czwartek, 29 grudnia 2016

Podsumowanie roku szczodrego według redaktora Chamery


Kolejny rok za nami. Ten był szczodry zarówno w zachwyty jak i w jęki zawodu. I tak jak pierwsza połowa roku była dla mnie klęską urodzaju, a ciekawe, nowe płyty mogłem policzyć na palcach jednej ręki, tak druga połowa roku przyniosła mi wiele muzycznych radości i uniesień.

Zebrałem do kupy większość płyt w których zasłuchiwałem się przez ten rok i oto przed Tobą drogi czytelniku moje zestawienie.

Najlepsze płyty

W tym roku wiele było płyt, które niespodziewanie skradły moje serce, o których myślałem, że będą klapą, lub obok których przeszedłbym obojętnie, a koniec końców okazały się jednymi z najczęściej odtwarzanych krążków.

10. Dope - Blood Money Part 1

Przyznam szczerze, że nie spodziewałem się wpisywać na te listę grupy Dope. Dawno już zapomniałem o wyczynach tych panów, a po nowy krążek sięgnąłem z czystej ciekawości nie oczekując zupełnie niczego. Dostałem za to całkiem przyjemne granie. I choć najnowszy krążek Dope nie będzie raczej leciał w moich słuchawkach 24 godziny na dobę, to jednak zapisze mi się ciepło w pamięci.




9. Black Sabbath - The End EP

Szczerze mówiąc kompletnie zapomniałem o tej EPce. Dopiero przy przygotowywaniu tego zestawienia przypomniałem sobie o tegorocznym wydawnictwie Sabbath'ów. Zawierająca 4 premierowe utwory płytka jest miłym pożegnaniem z grupą, pomimo tego, że całość psują nieco nagrania live.




8. The Agonist - Five


Zeszłoroczne wydawnictwo grupy pt "Eye Of Providence" zostawiło mi ogromny niesmak. Zupełnie inaczej jest z najnowszym krążkiem. Wydawać by się mogło, że kolejny album zaledwie rok po poprzednim to zdecydowanie za szybko, jednak "Five" zaskoczył mnie melodyjnością kompozycji i tym, jak chętnie chciałem do nich wrócić. (recenzja w przyszłym roku)





7.  Machine Head - Is There Anybody Out There SP

Kolejny rok, kolejne zestawienie i znowu ląduje na nim singiel. Tym razem od grupy pod dowództwem Robba Flynna. Kawałek jest chwytliwy, wpadający w ucho, a do tego tekst porusza ważną społecznie tematykę (utwór opowiada o problemie rasizmu i zobojętnienia społecznego, odnosi się bezpośrednio do sprawy z Phill'em Anselmo). Mam wielką nadzieje, że znajdzie się on na kolejnym krążku grupy. 




6. The Apocalypse Blues Revue -The Apocalypse Blues Revue

Blues - rockowy projekt poboczny Tony'ego Romboli i Shannona Larkina z Godsmack skradł moje serce. Obaj panowie skubnęli już co prawda co nieco z tego stylu gry na płycie "IV" spod szyldu Godsmack, jednak mocno polali to hard rockowym sosem. Tutaj jest czysty blues - rock w swej postaci. Zostałem zaskoczony odmiennym stylem zaprezentowanym przez muzyków i dałem się porwać w rytm bluesowego grania formacji. Płyta do której często będę wracać chcąc znów poczuć ten charakterystyczny bluesowy styl.



5. Nonpoint - The Poison Red

Jedno z największych zaskoczeń tego roku. Płyta na którą nie czekałem od zespołu, którym się nie interesowałem. W zasadzie sięgnąłem po nią z braku laku i czystej ciekawości. Zostałem kompletnie oczarowany. Nowy Nonpoint gościł w moich słuchawkach regularnie, a utwory z płyty zostawały w mojej pamięci na długo po zakończonym odsłuchu. Tu i ówdzie znalazło się parę rys na całości, ale nie zmienia to faktu, że jest to porządny zestaw utworów na jednym krążku. (recenzja w przyszłym roku)



4. Hellyeah - Unden!able

Znów przyznaje się szczerze, że na najnowszy krążek Hellyeah nie czekałem wcale. Po rozczarowaniu poprzednim albumem nie miałem ochoty sprawdzać najnowszych tworów zespołu. Całe szczęście jednak, że zmieniłem zdanie, bo "Unden!able" to jedna z najczęściej odsłuchiwanych przeze mnie płyt w tym roku, a kawałki takie jak "Leap Of Faith", czy "I Don't Care Anymore" na stałe utrwaliły mi się w pamięci. I tak oto dzisiaj trzymając bilet na koncert grupy nie mogę się doczekać, by usłyszeć jak najwięcej materiału z nowego krążka.


3. In Flames - Battles

Kolejne wydawnictwo szwedzkiej grupy i znowu przedzieram się przez tonę komentarzy w internecie głoszących jak to grupa się nie skończyła już, że gra radiowo, że najlepiej by było jakby już nie istnieli i tak dalej i tak dalej. Czytając takie komentarze jak te przytoczone powyżej zastanawiam się, czy to ze mną jest coś nie tak, czy po prostu słuchałem innej płyty. Faktem jest, że grupa przeszła, przez parę przetasowań w składzie, jak i eksperymentowała ze swoim brzmieniem, co mogło zrazić do siebie malkontentów. Dla mnie najnowsze wydawnictwo grupy dostaje brązowy medal w kategorii najlepszy album roku. Jest na nim wszystko co pokochałem w muzyce szwedów. Agresja i screamujący wokal połączone z melodią i czystym śpiewem. (recenzja w przyszłym roku)

2. Korn - The Serenity Of Suffering

Wreszcie. Na taki album właśnie czekałem. Nie zrozumcie mnie źle. Doceniam poprzednie eksperymentalne krążki grupy ("The Path Of Totality" często gości w moich słuchawkach), jednak po powrocie Brian'a "Head'a" Welch'a do grupy oczekiwałem mocnego uderzenia w stylu "Take Look In The Mirror", czy pierwszych krążków grupy. Natomiast pierwszy album po jego powrocie, czyli "The Paradigm Shift", choć miał parę ciekawych kompozycji (dwa pierwsze kawałki chociażby) to w całościowym rozrachunku zawiódł mnie. Tutaj jest zupełnie inaczej. Niemalże każdy kawałek ma w sobie coś co mnie do siebie przyciąga. Jest tu i ciężkość i chaotyczność, ale znalazło się też miejsce na melodykę. Dla mnie osobiście prawie najlepszy krążek tego roku i jeden z lepszych w dyskografii grupy.


1. Sully Erna - Hometown Life

Początkowo wahałem się, czy na tym miejscu nie dać Korn'a. Jednak po ponownym przesłuchaniu obu płyt nie miałem już wątpliwości. Tak jak Korn wydał genialną płytę, to nie obyło się bez paru skaz na niej. Niewielkich ale jednak zauważalnych. W przypadku drugiego solowego krążka wokalisty Godsmack nie mogę tego powiedzieć. Każdy utwór tutaj ma w sobie to coś. Każda nuta postawiona jest w odpowiednim momencie. Teksty przedstawiają szeroki wachlarz emocji, a warstwa muzyczna też nie pozostaje w tyle. Każdy utwór wyróżnia się czymś innym, lecz przy tym wszystkim nie mamy wrażenia braku integralności. To niezwykłe jak bardzo w niektórych momentach ten album jest podobny do swojego poprzednika "Avalon", a jednocześnie jest tak bardzo odmienny. Coś jak dwie strony tej samej monety. Jeśli miałbym postawić jakikolwiek zarzut temu albumowi to tylko taki, że nie trwa dłużej.



Najgorsze płyty

Skoro już tak się porozpływałem nad najlepszymi płytami czas dolać łyżki dziegciu do beczki miodu z napisem 2016. A wierzcie mi, że owa łyżka jest spora i gorzka.

7. Drowning Pool - Hellelujah

Na pierwszy ogień idzie jedno z większych rozczarowań tego roku. Nie zrozumcie mnie źle, płyta nie jest kompletną pomyłką i czymś czym możemy torturować wrogów. Jest tu jednak tyle zmarnowanego potencjału, że jest to aż drażniące. Może miałem zbyt duże oczekiwania względem grupy, może oczekiwałem zwyczajnie czegoś innego. Tak czy inaczej najnowszy krążek Drowning Pool mnie zawiódł i minie trochę czasu zanim znowu go włączę.



6. The Pretty Reckless - Who You Selling For

Sytuacja podobno do najnowszego Drowning Pool. Z tą tylko różnicą, że trochę więcej tutaj zagrało. Dlaczego więc znajduje się wyżej w moim zestawieniu? Dlatego, że to co nie zagrało boli jeszcze bardziej. Miałem wrażenie, że grupa nie do końca wiedziała w którą stronę pójść z tym albumem. Po poprzednim ("Going To Hell"), który uważam za bardzo dobry, tutaj mamy takie nie wiadomo co. Są utwory, które śmiało mogłyby się pojawić na tamtym krążku, są nowe z których część jest ciekawa, a część nijaka i miałka. To sprawiło, że nie mogłem przestać mieć wrażenia, że nowy album grupy jest rozciągnięty nieprzyjemnie na różne strony i nie do końca wie, czym ma być.

Recenzja tu: http://lupusunleashed.blogspot.com/2016/12/w-niewielu-sowach-disturbed-lindsey.html

5. Lindsey Stirling - Brave Enough

Gdybym chciał być złośliwy, to napisał bym że Lindsey Striling była wystarczająco odważna, by wypuścić ten album. Tak jak poprzednik, czyli "Shattered Me" mnie uwiódł, tak najnowszy krążek mnie odrzucił. Odniosłem nieprzyjemne uczucie recyklingu wielu motywów, zrobionych lepiej na poprzednim albumie, jak i przekombinowanie innych. Utwory opatrzone wokalem nie porywają i nie zapadają w pamięć, a te bez niego są nieprzyjemnie rozwleczone i nużące. Szkoda, może kolejny projekt energicznej skrzypaczki przypadnie mi do gustu.


4. Chevelle - The North Corridor

Zajrzałem do Północnego Korytarzu i to, co zobaczyłem mnie odrzuciło. A w zasadzie to co usłyszałem. Nie zrozumcie mnie źle. Parę rzeczy się tu udało, ale jest to tak przykryte chybionymi pomysłami, że ciężko jest wrócić do tego krążka i w zasadzie się nie chce. Szkoda bo poprzednik, czyli "La Gorgola" skradła mnie totalnie, tutaj jednak wyczekiwałem końca albumu jak zbawienia. Mam nadzieje, że panowie z Chevelle wrócą na następnym wydawnictwie do formuły z "La Gorgola".

Recenzja tu: http://lupusunleashed.blogspot.com/2016/10/chevelle-north-corridor-2016.html


3. Evans Blue - Letters From The Dead

Nudna, miałka, nie porywająca i nużąca. Takimi epitetami mógłbym pokrótce opisać nowy album Evans. Zawód ogromny, bo nawet jeśli w przeszłości nie eksperymentowali z nowymi rozwiązaniami, to mimo wszystko byli w stanie dostarczyć solidnej porcji muzyki. Tutaj nawet to się nie udało. Do recenzji tego krążka zbierałem się niemal pół roku jeśli nie więcej, tak bardzo nie chciało mi się wracać do niego. W naszym Q&A podałem go jako najlepszy album pierwszej połowy roku. Nowy Evans jest jednak daleki od tej pozycji. (Dla tych, którzy zastanawiają się jak mogłem podać ten album zamiast Drowning Pool, mimo że jest wyżej w zestawieniu nieudanych płyt - zmarnowany potencjał nowego Drowning zwyczajnie obrzydł mi ich najnowszy album, mimo że w ostatecznym rozrachunku uznaje go za lepszy album od Evans.)

Recenzja tu: http://lupusunleashed.blogspot.com/2016/12/w-niewielu-sowach-evans-blue-thousand.html

2. Luxtorpeda - MYWASWYNAS

Kolejny rok, kolejna nowa Luxtorpeda i kolejny raz ląduje na moim zestawieniu najgorszych płyt. Tym razem jednak wyżej. Naprawdę ceniłem te grupę. Naprawdę zasłuchiwałem się w dwóch pierwszych płytach, ale już wystarczy. Bardzo bym chciał, by grupa Litzy zatrzymała się na chwilę, zrobiła sobie przerwę, odetchnęła i wróciła z ciekawym materiałem. Nie miałbym nic przeciwko temu, by płyty zespoły wychodziły rok w rok, jeśli tylko dostarczałyby ciekawej muzyki, a tak niestety nie jest. Grupa gra stale na jedno kopyto i nie urzeka już tak jak za pierwszym razem. Mam nadzieje, że na następnej płycie zaskoczą mnie czymś nowym.

Recenzja tu: http://lupusunleashed.blogspot.com/2016/04/luxtorpeda-mywaswynas-2016.html


1. Avenged Sevenfold - The Stage


Do głowy przychodzi mi tylko jedno pytanie. Co oni sobie myśleli? Płyta, która wyszła nagle jako "niespodzianka". To tak jakby komuś wręczyć prezent, po otwarciu którego wystrzeliwuje w stronę twarzy obdarowanego rękawica bokserska. Tak się właśnie czułem po przesłuchaniu tego albumu. Mam wrażenie, że nic poza tytułowym singlem tutaj nie zagrało. Tu i ówdzie znajdzie się co prawda ciekawy riff, czy motyw, jednak jest to przykryte taką miałkością i nijakością, że aż trudno w to uwierzyć. Mam wrażenie że zespół po swoim największym osiągnięciu pikuje w dół. "Nightmare" uważam naprawdę za arcydzieło i najlepszy krążek kapeli, "Hail To The King" nie był zły (chociaż stanowczo za bardzo był "inspirowany" innymi kapelami). Do "The Stage" jednak nie mam zamiaru podchodzić zbyt często, chyba że z długim kijem. Chciałbym zrozumieć wysokie oceny krytyków dla tego krążka. Może jest tutaj coś czego ja nie jestem w stanie dostrzec. (recenzja płyty w przyszłym roku)

Oczekiwania

Pochwaliłem, ponarzekałem, to teraz czas spojrzeć spokojnie w przyszły rok.

Machine Head - ?

Oficjalnie nie mówi się nic o nowym krążku kapeli, jednak tegoroczna premiera "Is There Anybody Out There", jak i nagrania z sali prób, mogą wskazywać na to, że zespół nad czymś potajemnie dłubie. Czy zobaczymy owoce tego w tym roku? Czas pokażę, ale coś mi mówi, że jest to bardzo prawdopodobne.

System Of A Down - ?

Od czasu reaktywacji grupy mówi się o nowym krążku. Wszystko wskazuje na to, że muzycy też są chętni wydać następce "Hypnotize", za wyjątkiem Serj'a Tankian'a. Mam nadzieje, że zmieni się coś wreszcie w tej kwestii i w tym roku usłyszymy wreszcie nowy album od SOAD.

Linkin Park - ?

Grupa już od dłuższego czasu siedzi w studiu nad nowym krążkiem. Nie wiadomo jeszcze czego możemy się spodziewać, ale jeśli pozostałe albumy grupy mnie czegoś nauczyły, to tego że warto wypatrywać albumu tej formacji.

Sevendust /Lajon Witherspoon -?

 Minęło już trochę czasu od nominowanego do GRAMMY albumu "Kill The Flaw", więc może grupa już pracuje nad następcą i zaprezentuje go w przyszłym roku? Swego czasu mówiło się też o solowym projekcie wokalisty grupy. Nie wiem, czy projekt wciąż żyje, ale jeśli tak to nie pogardziłbym jego premierą w tym roku.

Stone Sour - ?

Trzecie część cover'owych EPek Burabank zaginęła gdzieś w obrębach muzycznego rynku i nic nie wskazuje na to, by miała ujrzeć światło dzienne. Jednak mówi się, że grupa pracuje nad nowym albumem. Po dwuczęściowym "House Of Gold And Bones" liczę na coś równie dobrego.

Ed Sheeran - ?

Łagodniejszy ton w moim zestawieniu. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że muzyk wypuści nowy album w tym roku. Po bardzo udanym "X" moje oczekiwania są dość wygórowane. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz