niedziela, 2 lutego 2014

Percival Schuttenbach: Niekonwencjonalne sposoby przedstawiania historii - wywiad


Niedawno ogłosiliśmy, że obejmiemy patronatem medialnym trasę koncertową "Slavny Tur" grupy Percival, będącej jednym z dwóch odprysków Percivala Schuttenbach. Udało mi się także porozmawiać z liderem grup, gitarzystą i wokalistą, Mikołajem Rybackim, który opowiedział o "Svantevicie", dwóch z planowanych trzech płytach "Slava", oraz o muzyce do gry "Wiedźmin 3: Dziki Gon"...


Lupus: Wydaliście cztery płyty studyjne. Wasz najnowszy, „Svantevit” wydany w 2013 roku jest jednakże najpełniejszy, najmocniejszy i najbardziej przemyślany. Czy można mówić o drugim debiucie, czy może wreszcie znaleźliście swoją ścieżkę w folkowym graniu?

Mikołaj Rybacki: Cały czas jej szukamy. Chcemy się rozwijać, z płyty na płytę być coraz lepsi, nie tylko pod względem brzmienia, ale także pod względem jakości kompozycji, tekstów, przekazu. Percival to ciągły rozwój, takie było założenie od początku jego powstania. Nie wiemy, w którą stronę udamy się za kilka lat, być może zmienimy całkowicie kierunek, w którym podążamy. Nie możemy powiedzieć, że skoro nagraliśmy "Svantevita' i jest on naprawdę dobrą płytą, to znaczy, że znaleźliśmy jakąś magiczną, cudowną recepturę na sposób grania dla siebie. Zresztą tak naprawdę "Svantevita" traktujemy jako dopiero swój drugi pełnowymiarowy album, wcześniejsze określając mianem dema. Powodem są głównie duże zmiany personalne w okresie powstawania tamtych płyt i ogromna ilości chaosu, jaka nam wtedy towarzyszyła, a także - a może przede wszystkim - sama jakość nagrań, która nie jest rewelacyjna, ale była wszystkim, co było wówczas dla nas dostępne. Dopiero "Reakcja pogańska" wprowadziła jako taki ład w to, co tworzymy i wytyczyła nam jakiś kierunek działań. "Svantevit" jest jakby kontynuacją tego, co w tamtym czasie się wykształciło, ale jest na pewno o wiele bardziej spójny, przemyślany. To również efekt tego, że dojrzeliśmy nie tylko jako muzycy, ale również jako ludzie.

L: Najnowszy „Svantevit” to także koncept album o zbezczeszczeniu  pomnika Svantevita w Arkonie, o połabskim narodzie i o zemście. Opowiedzcie proszę, jak narodziła się idea napisania takiej płyty, jak ta koncepcja ewoluowała i jak powstawał ten album? Opowiedzcie też o smaczkach zawartych w poszczególnych utworach, odniesieniach i na wiązaniach.

MR: Płyta ta powstawała naprawdę długo, bo jakieś dwa, trzy lata pracy z przerwami. Nagraliśmy jakieś pomysły, potem parę miesięcy przerwy, potem znowu jakieś nagrania. Materiał dojrzewał, ewoluował, pojawiały się nowe koncepcje, które pozostały, lub po drodze gdzieś zanikały. Jeśli chodzi o sam pomysł na koncept-album i jego temat, to naprawdę ciężko nam powiedzieć w którym momencie się to narodziło. Jesteśmy odtwórcami epoki wczesnego średniowiecza, spotykamy masę ludzi, którzy tematami dawnej wiary i jej tępienia przez chrześcijaństwo się interesują, więc temat Arkony i kultu Svantevita w rozmowach się na pewno przewijał, a w którymś momencie nas zainspirował. Właśnie piszemy książkę o tym, jak powstawała płyta i na pewno z niej będzie można dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy o procesie tworzenia. Nie sposób w krótkiej odpowiedzi na jedno pytanie tego wszystkiego zawrzeć. Na pewno ważnym aspektem tej płyty jest to, że powstawała ona wieloetapowo - jak obraz, w którym malarz przechodzi od szkicu, poprzez wszystkie potrzebne etapy aż do gotowego dzieła. Zarówno, jeśli chodzi o muzykę, jak i o tekst i oprawę graficzną. Wszystko to miało czas na to, aby dojrzeć i stać się tym właśnie, czym jest nasz "Svantevit".

L: Powstał teledysk do „Svantevita”, który zrealizowaliście z zaprzyjaźnioną grupą rekonstrukcyjną. Opowiedzcie o tej współpracy i o samym teledysku.

MR: Teledysk do "Svantevita" powstał w jeden dzień w wolińskim skansenie dzięki uprzejmości jego gospodarzy oraz dzięki znajomym rekonstruktorom, przede wszystkim grupie Trygław ze Szczecina. Ich pomoc i zaangażowanie są nieocenione i tutaj chcieliśmy im jeszcze raz podziękować za to, że zdecydowali się nam pomóc. W teledysku do "Svantevita" chcieliśmy przedstawić fragment historii zawartej na albumie - a dokładnie moment najazdu na wioskę słowiańską przez Germanów i późniejszy krwawy na nich odwet. Zanim zaczęliśmy kręcić, mieliśmy kilka pomysłów na to, jak to fajnie przedstawić. Jedna z wersji zakładała wystąpienie grupy motocyklistów, którzy napadają na rekonstruktorów odtwarzających Słowian. Chcieliśmy podejść do tematu trochę w niekonwencjonalny sposób i pobawić się symbolami i mieszaniem czasu akcji. Niestety ta wersja odpadła z powodu warunków pogodowych, ponieważ kręciliśmy to wczesną wiosną, a śnieg i mróz nadal nie chciały odpuścić. Dlatego wykorzystaliśmy to, co mieliśmy - czyli rekonstruktorów i chaty wolińskiego skansenu, aby nakręcić opowieść tak, jakby działa się tysiąc lat temu. Są tam jednak również ujęcia współczesne, które łączą się z tymi historycznymi w momencie końcowym, gdy zarówno wojowie wczesnego średniowiecza, jak i współczesna nasza publiczność krzyczą "Svantevit". To miało być nawiązanie do tekstu, który mówi o tym, że wiara słowiańska nie zginie, że będziemy wciąż o niej pamiętać. I oby tak było.

L: W książeczce do płyty oraz na okładce, obok tekstów utworów i dokładnej rozpiski gości, pojawia się też wytłumaczenie całej historii i Wasze zdjęcia stylizowane na trypy i demony. Moją uwagę zwrócił jednak symbol, który widać na każdym ze zdjęć. Charakterystyczny znak swastyki, innej od tej „zakazanej” – dodam, że nie bardzo siedzę w temacie rekonstrukcji, dlatego tym bardziej ciekawi mnie, czym jest ów znak i co oznacza?

MR: Jest to odmiana swastyki, która tradycyjnie była symbolem pomyślności, symbolem ognia i Słońca, ogólnie symbolem bardzo pozytywnym. Ta trójnożna wersja - zwana triskalem albo triskelionem występowała - tak jak swastyka - w wielu kulturach całego świata i może symbolizować różne rzeczy: trzy żywioły, trzy etapy życia (młodość, dorosłość, starość) i jego odwieczny cykl. Ten znak wykorzystywany jest do dzisiaj, jest symbolem Sycylii i Wyspy Man, na której zresztą mieliśmy okazję kiedyś grać. Użyliśmy tego akurat symbolu, bo nie razi tak bardzo niektórych ludzi i środowiska jak swastyka, a również - podobnie jak ona - nawiązuje do dawnych kultur i wierzeń, które kiedyś się bardzo przenikały i miały wspólne elementy. Ponieważ my również - swoją płytą i historią na niej zawartą - do tych dawnych wierzeń nawiązujemy, symbol ten wydał nam się odpowiedni.

L: Na okładce książeczki z kolei znajduje się oprócz czaszki i sympatycznego tła rysunkowa postać dziewczyny z toporkiem, jak mniemam martwej nimfy, albo twardej połabskiej sztuki. Kim jest ta postać? A może jest to jeden z tych żarcików, jak słynne „Braniewo Song” znane także jako „Satanismus”?

MR: Być może sposób przedstawienia owej dziewczynki może nasuwać podejrzenie, że jest to rodzaj zabawy czy żartu, ale tak naprawdę każdy element tej okładki ma swoje znaczenie i jest tam nieprzypadkowo. Dziewczynka, którą możemy zobaczyć na okładce to córka głównego bohatera, która zostaje porwana przez Niemieckiego rycerza, który jest jednocześnie czcicielem Satanaela i pedofilem. Chce złożyć dziewczynkę w ofierze, oczywiście wcześniej wykorzystując w miły dla siebie sposób. Nie dochodzi jednak do tego, dziewczynka przeżywa i ucieka dzięki pomocy przyjaznych słowiańskich duchów, o czym zresztą śpiewamy w "Upiorach". Nie wiemy, co dzieje się z nią dalej, ponieważ płyta kończy się w momencie śmierci zarówno rycerza niemieckiego jak i śmierci ojca dziewczynki, który jej wcześniej bardzo wytrwale poszukiwał. Z tą historią dobrze jest się zapoznać przed posłuchaniem płyty, na pewno wszystkie utwory na niej zawarte nabiorą zupełnie innego wymiaru. Wszystkich tych, których intryguje ta opowieść lub chcieliby wiedzieć więcej, zapraszamy do przeczytania wspomnianej wcześniej książki o tym, jak powstawał "Svantevit".

L: Niedawno ogłosiliście, że podjęliście współpracę z CDProjekt, obecnie pracującą nad trzecią odsłoną gry „Wiedźmin”, zatytułowaną „Dziki Gon”. Pierwsze rezultaty mogliśmy usłyszeć w świetnym trailerze gry. Powiedzcie, o ile nie jest to żadna tajemnica, na jakim etapie są Wasze prace nad muzyką do gry? Czy tworzycie całość, czy tylko pojedyncze, utwory uzupełniające całość i nadające folkowego, starosłowiańskiego szlifu?

MR: Nie do końca wiemy, ile możemy zdradzać, powiemy więc tylko tyle, że tak naprawdę nasza praca w studio nad dźwiękami do "Wiedźmina" już się zakończyła. Spędziliśmy pięć pracowitych dni nagraniowych, gdzie pod nadzorem ludzi odpowiedzialnych za muzykę do gry daliśmy z siebie wszystko. Wykorzystano wszystkie nasze umiejętności, nagrano wszelkie możliwe posiadane przez nas instrumenty i głosy. Teraz nad zarejestrowanym materiałem będą pracować odpowiedni ludzie, którzy to uporządkują i zmiksują z samplami. Nie wiemy, jak dużo nagranych przez nas dźwięków znajdzie się w ostatecznej wersji, ale już trailer do "Wiedźmina" pokazuje, że nasze granie jest na tyle charakterystyczne, że da się go rozpoznać nawet, jeśli jest tylko dodatkiem do całości. Sami jesteśmy ciekawi, jak to wszystko wyjdzie. Nie mamy jednak wątpliwości, że efekt będzie fantastyczny.

L: Czy muzyka do „Wiedźmina” będzie się różnić od tego, co zwykle tworzycie, bardziej nawiązywać do Percivala czy do Percivala Schuttenbach. Jak jest tworzyć muzykę do gry na motywach powieści, z której zaczerpnęliście nazwę swojej grupy? Jak będzie ona dostępna – tylko z grą, czy także jako osobne wydawnictwo?

MR: Szczegółów wydania jeszcze nie znamy. To wszystko jest jeszcze w trakcie przygotowań, dlatego nic nie możemy powiedzieć. Jeśli chodzi o samą muzykę, to będzie ona na pewno nawiązywać zdecydowanie bardziej do Percivala, ponieważ nagrywaliśmy głównie instrumenty akustyczne. Jednak sposób naszej pracy różnił się od tego, co zwykle robimy w studiu i właściwie zainspirował nas do tego, aby trochę poeksperymentować przy nagrywaniu nowej płyty Percivala. Na pewno udział w tworzeniu muzyki do "Wiedźmina" to było niesamowite przeżycie. Panowała wspaniała, twórcza atmosfera i teraz, kiedy skończyliśmy już prace, mamy ochotę na więcej. Jest to dla nas wyróżnienie i trochę - spełnienie marzeń, bo opowieściami o "Wiedźminie" fascynowaliśmy się już od dawna.

L: Jako Percival nagraliście z kolei trzy płyty, z czego ostatnia pojawiła się w 2012 roku. „Slava!” zawiera Wasze interpretacje folkowych utworów z różnych zakątków świata, a dokładniej z krajów bałkańskich. Skąd taki pomysł i jak udało się Wasz własny styl przekuć w kawałki muzyczne, które różnią się od siebie miejscem, czasem powstania i zapewne tematyką? Jak bardzo różnią się ich pieśni od naszych?

MR: Jakiś czas temu narodził się pomysł, aby nagrać trzy albumy odpowiadające trzem grupom Słowian - południowych, wschodnich i zachodnich. Ponieważ już wtedy mieliśmy w swoim repertuarze bardzo dużo utworów z terenów południowych, pomyśleliśmy, że zaczniemy właśnie od nich. Naszym celem było zawarcie na płycie przynajmniej po jednym utworze reprezentującym każdy naród słowiański z  południa. Te utwory, pomimo różnej tematyki i czasu powstania, mają jedną wspólną cechę - bardzo ważny jest w nich rytm. To nam bardzo odpowiada, gdyż zazwyczaj na koncertach jesteśmy bardzo żywiołowi. Nie jest też dla nas żadną trudnością, aby zagrać te utwory w swój własny sposób. Powiem więcej - byłoby je nam raczej trudno wykonać tak, jak brzmią w oryginale.

Celem, który przyświeca nam przy tworzeniu kolejnych "Slav", jest pokazanie całego spektrum muzyki Słowiańskiej i ukazanie wspólnych korzeni wszystkich Słowian - przecież kiedyś stanowiliśmy jedną grupę. Nasze języki nawet dzisiaj są podobne, również pewne elementy kulturowe są nam wspólne. Dlatego łatwo nam śpiewać pieśni serbskie czy chorwackie, ponieważ są one nam tak naprawdę bardzo bliskie.

L: Kiedy możemy spodziewać się kolejnych części tryptyku? Czy nagrywacie może już jego drugą część?

MR: Już nagraliśmy. Teraz przyszedł czas na pieśni Słowian wschodnich. Mamy w zespole rodowitą Rosjankę, a że na wschodzie pieśni obrzędowych i sięgających korzeniami naprawdę dawnych czasów jest ogromnie dużo - wybór był prosty. Nagrania poszły sprawnie, teraz pozostaje nam wyedytować materiał, a potem oddać do miksu i masteringu. Może to jednak potrwać, ponieważ tworzyliśmy ten album w zupełnie nowy dla nas sposób, oparty w dużej mierze na improwizacji. Zarejestrowaliśmy naprawdę sporo materiału, z którego teraz będziemy wybierać najlepsze momenty i składać - jak z klocków - całe numery. I pomimo tego, że wiele pracy jeszcze przed nami, to już wiemy, że płyta będzie naprawdę rewelacyjna. Zresztą jest to duża zasługa samych utworów - oryginalnych pieśni Rosjan, Ukraińców, Białorusinów i Łemków. Te pieśni mają w sobie ogromną moc, a my staraliśmy się jak najlepiej, aby tę moc przekazać i myślę, że nam się to udało.

L: Będąc przy nagrywaniu, choć chyba jeszcze za wcześnie na to, czy myślicie już o piątym albumie Schuttenbacha? Macie już jakieś pomysły, możecie coś zdradzić?

MR: Oczywiście. Nie spoczywamy na laurach i pomimo tego, że jesteśmy właśnie w trakcie pracy nad drugą "Slavą", to już myślimy o kolejnym albumie Schuttenbacha. Ba! Już nawet zarejestrowaliśmy pierwsze pomysły na utwory, cały czas też rozmawiamy o koncepcji nowego albumu. Nie możemy jeszcze za wiele zdradzić z tej prostej przyczyny, że to wszystko się jeszcze kotłuje w naszych głowach i sami dokładnie nie wiemy, co z tego wyjdzie. Mamy jednak chęć zaczerpnąć inspirację z tego, co jest nam najbliższe, najlepiej znane  - czyli z folkloru polskiego. Ale na pierwsze efekty naszych poszukiwań i prac trzeba będzie jeszcze poczekać.

L: Co chcecie dodać od siebie, powiedzieć fanom i czego Wam życzyć?

MR: Chcielibyśmy podziękować serdecznie fanom za to, że nas tak fantastycznie wspierają we wszystkich działaniach. Jesteście niesamowici! Chcielibyśmy również zaprosić wszystkich naszych słuchaczy na koncerty, które już wkrótce będziemy mieli okazję zagrać w całej Polsce - najpierw z Percivalem, a potem z Schuttenbachem. Jako, że w tym roku obchodzimy swoje 15-lecie, życzenia są jak najbardziej na miejscu. A życzyć można nam przede wszystkim szczęścia, bo całą resztę wypracujemy sobie sami i z pomocą wspaniałych ludzi, którzy nas otaczają.

L: Dziękuję bardzo za obszerny wywiad i do zobaczenia!

MR: Również dziękujemy.

Zdjęcie zespołu pochodzi z materiałów prasowych związanych z trasą koncertową Slavny Tur, którą blog LupusUnleashed objął patronatem medialnym.

1 komentarz: