piątek, 5 września 2014

Wydział Filmowy IX: Star Wars - Cienie Imperium (projekt multimedialny)


Artykuł może zawierać spoilery dotyczące fabuły książki...

"Cienie Imperium" dziś są tylko częścią starego kanonu określanego jako "Legends". Ta niekanoniczna już powieść z Expanded Universe, do dziś pozostaje jedną z najważniejszych i najbardziej cenionych książek dziejących się w świecie Gwiezdnych Wojen, była też  pierwszym projektem multimedialnym w cyklu. Oprócz książki powstała między innymi seria figurek, gra komputerowa, komiks oraz specjalny soundtrack. W tym roku zaś, mija osiemnaście lat od jego powstania. W dziewiątym Wydziale Filmowym przyjrzymy się muzyce napisanej przez Joela McNeely na potrzeby tego właśnie projektu...

W 1996 roku, czyli na krótko przed pojawieniem się w kinach edycji specjalnej oryginalnej trylogii, postanowiono zrealizować historię, która będzie działa się pomiędzy "Imperium Kontratakuje" a "Powrotem Jedi". Wówczas był to obszar dziewiczy, szybko też się okazało, że wraz z kultową trylogią Thrawna Timothy'ego Zahna będzie to początek wysypu książek, które później złożą się na Expanded Universe. Oczywiście, pierwszą była słabiutka powieść "Spotkanie na Mimban" Alana Dean Fostera, ale to właśnie Zahn i Perry doprowadzili do ekspansji najsłynniejszej galaktyki. Projekt zakładał, by wykorzystać w pełni możliwości "pełnego obrazu filmowego" bez zrobienia filmu kinowego. "Cienie Imperium" objęły powieść, także w wersji młodzieżowej, komiks, audiobook (na długo przed wielkim boomem na ten nośnik), grę karcianą, komputerową, figurki, modele statków, różnego rodzaju lalki i oczywiście pełnowymiarowy soundtrack, a także wiele innych gadżetów.

Okładka polskiej edycji książki
Na okładce polskiej edycji wydanej przez Amber, można było przeczytać następujący opis fabuły: Han Solo od pół roku jest jeńcem Imperium. Teraz Darth Vader wyznacza nagrodę za głowę Luke'a Skywalkera. Rozpoczyna się największe polowanie w dziejach galaktyki. Lord Vader nie wie jednak, że ma potężnego przeciwnika, który również pragnie śmierci rycerza Jedi... Niewiele mówi o tym co czeka nas w książce. A w niej obok znanych postaci, także mojego ulubionego łowcy nagród Boby Fett, pojawił się po raz pierwszy Książe Xizor, zarządzający przestępczą organizacją Czarne Słońca czy przemytnik Dash Rendar latający zmodyfikowanym koreliańskim frachtowcem klasy YT-2400 "Outrider", dużo nowocześniejszym od "latającego złomu" czyli "Sokoła Millennium". W książce nie brakuje licznych konfrontacji, pościgów i epickich bitew. Dziś ta książka, podobnie jak wszystkie związane z nią gadżety, w tym interesująca nas ścieżka muzyczna to białe kruki. Czytałem ją tylko raz, gdy pożyczył mi ją kumpel, który z kolei wyhaczył ją na jednej z wyprzedaży w antykwariacie, krótko po premierze niesławnego "Mrocznego Widma", czyli epizodu pierwszego. Soundtrack przypadkiem znalazłem w internecie już jakiś czas po przeczytaniu książki, którą wspominam bardzo dobrze. Muzyka zawarta na tym albumie od razu przywróciła wspomnienia z lektury i dosłownie wyświetliła mi przed oczami i uszami cały film, scena po scenie - zupełnie tak jakby się go oglądało, a w tym wypadku wyobrażało.

Joel McNeely, który skomponował muzykę do projektu "Cienie Imperium" zaczął współpracę z Lucasfilm na początku lat 90, kiedy to zajmował się tworzeniem muzyki na potrzeby serialu "Kroniki młodego Indiany Jonesa". Podobno w tym samym czasie razem z Lucy Autrey Wilson (ówczesnym dyrektorem publikacji w Lucasfilm) rozważał napisanie muzyki do trylogii Thrawna, ale nigdy niestety do tego nie doszło. Mniej więcej w tym samym czasie pojawiły się plany multimedialnego projektu, który stał się "Cieniami Imperium". Powstała wówczas płyta trwająca ponad pięćdziesiąt minut i zawierająca dziesięć ścieżek. McNeely potrzebował do jej zrealizowania dziewięćdziesięcioosobowej orkiestry (Royal Scottish National Orchestra) oraz stu pięćdziesięcioosobowego chóru. W muzyce wykorzystał także fragmenty stworzone przez Johna Williamsa, a mianowicie słynny motyw przewodni, "The Imperial March" oraz fragmenty "Binary Sunset". Nagraną muzykę zmiksowano i zmasterowano z kolei w słynnym studiu Abbey Road w Londynie. Muzyka z płyty miała swoją premierę na specjalnym koncercie w szkockiej Royal Concert Hall w dniu 3 marca 1996 roku, gdzie McNeely wykonał ją razem z kilkoma innymi tematami z filmów. Wydano ją na płycie kompaktowej oraz na kasecie magnetofonowej i zawierała tę samą oprawę graficzną co książka, ilustrację Drewa Struzana.

Okładka jednego z komiksów
Płytę otwiera słynny motyw Johna Williamsa otwierający każdy film, którego zabraknąć po prostu nie mogło. Motyw łączy się z innym fragmentem zaczerpniętym z filmowej sagi, a mianowicie z utworem "Carbon Freeze" odnoszącym się do sceny z "Imperium Kontratakuje" w którym Han zostaje zamrożony. Leia Organa po chwili jednak budzi się z tego koszmaru i zostajemy rzuceni prosto w wir bitwy o Gall. Dash Rendar zdradza Lando Calrissianowi  lokalizację gdzie ma znajdować się statek Boby Fetta, "Niewolnik I". Gall, księżyc znajdujący się na Odległych Rubieżach szybko staje się polem bitwy w przestrzeni kosmicznej, gdy Luke Skywalker, Calrissian i Eskadra Łotrów wpada prosto w pułapkę zastawioną przez Imperium. Tymczasem Rendar ściga Fetta. Ośmiominutowy utwór rozkręca się powoli, spokojnym motywem, który wprowadza w akcję, następnie rozpędza się do szybszych, bitewnych fragmentów, w którym można usłyszeć "Alliance Battle Hymn" napisany przez McNeely'ego, nagle wszystko cichnie, by po chwili znów rozkręcić się marszowo w duchu kompozycji Williamsa.

Przenosimy się na Coruscant, czyli do Imperial City. Przez iluminatory obserwujemy panoramę stolicy galaktyki. Powitalna fanfara i znajdujemy się już w Monument Plaza. Na uwagę zasługuje świetny, monumentalny fragment z chórem, a na koniec mamy powtórzenie początkowych fragmentów. Szybki przeskok i jesteśmy na piaszczystej Tatooine, gdzie Luke odwiedza opuszczoną chatkę Bena Kenobiego.  Tu zostaje napadnięty przez gang na skuterach, Luke'owi udaje się zbiec, uciekając w stronę Żebraczego Kanionu, ale gang rzuca się za nim w pościg. Skywalkera ratuje Dash Rendar, który w tym utworze dostał swój własny motyw przewodni. Fantastyczny to utwór, który od razu rzuca nas w wir akcji, szybki i posiadający niepokojącą, dynamiczną atmosferę idealną do sceny pościgu. Bardzo dobrze przedstawia się też krótki, ale wpadający w ucho wspomniany już motyw Dasha Rendara.W kolejnym, zatytułowanym "The Southern Underground" towarzyszymy Lei i Chewbacce w podróży do podziemi Coruscant, gdzie szukają niejakiego Spero, który przekaże im informacje o Czarnym Słońcu. Ten krótki utwór jest delikatny, ale przepełniony niepokojem i brudem, zupełnie jakbyśmy ocierali się o mieszkających w ciemnościach żebraków, wyrzutków i wszelki margines społeczny galaktyki. Interesujące jest zakończenie utworu, które może przywodzić na myśl muzykę z baletu Siergeja Prokofieva "Romeo i Julia".

Partytura "Xizor's Theme"
Kolejnym znakomitym utworem jest mroczny "Xizor's Theme". Najpierw czeka nas podróż przez Pałac szefa organizacji Czarne Słońce, słyszymy jęki przetrzymywanych w jego czeluściach więźniów, ponownie pojawia się partia chóru, po czym stajemy oko w oko z Księciem Xizorem. McNeely powiedział o tym utworze, że zależało mu na zawarciu w nim całej nikczemności jego postaci, atmosfery z horrorów i jednocześnie zaznaczyć jego wyrafinowany gust. Udało się to według mnie znakomicie, jest to jeden z najbardziej intrygujących utworów na tym książkowym soundtracku. Równie niesamowity jest "The Seduction of Princess Leia". Walc, ponownie przywodzi na myśl muzykę Prokofieva i genialnie oddaje klimat sceny, w której Książe Xizor próbuje uwieść Leię. To utwór, w którym drzemie ogromna pasja, delikatność i jednocześnie groza. Finałowy "motyw feromonów" genialnie zostaje przerwany gwałtownym uderzeniem, w którym Chewbacca przerywa miłosne zaloty. "Night Skies" ponownie stawia na atmosferę, na moment pojawia się nawet "Imperial March", znany także jako motyw przewodni Dartha Vadera, w którym Mroczny Lord Sithów również zaznacza swoją obecność.

Zbliżając się powoli do finału, udajemy się ze Skywalkerem, Chewbacką, Rendarem, Calrissianem i technikiem Benedictem Vidkunem w podróż przez ścieki pod pałacem Xizora, przez które się przebijają, by uratować Leię. McNeely'owi zależało na oddaniu niewyobrażalnego smrodu, wszelkich zacieków i obrzydliwości czyhających w kanałach. Utwór rzeczywiście wydaje się być oślizgły i nieprzyjemny wręcz w odbiorze.  "The Destruction of Xizor's Palace" to zwieńczenie historii w niemal jedenastominutowej suicie. Na początek pojawiają się chóry, zwiastujące koniec Księcia, a następnie przyspieszamy. Naszym bohaterom udaje się przebić do pałacu i odnaleźć księżniczkę. Sytuacja się komplikuje, gdy wybucha detonator przygotowany przez Calrissiana, zaczyna się desperacka ucieczka z walącego się pałacu Xizora oraz bitwa pomiędzy Eskadrą Łotrów a siłami Imperium. Mocne, bardzo intensywnie rozbudowane fragmenty, z epickim chórem i wieloma dramatycznymi przejściami. Fantastycznie zostały tutaj połączone główne motywy ścieżki, od fragmentu poświęconemu Xizorowi, przez "Marsz Imperialny", motyw Sojuszu Rebeliantów, aż po finałowe zwieńczenie, które informuje, że to koniec tej opowieści, ale początek kolejnej, równie porywającej i trzymającej w napięciu, co "Cienie Imperium".

Okładka polskiego wydania gry "Cienie Imperium"
Muzyka, którą do książki napisał McNeely bardzo dobrze sprawdza się nie tylko razem z powieścią, ale także poza nią. Jest efektowna, bardzo spójna i doskonale oddaje jej dramtyczny charakter. Ogromną zaletą jest także to, że nawiązanie do oryginalnej ścieżki filmowej napisanej przez Johna Williamsa jedynie zostało tutaj zasygnalizowane, a nie natrętnie wpisywane w każdy poszczególny dźwięk. McNeely stworzył muzykę, która jedynie nawiązuje do niej, jest w pełni autorskim i przemyślanym dziełem.

Dziś, kiedy "Cienie Imperium" są tylko częścią "Legend", a nie kanonem, sięgając po tę książkę i po tę muzykę, dodatkowo jeszcze mocniej dostrzega się jej niezwykłość. To sentymentalna podróż do galaktyki, którą dobrze znamy, ale która nigdy nie będzie już taka sama. Podróż do czasów przed wyrzuceniem wielu wspaniałych (lub mniej udanych) opowieści z Expanded Universe do kosza na śmieci. Jedno jest pewne, zarówno "Cienie Imperium", jak i każda inna książka przesunięta do "Legend" nie zostały nam odebrane na zawsze, wciąż możemy przeżywać te historie na nowo. Ten projekt multimedialny także tego dowodzi, był ogromny, atrakcyjny i taki pozostanie. Pozostaje wierzyć, że w nowym kanonie także znajdzie się miejsce dla tak fantastycznych powieści, jak również dla takich projektów multimedialnych jak ten. Patrząc na to, co w świecie "Gwiezdnych Wojen" ma dopiero nadejść, nie należy bowiem zapominać o tym, co już było. Niezależnie od tego, czy będziemy mieć do czynienia z "Legendami" czy nowym kanonem, wciąż będą to "Gwiezdne Wojny", które ukochaliśmy i kochać zawsze  będziemy.

Ocena ogólna: 8/10
Ocena muzyki w odniesieniu do książki: 9/10
Ocena muzyki poza książką: 8/10
Ocena całościowa: 8/10

 

2 komentarze:

  1. Mimo upływu czasu wciąż z zainteresowaniem słucha się tego albumu. Niektórych może zrazić klasyczne brzmienie (data wydania robi swoje), ale warto dać szansę. Dobrze, że przypomniałeś ten projekt.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niech żyją Gwiezdne Wojny w każdej odmianie!!! :)

    OdpowiedzUsuń