środa, 17 stycznia 2018

7 urodziny LupusUnleashed















Kolejny rok za nami. Tym razem LupusUnleashed świętuje siódme urodziny i wkracza w ósmy rok działalności. Podobnie jak w zeszłym roku muszę zauważyć, że jest to szmat czasu, a wraz z nim niezliczone ilości godzin słuchania płyt i pisania. Tekstów w minionym roku było mniej niż w poprzednich latach, ale na pewno nie był to rok bezowocny. Przyniósł wiele wspaniałych płyt i ważnych dla nas wydarzeń. Jak będzie wyglądał ów ósmy rok krnąbrnego siedmiolatka? Nie wiemy, ale spróbujemy odpowiedzieć w kilku słowach na to pytanie, a na koniec dorzucimy jeszcze mały bonusik ode mnie i znanego Wam już Jarka Kosznika...

Planowana rewolucja w wyglądzie jeszcze nie nadeszła, ale nie wykluczamy że w końcu się uda. Prędzej czy później będzie ona jak sądzę nieunikniona. Wciąż szukamy nowych wyzwań, zarówno w kwestii słuchanej oraz opisywanej muzyki, jak również w przypadku współpracy. Pod koniec zeszłego roku ogłosiliśmy pierwszą na ósmy rok działalności LU - patronat medialny nad nową, trzecią płytą grupy Dice "Nowy Świt" przewidzianej na 23 lutego. Dokładnie półtora tygodnia temu ogłosiliśmy zaś początek współpracy z agencją koncertową Roadhog Booking. Nieźle, jak na start nowego roku. Wciąż będziemy również kontynuować naszą współpracę z Laboratorium Muzycznych Fuzji, Creative Eclipse PR, Rock3miasto.pl oraz forum Dream Theater Polska.

Redakcja LupusUnleashed nadal pozostaje w dwu osobowym składzie, czyli moim oraz Łukasza Chamery, choć nie wykluczamy jej rozszerzenia o nowe osoby - zarówno w ramach rekrutacji, którą wciąż prowadzimy (szczegóły tutaj), jak i możliwości ogłoszenia pełnej lub gościnnej współpracy z osobami, które już kojarzycie z naszych łam. Wspólnie oczywiście będziemy kontynuować misję bloga, czyli dzielić się głównie tym, czego słuchamy i jest warte uwagi, ale też nadal rozwijać cykl felietonów, które znacie pod nazwami "LUpa" i "Pod LUpą", jak również inne cykle pojawiające się na naszych łamach - każdy jak zapewne już większość z Was zauważyła w minionym roku i na początku tego, z nowymi etykietami rozpoznawczymi i porządkującymi, a takich być może będzie więcej. Wszystko po, to by poprawić w ich przypadku widoczność i przynależność. Planuję też mocniej skupić się na sferze multimedialnej, która w ostatnim roku została wyraźnie zaniechana, a zatem powrót do podcastów - zarówno w formie rozmów w cyklu "W Cztery Uszy" jak i "Wiadomości z Wilczej Jamy", jak również filmowych odpowiedników, do których chciałbym usankcjonować nowy format związany z LU. W co ten pomysł się przerodzi i czy wypali zweryfikuje czas i jego popularność, niemniej jednak już teraz zapraszam i zachęcam do śledzenia. Ponadto LupusUnleashed planuje serię crossoverów między blogowych na różne kulturowe zagadnienia, związane zarówno z muzyką, jak i filmami, książkami czy szeroko pojętą sztuką. O poszczególnych inicjatywach i ich rezultatach będziemy informować na bieżąco. Wielokrotnie poruszana w rozmowach osobistych czy mailowych kwestia Festów i koncertów to inna sprawa - na pewno będzie sporo patronatów koncertowych, a być może i płytowych o których będziemy informować na bieżąco. Co zaś się tyczy organizacji koncertów lub wydarzeń czy to bezpośrednio związanych z LU czy w mniejszym stopniu pozostaje kwestią otwartą - nie wykluczam ich, ale też niczego nie obiecuję.  

Jednak to nie wszystko, bo należy też zauważyć, że końcówka zeszłego roku okazała się też niezwykle owocna jeśli chodzi o ilość wyświetleń miesięcznych. W październiku został pobity rekord z grudnia 2016 roku (15283) z wynikiem 15785 wyświetleń, w listopadzie został przebity ilością 16496 wejść, a następnie w grudniu 27296 wyświetleń. Takie liczby to doskonała motywacja i świetny start w nowy rok, a wszystko wskazuje że ten wzrostowy trend może się utrzymać. Dziękujemy! Czego oczekujemy od nowego roku? Jeszcze większej ilości ciekawych spotkań, koncertów, płyt i postępów związanych z naszą działalnością, czego sobie, a także (może nawet przede wszystkim) Wam życzymy, bo o muzyce piszemy ze słyszenia, ale zawsze z pasją! Zdmuchnijcie świeczki z naszego tortu razem z nami! Stay Unleashed!

Redaktor naczelny bloga LupusUnleashed Krzysztof "Lupus" Śmiglak wraz z drugim redaktorem Łukaszem Chamerą oraz współpracownikami.

Bonus, czyli słów kilka o ważnych dla nas płytach spoza naszych stałych kierunków poszukiwań:


Cypress Hill – Stoned Raiders (2001)


Pomimo, że od wielu lat nie słucham już właściwie ani rapu ani hip hopu, głównie z powodu degrengolady tego gatunku i niesamowitej sztuczności i  nudy, to są takie płyty, które zawsze będą dla mnie ważne. Jedną z nich jest szósty studyjny album legendarnej amerykańskiej grupy hip-hopowej Cypress Hill pt.: „Stoned Raiders”. Mija teraz niemal 16 lat od momentu zakupienia przeze mnie tej płyty  w nieistniejącym już sklepie muzycznym w Gdańsku Wrzeszczu.  Jest to perfekcyjny przykład, że raperzy też mogą mieć talent muzyczny, świetne poczucie rytmu, bardzo dobry „flow”  i technikę rapowania. Niezwykle ciekawe bity, często wspomagane prostymi aczkolwiek bardzo efektywnymi gitarowymi riffami, a nawet wstawkami smyczkowymi rodem z muzyki klasycznej (w utworze „ It Ain’t Easy”) są główną wartością muzyczną „Stoned Raiders”. Zdecydowanie jedna z kilku moich ulubionych płyt hip-hopowych, do których z sentymentem wracam do dziś. Bez poznania tego zespołu na pewno nie potrafiłbym docenić ani zrozumieć współczesnego, progresywnego metalu, który jest często mieszanką różnych przeciwstawnych  styli. [Jarek Kosznik]

Miles Davis - Agharta/Pangaea/Dark Magus (1975/1976/1977) 

Nie jeden, nie dwa, a trzy albumy Mistrza Milesa Davisa, które ogromnie cenię i do których lubię wracać. Znam niemal całą dyskografię tego wszechstronnego trębacza jazzowego, który uwielbiał poszukiwania i nowe ścieżki brzmieniowe, ale te trzy koncertowe płyty szczególnie na stałe zakotwiczyły w mojej pamięci. Będące pokłosiem jazz rockowych eksperymentów z Herbiem Hancockiem oraz płyty "Bitches Brew", dodatkowo zmieszanej z orientalnymi i afrykańskimi inspiracjami, funky a nawet raczkującym już wówczas ambientem. Trwająca niemal dziewięćdziesiąt osiem minut "Agartha" nagrana w Japonii i wydana w 1975, następnie niewiele krótsza, bo trwająca prawie osiemdziesiąt osiem minut "Pangaea" również nagrana w Japonii podczas tego samego festiwalu i wydana w 1976 roku oraz nieco ponad stu minutowy "Dark Magus" nagrany w Carnegie Hall w 1974 roku i wydany dopiero w 1977 to prawdziwe dźwiękowe uczty. Pełno tutaj niesamowitych rozwiązań, nieoczywistych rozwinięć, improwizacji, szalonego geniuszu i swoistej nonszalancji w dekonstrukcji form i gatunków. Na pewno nie są to płyty najłatwiejsze w odbiorze, nie należą też do najbardziej cenionych przez koneserów jazzu i twórczości Milesa Davisa, ale dla mnie stanowią kwintesencję jego niezwykłego podejścia do brzmienia, muzyki i przekraczania granic. Absolutne perełki, którym warto poświęcić cały czas ich trwania i za każdym razem odkrywać je coraz to na nowo. Dodam, że nie wykluczam poświęcenia tym płytom osobnych i pełnych tekstów. [naczelny]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz