czwartek, 13 lutego 2014

WW XI: Dalriada (4) Echo of Dalriada - Jégbontó (2006)


Jégbontó, czyli luty. Miesiąc w którym wszyscy już wypatrują wiosny, czas ostatków karnawału, ulubiony miesiąc zakochanych i pączkowego obżarstwa. Taki tytuł nosi też druga płyta Węgrów z Echo of Dalriada, która była jednocześnie ostatnią pod tym szyldem. Czym różni się od "Fergeteg"?

Rzut oka na okładkę: stylistyczna kontynuacja krążka poprzedniego. Zamarznięte jezioro, drzewko podobne do tego ze "Stycznia" i wreszcie góry sponad których niepewnie zerka słońce pierwszymi ciepłymi promieniami. Tym razem utworów jest jedenaście, a właściwie dziewięć, bo pierwszy "Rianás" jest trzydziesto sekundowym wstępem, a wieńczący płytę utwór tytułowy jest jakby zakończeniem całości. Tu pojawia się też pierwsza odsłona "Szondi Két Apródja", który ponownie została zrealizowana, razem z drugą częścią na "Arany Album" z 2009 roku. Zobaczmy, czy tez raczej posłuchajmy, jak przedstawia się ten album muzycznie.

We wspomnianym "Rianás" pęka lód, w dodatku z hukiem. Po nim masywnie i melodyjnie wchodzi świetna "Árpádházi Margit Balladája". To opowieść o Świętej Małgorzacie z dynastii Árpád, która żyła w latach 1242 - 1270. Była córką króla Węgier Beli i bizantyjskiej księżniczki Marii Laszkarisz. Małgorzata otrzymała staranne wykształcenie, w 1254 złożyła śluby. Według chrześcijan jest symbolem miłości i samodyscypliny, a według legendy, gdy umarła jej ciało po trzech tygodniach nie gniło i pachniało różami. Została beatyfikowana w 1276 roku, lecz jej kanonizacja nastąpiła dopiero w 1943 roku. Dokonał jej papież Pius XII podczas Święta Świętej Elżbiety Węgierskiej, w dniu 19 listopada. 

Po nim następuje znacznie cięższy, ale niepozbawiony melodyjności "Galamb". Pieśń o gołębiu jako ptaku, to nie jest, a przynajmniej nie dosłownie. Może opowiadać o Duchu Świętym niosącym światłość wojownikom i męczennikom za wiarę, jak również o człowieku porównanym do gołębia, który cierpi z powodu okrucieństw wojny. Jest to także utwór bardzo smutny, przejmujący, o czym świadczy choćby ostatnie dwie  zwrotki:

Źle się dzieje w naszym państwie,
Pogańskie Armie i ataki pełne krwi.
Upadają zamki, pustoszeją wioski,
Gdy wykrwawia się nasz naród. 

Płacz pośród wiatru, płacz z obojga oczu,
Wciąż będziesz wypatrywał swoich bliskich
I będziesz pytał o dom, w którym się narodziłeś -
Lecz piękna swojej ojczyzny, nie zapomnisz nigdy.

Po nim pojawia się nowa wersja "Védj Meg Láng", który znalazł się na "Fergeteg". Potężniejsza i jeszcze bardziej melodyjna od swojej poprzedniczki, jest nie tylko lepsza, ale także bardziej ognista. Na piątej pozycji znalazła się "Téli Ének", czyli opowieść o zimie.Wiatr hula po polach, strudzony wędrowiec przygrywa sobie na fleciku i po chwili wszystko narasta w kolejny, znakomity i melodyjny utwór. Choć nie rezygnuje się w nim z ostrych gitar i ciężkiego klimatu, sam utwór wydaje się być bardzo lekki. Zwłaszcza dzięki pięknej partii klawiszy pod koniec. Następnie poznajemy "Virrasztó", czyli obserwatora. Rewelacyjny to numer, ponownie dość ciężki i melodyjny, dość mroczny, ale w nieco wolniejszym tempie.


Siódmy, najdłuższy i trwający prawie tyle samo, jest "Igaz Hittel", co można tłumaczyć "Z prawdziwą wiarą". Przepiękny to utwór, nie tylko rozbudowany i bogaty muzycznie, ale także ze względu na rewelacyjny tekst. Ponownie przywołam słowa, wieńczące numer:

Tam jest mój dom, gdzie prowadzi moja pieśń
Tam jest mój dom, gdzie jedno serce i dusza
Tam jest mój dom, gdzie walczę, gdzie nadzieja okupiona krwią,
Dosięga swojego wyśnionego celu

Ludzie wciąż wołają, lecz głosu nie mają, wciąż wypatrują światła na horyzoncie,
Gwiazdy Porannej, która wyprowadzi ze znoju do wiecznego bogactwa,
Prawdą jest to słabe światło, które wciąż się tli u progu nadziei
I choć ścieżka krzywa i dawno spisana, uszy wychwycą to bogactwo dla znużonej duszy.

W ósmym, zatytułowanym "Hajnalünnep", świętujemy nadejście nowego dnia. Jak przystało na folk, jestem zatem tanecznie i melodyjnie. W dodatku słychać w nim, podobnie jak we wszystkich utworach na płycie, charakterystyczne cechy późniejszej Dalriady, jak również dojrzały i wypracowany styl, który jeszcze na poprzedniej dopiero się klarował. 
"Drégel", to tytuł dziewiątej instrumentalnej kompozycji, ale także nazwa węgierskiego zamku, którego ruiny znajdują się w miejscowości  Drégelypalánk, niedaleko miasta Balassagyarmat. Trwający niecałe trzy i pół minuty kawałek jest przerywnikiem, w którym przepięknie całość prowadzi flet, a następnie po wyciszeniu przechodzi w znakomitą i melodyjną, "Szondi Két Apródja", co ciekawe wcale nie różniącą się od wersji z 2009 roku.
Ostatnim utworem, jest jak wspomniałem kawałek tytułowy i trwa on niecałe dwie minuty (bez jednej sekundy). Muzyczny luty Echo Of Dalriada składa się z lirycznej, klawiszowej melodii, która przepięknie album zamyka i jednocześnie wprowadza do kolejnego rozdziału tej grupy.

"Jégbontó", co ciekawe wydany 14 lutego 2006 roku, to bez wątpienia szczególny album w dyskografii węgierskich bardów. Słychać na nim nie tylko charakterystyczny, wyklarowany już styl, ale także łatwość w komponowaniu, która jeszcze przy "Fergeteg" wydawała się trochę razić małą precyzją i przede wszystkim brzmieniem. Tutaj postarano się o mocną i ostrą produkcję, która sprawia, że całości słucha się nadzwyczaj dobrze. Późniejsza Dalriada pokazała tutaj nie tylko pazury, ale także jasno określiła w jakim kierunku pójdzie ich muzyka, na kolejnym albumie, wydanym już pod skróconym szyldem, jako: "Kikelet". Ale o marcu będzie za miesiąc...
Ocena: 8,5/10


 Fragmenty tekstów w tłumaczeniu własnym.

2 komentarze:

  1. Dopóki sie nie posłucha czegoś po węgiersku, to nie przychodzi człowiekowi do głowy, że w tym języku można dobrze śpiewać. Stereotypy.... nawet sie nie wie, że w człowieku siedzą ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda. Co do samego języka, to to samo można powiedzieć też o takim rosyjskim czy nawet chorwackim, ale są przykłady muzyki, w której świetnie to brzmi i ciężko sobie wyobrazić, że miałby być wszędobylski angielski. Bardzo doceniam fakt, że Węgrzy tworzą znacznie częściej i chętniej właśnie w swoim języku, bo dodaje to specyficznego kolorytu ich twórczości, a przy tym jak właśnie Dalriada są znani na całym świecie, mimo nie używania angielskiego.

      Usuń