piątek, 16 grudnia 2016

W NiewieLU Słowach: Evans Blue, Thousand Foot Krutch, Dope

(fot. Kamil Winek)

Za oknem zimno, ciemno, a Mikołaj już prasuje swój kubrak i szykuje renifery. U nas na LU natomiast ląduje kolejna edycja W NiewieLU Słowach. Tym razem na tapecie jest najnowszy Evans Blue, kolejny album Thousand Foot Krutch oraz świeżutki krążek Dope.

Evans Blue - Letters From The Dead (2016)

"Letters..." to trzeci już album z Danem Chandlerem na wokalu. Grupa zafundowała sobie chwilową przerwę związaną z występem wyżej wymienionego pana w supergrupie Fight Or Flight u boku Dana Donegana i Mike'a Wengrena z Disturbed, a także faktu, że obaj gitarzyści Evans zostali tatusiami. W tym roku jednak wrócili i szczerze mówiąc jestem trochę zawiedziony. Zawiedziony dlatego że singiel "iGod" zapowiadał naprawdę ciekawy i dobry album. Liczyłem, że po doświadczeniach grania z muzykami z Disturbed i po przerwie jaką sobie zafundowali, panowie z Evans zasiądą ze świeżymi głowami i nowymi pomysłami do pisania krążka. Tak się niestety jednak nie stało. Nowy album Evans to w zasadzie... kolejny album Evans z Chandlerem na wokalu. Tylko tyle wystarczyłoby w sumie za recenzje. Po mocnym otwarciu płyta zalicza lekkie pikowanie w dół i to uczucie średniości utrzymuje się już niemalże do końca. Nie ma tu niczego, czego fani Evans nie słyszeliby już na poprzednich płytach i to lepiej wykonane. Tu i ówdzie przemknie co prawda ciekawy motyw wokalny, ale całość jest mocno średnia. Nie jest to zła płyta, bo nie krzywiłem się podczas jej słuchania. Jest ona po prostu przeraźliwie nijaka i bezpłciowa. Typowy średniak, który odsłuchany wylatuje z głowy i jakoś specjalnie nie ciągnie nas do powrotu. Ocena: 5,5/10



Thousand Foot Krutch - Exhale (2016)

Niesamowicie przyjemny do odsłuchu krążek. Już początkowy kawałek porywa słuchacza całkowicie. Nie zrozumcie mnie jednak źle. Zespół nie stara się tutaj wynaleźć koła na nowo, czy eksperymentować. Fani grupy odnajdą się idealnie w tym materiale. W odróżnieniu jednak od omawianego wyżej Evans Blue, tutaj jest to coś, ta iskra ciekawości co będzie dalej. I choć całość nie sprawia jakiegoś fenomenalnego odczucia, to trzeba przyznać że album słuchało się przyjemnie. Jest tu parę chwytliwych melodii, które wpadają w ucho. Warto usiąść do tej płyty i dać jej szansę. Z kapci Was nie wyrzuci, ale umili z pewnością popołudnie. Ocena: 6/10


Dope - Blood Money Part 1 (2016)

Przyznaję się szczerze, że wielkim fanem Dope nie jestem i nigdy nie byłem. Zespół obił mi się o uszy utworem "Die MF Die", a okazjonalnie przesłuchałem także ich album "American Apathy" i "No Regrets". Z tego co zapamiętałem, to zespół oscylował w ciężkim graniu - zmieszaniu Drowning Pool z Static-X. Na najnowszym krążku jednak dostajemy całkiem melodyjne kompozycje i nie aż tak ostre kawałki jak w przeszłości (myślę głównie o wspomnianym wyżej "Die MF Die"). Album jest też przy tym zaskakująco przyjemny i chwytliwy. Płyta roku zdecydowanie to nie jest, ale muszę przyznać, że zostałem lekko zaskoczony. Pozytywnie oczywiście. Dope poszedł w nieco innym kierunku niż zazwyczaj i nie najgorzej się to sprawdza. Utworem, który zdecydowanie mnie kupił jest "Razorblade Butterfly" ze swoim chwytliwym refrenem. Płyta zdecydowanie nie wybitna, jednak mająca parę naprawdę dobrych i ciekawych momentów. Zdecydowanie warto dać jej szansę. Ocena: 6,5/10


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz