czwartek, 11 stycznia 2018

The Kindred - Sinner: Weight & Burden (2017)



Kanadyjski The Kindred debiutuje z nowym wokalistą i perkusistą wydając swój drugi pełnometrażowy album (a trzeci w ogóle) realizując go na podobnej zasadzie jak Periphery wydało płytę "Jugernaut". Na krążek "Sinner" składają się bowiem dwie epki - kolejno "Weight" i "Burden" które pojawiły się w odstępie kilku miesięcy. Pierwsza z nich wyszła w połowie czerwca, a druga na początku września zeszłego roku. Co ma do zaoferowania jedna z najciekawszych kanadyjskich formacji na swoim najnowszym wydawnictwie?

Zanim jednak przejdziemy do samej płyty, czy też raczej płyt, słów kilka o The Kindred. Grupa powstała w 2006 roku jako Today I Caught The Plague, krótko po rozpadzie innej formacji o nazwie A Legend Falls.  Już jako Today I Caught The Plague zadebiutowali epką "Ms. Mary Mallon" w 2008 roku, a następnie w 2011 pełnometrażowym albumem zatytułowanym "Lore". W dwa lata później podpisali kontrakt z Sumierian Records i zmienili nazwę na The Kindred. Rok później pojawił się ich pierwszy album wydany przez nową wytwórnię i pod nową nazwą ""Life In Lucidity", a następnie w 2015 roku ogłoszono, że z zespołu odszedł dotychczasowy perkusista Mike Ieradi (który dołączył do Protest the Hero) oraz wokalista David Journeaux, którzy byli w grupie od samego początku. Nowym perkusistą The Kindred w tym samym roku został Kenny Saunders, a wokalistą Johnny McArthur. Wraz z pozostałymi członkami zespołu gitarzystami Benem Johnem Davisem i Stevem Renniem, klawiszowcem Mattem Youngiem oraz basistą Erikiem Stonem (będącym w grupie od 2007 roku) zabrali się do pracy nad drugim albumem studyjnym, który został wybrany w formie dwóch wzajemnie zazębiających się epek. Całość zatytułowana "The Sinner" składa się bowiem z płytki zatytułowanej "Weight" oraz "Burden", które zostały wydane na tej samej zasadzie co "Juggernaut"Periphery choć w nieco dłuższych odstępach czasowych.

Na "Weight" znalazło się pięć numerów o łącznym czasie dwudziestu dwóch minut i ośmiu sekund. Obraz okładkowy wpisany został w różowe (mocno rozjaśniony amarant) i przedstawia kobiecą postać otoczoną niewygodnym stelażem pełnym kwiatów. Jej piersi zdają się pękać jak gdyby było to odbicie w lustrze w które ktoś uderzył, a to pod naporem zaczęło pękać. Otwiera ją świetny i bardzo energetyczny, melodyjny "Overborad" . Po nim wskakuje nieco tylko szybszy "Stray Away" wybrany również epkę jako singiel. Ten zaś przechodzi w równie udany "Wake" opartym na zbliżonym dość szybkim schemacie, choć o nieco większej harmonii gitar z perkusją, a do całości dodano też miejscami orkiestrowe rozwinięcie które ciekawie rozwija numer. Czwarty w kolejce jest łagodniejszy "Oisenau", a przynajmniej delikatnie się zaczynający, bo później kawałek się rozwija i stopniowo przyspiesza. Wieńczy ją "Saint" (wybrany na singiel epki, obok "Stray Away" który został zaprezentowany przed ogłoszeniem prac nad dyptykiem) który wraca do bombastycznego brzmienia witającego nas w pierwszym numerze. Zadziorne riffy i szybkie tempo gładko wpadają w ucho.


"Burden" zawiera z kolei sześć numerów (de facto również pięć, bo utwór tytułowy spinający dyptyk został podzielony na dwie części) i zamyka się w czasie dwudziestu trzech minut i trzech sekund. Okładka drugiej epki została wpisana w kolor bordowy. Przedstawia prawdopodobnie ten sam kwiatowy wieniec, który znalazł się na poprzedniej grafice jednak tym razem utrzymany w czarno-białej kolorystyce i już bez postaci kobiecej między nim. Sama druga część "Sinner" jest też znacznie ciemniejsza od całego "Weight" które zgrabnie balansuje między rockiem progresywnym a popem w stylistyce zbliżonej do eksperymentów Periphery z epki "Clear" czy wspomnianego, również zróżnicowanego "Juggernauta" czy twórczości Soen. Zmianę tonu doskonale słychać w pierwszej części "Sinner" właśnie, które choć nie ucieka daleko od wcześniejszego kierunku jest zdecydowanie mroczniejsze i bardziej monumentalne, nie tracąc jednocześnie nic z ze swoistej przebojowości wcześniejszych kawałków. Płynne przejście do części drugiej następuje wraz z pianinowym smutnym intrem i przejmującym wokalem i w podobnych klimatach zostajemy do samego końca. Trzeci numer zatytułowany "Judas" będący singlem wybranym do promocji z drugiej epki, wraca do gitarowego grania, choć nie robi tego od razu i buduje napięcie stopniowo. Sam utwór ma zaś bardzo nośny charakter o zbliżonej tonacji do zawartości "Weight". "Coward" znajdujący się na pozycji czwartej również korzysta z podobnego brzmienia o harmonicznej i lekkiej konstrukcji riffów i sporej nośności. Bardzo udany jest "Somebody Else", który znów zaczyna się delikatnie i stopniowo rozwija do szybszego grania mogącego się nieco kojarzyć z The Good Tiger. "Burden" kończy utwór zatytułowany "Apple Eyes" rozpoczynający się od kojącego motywu na klawiszach, by po chwili skontrastować go gitarowym, bardzo alternatywnie pomyślanym brzmieniem mogącym się z kolei kojarzyć odrobinę z dawnym U2 czy graniem w stylu Killers, które pokusiło się na zapędzenie w progresywne rejony.

Ocena: Pełnia
The Kindred wraz ze swoim "Sinner" nie odkrywa żadnego prochu, choć trzeba przyznać że jest to album (czy też raczej albumy) bardzo udane. Zarówno "Weight"jak i "Burden" są spójne, łączą się ze sobą zgrabnie i świetnie sprawdzają się także w roli osobnych wydawnictw. Kanadyjczycy w nowym składzie pokazują się z kolei atrakcyjnie i z dużą lekkością, nie szarżują ani długościami ani patentami, stawiają na ciekawe połączenie progresywnego rocka z alternatywnym graniem i robią kolejny krok w swoim graniu, które od czasu metalcore'owych początków w Today I Caught The Plague, czy udanego znacznie cięższego i djentującego debiutu już pod nowym szyldem dojrzało i wyraźnie otwiera się na eksperymenty, a produkcja stała się smuklejsza. Nie obrażę się jednak jeśli w tym składzie następnym krokiem będzie nagranie kolejnego cięższego albumu w duchu Protest the Hero czy lepszej wersji debiutanckiego "Lif In Lucifity". Jest to bowiem jedna z tych młodych grup, którą warto śledzić bo ma na siebie pomysł i zgrabnie balansuje między klasycznym i nowoczesnym podejściem do szeroko pojętej muzyki rockowej.


Całą płytę można przesłuchać na youtubie Sumerian Records - w tym miejscu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz