Alternatywna wersja okładki |
Percival już od dwóch tygodni jest w trasie, a już w czwartek zagra w Słupsku, z kolei w piątek wystąpi w Gdańsku. Druga odsłona "Slavy" już jest gotowa, ale nie została jeszcze zrealizowana. Warto przyjrzeć się jej pierwszej odsłonie, a mianowicie "Pieśniom Słowian Południowych", czyli muzyce mieszkańców Serbii, Bułgarii, Słowenii, Czarnogóry, Chorwacji, Bośni oraz Macedonii. Jest to bowiem nie tylko fantastyczna muzyka, ale także muzyczna lekcja geografii.
Na wersji płyty, którą otrzymałem jest wisiorek z triskelionem, który zanurza się w wodzie i doskonale oddaje on zawartość płyty, na której znalazły się utwory związane z różnymi etapami życia. Dużo ciekawsza jest jednak okładka alternatywna płyty, może dlatego, że jest znacznie lepsza artystycznie, a przyznam, że lubię takie szczegóły, na tej z wisiorkiem "śnieżynki" znalazły sie na jej tylnej części. Pieśni, które Percival zawarł na tym albumie raczej nie pochodzą z okresu średniowiecza, a tym właśnie czasem zajmuje się grupa Percival, będąca akustyczną i jeszcze mocniej związaną z folkiem odnogą metalowego Percival Schuttenbach. Sami nawet podkreślają, że te pieśni są znacznie młodsze i poruszając tematy uniwersalne, takie jak miłość, praca, natura, wojny i walki oraz biesiadne mogą mieć swoje korzenie w pieśniach dawniejszych, które nie zachowały się do czasów dzisiejszych.
Ci, którzy znają twórczość obu Percivalów powinni być zadowoleni, jednak tym, którzy Percivala kojarzą tylko z "Satanismusa" czy ostatniej świetnej płyty "Svantevit" mogą czuć się może nie zawiedzeni, ale zszokowani. Instrumentarium nie zawiera szybkiej, motorycznej perkusji, drapieżnych i ciężkich riffów, ani growlowanych wokali. Znalazło się za to miejsce dla liry bizantyjskiej, wiolonczeli, lutni długoszyjkowej, bodharana, davula i tym podobnych instrumentów. Efekt? Niezwykły - całość, mimo zastosowania znacznie łagodniejszych środków na przemian porywa do tańca, smuci i wywołuje uśmiech na twarzy. Naturalnie, da się tutaj, podobnie jak na wcześniejszych płytach grupy znaleźć elementy, które zbliżają do Schuttenbacha, wszak obie grupy tworzą Ci sami muzycy i wrażliwość przekłada się na oba projekty.
Nie znam języków południowych Słowian i wielu rzeczy mogę się tylko domyślać, a czasem nawet uśmiechnąć z powodu skojarzeń (takich jak "podaj mi suszarkę" - ale to tylko złudzenie i podobieństwo fonetyczne zupełnie innego zwrotu). Na trzynaście kompozycji o łącznym czasie niespełna czterdziestu minut na pierwszej części "Slavy" usłyszymy cztery pieśni serbskie, dwie bułgarskie, dwie pochodzące z Czarnogóry, dwie chorwackie, jedną słoweńską i jedną macedońską i jedną bośniacką. Płyta pod względem stylu jest bardzo zróżnicowana, ale nie ma się poczucia, że jest nierówna. Fantastycznie otwiera ją niepokojący, pulsujący serbski "Gusta mi magla", po nim przenosimy się do Bułgarii i słuchamy "Delberino", również pulsującego i niepokojącego utworu, utrzymanego w raczej smutnej tonacji. Fantastycznie wypadają tutaj partie fletów i instrumenty perkusyjne. Ponownie będąc w Serbii słuchamy "Karanfilče" dość mrocznego i tajemniczego utworu.
Numer czwarty "Vrsuta" pochodzi z Czarnogóry, tu jest także mrocznie, ale znacznie weselej i jeszcze bardziej energetycznie. Ponownie "goszcząc" w Bułgarii słuchamy "Lazare", szybkiego i melodyjnego utworu, który najpełniej zbliża się chyba do tego co robi Percival Schuttenbach. Świetny zresztą to utwór, aż chce się tańczyć w rytm. Poza tym przypomina trochę budową "Hava Nagila", choć nie wydaje mi się, że jest to pieśń weselna. Znów będąc w Czarnogórze poznajemy "Koritę Ivanovę". Ten utwór jest liryczny i lekki, ale równie energetyczny i taneczny co poprzedni, przypominający nawet twórczość R.U.T.Y, zwłaszcza z jej drugiej płyty "Na Uschod". W siódmym utworze przenosimy się do Słowenii skąd pochodzi fantastyczny "Ne orij, ne sejaj". Ten wraca do tonów smutnych i chłodnych, ale przejmujących, przypominających nawet klimatem muzykę Clinta Mansella do filmów "Requiem dla snu" czy "The Fountain".
Następnie wybieramy się do Chorwacji i słuchamy "Naranča". Ten znów pulsuje niepokojąco i energetycznie i brzmi wręcz fenomenalnie. Po nim czas na serbski "Žali Zere", także dość szybki i niepokojący, a przy tym bardzo delikatny. Równie interesujący jest chorwacki "Ljubau se ne trži" który urzeka świetną melodią, lekkością i tanecznym rytmem. W jedenastym ponownie przenosimy się do Serbii, skąd pochodzi "Šta to radiš". Ten utwór także urzeka melodią i wspaniałym lekkim, ale pulsującym rytmem, a także świetnym motywem fletowym. Przedostatnim utworem jest bośniacki "Karanfile", w którym ponownie wracamy do tematyki smutnej i lirycznej. Płytę wieńczy macedoński "Dve nevesti", który jak sam tytuł wskazuje jest opowieścią o dwóch niewiastach. Ten jest także wolniejszy, nawet bym powiedział niepokojący, ale też posiadający potencjał na szybsze rozwinięcie.
"Slava! Pieśni Słowian Południowych" nie jest muzyką dla wszystkich i zdecydowanie nie należy też do muzyki najłatwiejszej, ale trzeba przyznać, że bardzo interesującej. Całość została naprawdę znakomicie zrealizowana, nie tylko z pasją, ale także z pedantycznym wręcz oddaniem szczegółów i dbałość, by instrumenty dawne brzmiały świeżo i przyciągająco. Niezwykłe jest poznawać takie utwory w wykonaniu Percivala czy R.U.T.Y i sądzę, że taka muzyczna lekcja geografii to świetna podróż nie tylko dla naszej duszy, ale także umysłu, który potrzebuje takich właśnie nowości. "Pieśni Słowian Wschodnich" niewątpliwie będzie równie interesujący, a "Południowych" zdecydowanie polecam. Ocena: 8/10
Polecam też wywiad z Pecival Schuttenbach, recenzję "Svantevita" oraz artykuł poświęcony trasie koncertowej, którą LupusUnleashed objęło patronatem medialnym. Relacja z gdańskiego występu grupy Percival wkrótce. Cały album "Slava! Pieśni Słowian Południowych" dostępny na kanale youtube grupy Percival Schuttenbach, pod tym linkiem.
Numer czwarty "Vrsuta" pochodzi z Czarnogóry, tu jest także mrocznie, ale znacznie weselej i jeszcze bardziej energetycznie. Ponownie "goszcząc" w Bułgarii słuchamy "Lazare", szybkiego i melodyjnego utworu, który najpełniej zbliża się chyba do tego co robi Percival Schuttenbach. Świetny zresztą to utwór, aż chce się tańczyć w rytm. Poza tym przypomina trochę budową "Hava Nagila", choć nie wydaje mi się, że jest to pieśń weselna. Znów będąc w Czarnogórze poznajemy "Koritę Ivanovę". Ten utwór jest liryczny i lekki, ale równie energetyczny i taneczny co poprzedni, przypominający nawet twórczość R.U.T.Y, zwłaszcza z jej drugiej płyty "Na Uschod". W siódmym utworze przenosimy się do Słowenii skąd pochodzi fantastyczny "Ne orij, ne sejaj". Ten wraca do tonów smutnych i chłodnych, ale przejmujących, przypominających nawet klimatem muzykę Clinta Mansella do filmów "Requiem dla snu" czy "The Fountain".
Następnie wybieramy się do Chorwacji i słuchamy "Naranča". Ten znów pulsuje niepokojąco i energetycznie i brzmi wręcz fenomenalnie. Po nim czas na serbski "Žali Zere", także dość szybki i niepokojący, a przy tym bardzo delikatny. Równie interesujący jest chorwacki "Ljubau se ne trži" który urzeka świetną melodią, lekkością i tanecznym rytmem. W jedenastym ponownie przenosimy się do Serbii, skąd pochodzi "Šta to radiš". Ten utwór także urzeka melodią i wspaniałym lekkim, ale pulsującym rytmem, a także świetnym motywem fletowym. Przedostatnim utworem jest bośniacki "Karanfile", w którym ponownie wracamy do tematyki smutnej i lirycznej. Płytę wieńczy macedoński "Dve nevesti", który jak sam tytuł wskazuje jest opowieścią o dwóch niewiastach. Ten jest także wolniejszy, nawet bym powiedział niepokojący, ale też posiadający potencjał na szybsze rozwinięcie.
"Slava! Pieśni Słowian Południowych" nie jest muzyką dla wszystkich i zdecydowanie nie należy też do muzyki najłatwiejszej, ale trzeba przyznać, że bardzo interesującej. Całość została naprawdę znakomicie zrealizowana, nie tylko z pasją, ale także z pedantycznym wręcz oddaniem szczegółów i dbałość, by instrumenty dawne brzmiały świeżo i przyciągająco. Niezwykłe jest poznawać takie utwory w wykonaniu Percivala czy R.U.T.Y i sądzę, że taka muzyczna lekcja geografii to świetna podróż nie tylko dla naszej duszy, ale także umysłu, który potrzebuje takich właśnie nowości. "Pieśni Słowian Wschodnich" niewątpliwie będzie równie interesujący, a "Południowych" zdecydowanie polecam. Ocena: 8/10
Polecam też wywiad z Pecival Schuttenbach, recenzję "Svantevita" oraz artykuł poświęcony trasie koncertowej, którą LupusUnleashed objęło patronatem medialnym. Relacja z gdańskiego występu grupy Percival wkrótce. Cały album "Slava! Pieśni Słowian Południowych" dostępny na kanale youtube grupy Percival Schuttenbach, pod tym linkiem.
Bardzo mi się podoba. KOncert bedzie na pewno bardzo udany. Szkoda, że to nie będzie noc sobótkowa - jakos tak mi sie skojarzyło z wiankami płynącymi rzeką... :D
OdpowiedzUsuńSkoro nie mogą płynąć wianki, to wcześniej popłynie Marzanna ;)
Usuń