pudełku z płytą...) Po prostu, stał się on językiem powszechnie używanym.
Dochodzi do tego doba Internetu. Dziś, jest to najprostszy i dość skuteczny sposób na promowanie muzyki, nie tylko właśnie w Polsce, ale też poza granicami naszego kraju. Wątpię, czy moją, czy twórczość jakiegoś innego zespołu z Polski, wysłucha przykładowy Włoch, czy Amerykanin, właśnie po Polsku. Za to po angielsku już na pewno chętniej. Osobiście uważam, iż skoro muzykę w ogromnym stopniu, czerpaliśmy z zachodu i anglojęzycznych tekstów, bulwersowanie się na temat zaniku ojczystego języka, byłoby tym samym, co bulwersowanie się, iż brakuje w muzyce jaką tworzymy, polskich akcentów muzyki ludowej. Bo co to ma znaczyć, muzyka tworzona przez Polaków, bez polskiej muzyki? Zmiany są nieodłączną częścią tego co się wokół nas dzieje, ale język polski przetrwał germanizację, rusyfikację, zabraniano go pod zaborami, a i tak miał się dobrze, więc co do tego, śpię spokojnie.
Reasumując: muzyka z zachodu, filmy z zachodu, idole popkultury z zachodu, w szkołach angielski, do tego światowy rynek muzyczny, istniejący praktycznie tylko z tekstami po angielsku i to wielkie zdziwienie, dlaczego powstaje u nas tak mało tekstów po polsku, jest trochę jak zdziwienie Anglików, czy Francuzów, gdy jakiś ekstremista muzułmański, utnie całkiem przypadkowo, komuś głowę. Oczywiście to dość ekstremalne porównanie, chociaż przyznam szczerze, czasami jest to nieco denerwujące, gdy co jakiś czas, wyłoni się "wielkoformatowa gwiazda" pokroju Pikeja...
Tendencja przenikania angielskiego do muzyki tworzonej w Polsce, zaczęła się dość dawno i jest racją, że postępuje to coraz bardziej. Mamy 2013 rok. Jakie zespoły są najbardziej popularne? Anglojęzyczne, choćby była to Norwegia, Brazylia, Niemcy czy Grecja. Nawet jakiś mało znaczący zespół z malajskiej wioski, osiągnie dziś więcej, tworząc muzykę z angielskimi tekstami. Angielski, jak niegdyś łacina, jest teraz wszędzie. Co istotne, grono odbiorców jest większe, gdy dany zespół właśnie śpiewa, czy też drze mordę właśnie po angielsku (choćby właśnie w tej bardziej ekstremalnej muzyce, teksty szło wyłapać dopiero po zerknięciu do książeczki zawartej w pudełku z płytą...) Po prostu, stał się on językiem powszechnie używanym.
Dochodzi do tego doba Internetu. Dziś, jest to najprostszy i dość skuteczny sposób na promowanie muzyki, nie tylko właśnie w Polsce, ale też poza granicami naszego kraju. Wątpię, czy moją, czy twórczość jakiegoś innego zespołu z Polski, wysłucha przykładowy Włoch, czy Amerykanin, właśnie po Polsku. Za to po angielsku już na pewno chętniej. Osobiście uważam, iż skoro muzykę w ogromnym stopniu, czerpaliśmy z zachodu i anglojęzycznych tekstów, bulwersowanie się na temat zaniku ojczystego języka, byłoby tym samym, co bulwersowanie się, iż brakuje w muzyce jaką tworzymy, polskich akcentów muzyki ludowej. Bo co to ma znaczyć, muzyka tworzona przez Polaków, bez polskiej muzyki? Zmiany są nieodłączną częścią tego co się wokół nas dzieje, ale język polski przetrwał germanizację, rusyfikację, zabraniano go pod zaborami, a i tak miał się dobrze, więc co do tego, śpię spokojnie.
Reasumując: muzyka z zachodu, filmy z zachodu, idole popkultury z zachodu, w szkołach angielski, do tego światowy rynek muzyczny, istniejący praktycznie tylko z tekstami po angielsku i to wielkie zdziwienie, dlaczego powstaje u nas tak mało tekstów po polsku, jest trochę jak zdziwienie Anglików, czy Francuzów, gdy jakiś ekstremista muzułmański, utnie całkiem przypadkowo, komuś głowę. Oczywiście to dość ekstremalne porównanie, chociaż przyznam szczerze, czasami jest to nieco denerwujące, gdy co jakiś czas, wyłoni się "wielkoformatowa gwiazda" pokroju Pikeja...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz