niedziela, 21 września 2014

Corruption - Devil's Share (2014)


Napisała: Milena "Lady Stoner" Barysz


Ostatni album studyjny „Bourbon River Bank” został wydany w 2010 roku. Później skład Corruption posypał się jak igły z choinki. Nie przeszkodziło to jednak w niczym, by Corruption niczym feniks z popiołów narodził się w nowym składzie i ruszył do boju z nowym albumem zatytułowanym  "Devil’s Share"... 


Gdy Piotr „Anioł” Wącisz został jedynym członkiem zespołu, jedną z opcji, którą słusznie rozważył, było nie dawać za wygraną.  Postawił sobie za cel zbudować Corruption na nowo i jak się okazuje okazał się całkiem niezłym budowniczym. Od 2013 roku jeden z najważniejszych obecnie istniejących polskich zespołów grającym stoner, zasilają: Daniel „Dani” Lechamański na gitarze i wokalu, grający na perkusji Bartek „Grabarz” Gamracy i Piotr „Rutkoś” Rutkowski grający nie tylko na gitarze, ale także udzielający się wokalnie. W tym składzie panowie z Corruption wydali nowy materiał, którego rejestracja dźwiękowa odbyła się w Sound Division Studio. Piecze nad miksem i masteringiem objął... (tak! po raz kolejny, jedyny i niepowtarzalny) Filip „Heinrich” Hałucha. Już okładka zapowiada, co na tym krążku będzie się działo. Pustynia, zachód słońc, beczka najprawdopodobniej pełna whisky, a na niej roznegliżowana, rogata panienka w czerwonych kowbojkach, na dodatek w najlepsze paląca skręta

Jako pierwszy na płycie figuruje "Hang’n’Over". Kawałek ten jest również singlem promującym album. Najbardziej porywający i wpadający w ucho numer. Skoczne wejście banjo wprowadza w klimat dobrej, westernowej imprezy. Utwór może się idealnie sprawdzić na koncertach. Kolejny, czyli "This Is The Day" to szybkie, gitarowe wejście. Riffy skłaniają do tupania, kiwania głową czy wystukiwania rytmu dłonią. Jak na solidny stonerowy kawałek przystało dostajemy też siarczystą solówkę. "Story Of Things That Should Not Be" również klimatem nie odstaje od całej płyty.  Na szczególną uwagę zasługuje w nim przeplatanka: lekko bluesowych solówek i surowych uderzeń perkusji. Z kolei "Traveller Blues" jest naszpikowany bluesem już od pierwszych sekund. Klimat zadymionego saloonu na Dzikim Zachodzie, pomógł tworzyć Sławek Wierzcholski, grający na harmonijce ustnej. Skojarzenia z bluesem potęguje drugi wokal, powtarzający niczym echo ostatnie słowa wersów.  Pod koniec tempo jeszcze bardziej się rozkręca, a wraz z nim szalona impreza, na którą zaprosiło nas Corruption.

"Grime Whorehouse", kolejny utwór, który porywa tyłki od stolików wraz z pierwszymi taktami. A do tego jeszcze świetny refren skłaniający do podśpiewywania razem z wokalistami, który może zrobić niezły szał na koncertach. Następujący po nim "Trespasstellers" to numer bez wokali, bez perkusji, bez basów i bez elektryka… no dobrze, ale co w nim w takim razie jest? - zapytacie. Jest djembe, są marakasy oraz gitary akustyczne. Przyjemny i lekki, ale krótki… kawałek do swawoli przy ognisku. Twardym wejściem, po akustycznej sielance ogromnej mocy nabiera "Inspire". Teraz dopiero robi się naprawdę gorąco. Ciężkie riffy, trzeszczący bas, mocna perkusja, piskliwe, wstawki wysokich tonów gitary solowej, a potem znów szybkie pokrętne solówki. W "Regression" następuje jednak zwolnienie tempa. O ile oczywiście, o jakimkolwiek zwolnieniu tempa na tej płycie można mówić. Na przykładzie tego utworu słychać też doskonale, że panowie z gitarowymi wiosłami, spełniają się w roli wokalistów, tworząc wyjątkowo zacny duet.


Cover? Proszę bardzo!  Łączący "Holy Diver" nieśmiertelnego Ronniego Jamesa Dio z  "Born To Be Wild" Steppenwolf, kawałek-hold pod tytułem "Born To Be Zakk Wylde". Przy oddawaniu hołdu Zakk’owi Wylde’owi wspomaga Corruption, Krzysiek Sokołowski, znany z Exlibris. Kolejny numer "Betty Pyro" niczym specjalnym nie urzeka, zostaje w pamięci, tak długo, jak i cały album. Pozostający w stonerowych klimatach przyjemny w odsłuchu, ale to wszystko i nic poza tym. Jest też "Moment Of Truth", jedna z najciekawszych kompozycji na płycie. A w nim zaskakujące zmiany tempa i nastrojów. Zaczyna się ciężko, rytmicznie, ale nadal dość powoli, z dystyngowanym spokojem najlepszego rewolwerowca na Dzikim Zachodzie. Główny riff zmienia się tutaj dość często, ukazujące różne oblicza grupy. Urzekają też wokale o delikatnym, balladowym charakterze, w którym nie zabrakło również miejsca na bardziej szorstkie momenty. Gdzieś w połowie następuje złagodzenie całej aranżacji, ale nie na długo. Za chwilę znów odzywa się bas i nadaje wszystkiemu odpowiedniej ciężkości. Najbardziej hipnotyzujące jest jednak zakończenie dwuminutowy pasaż instrumentalny. Kończy się "Moment of truth" i przychodzi to nieprzyjemne uczucie niedosytu.

Westernowy klimat, pustynia, pojedynki rewolwerowców, dużo alkoholu, dużo zabawy i siarczysta, chwilami lekko bluesowo - southernowa muza. To wszystko znalazło się na "Devil’s Share". To kawał znakomitego grania, które już przy pierwszym przesłuchaniu potrafi zrobić dobre wrażenie, wciągnąć i skłonić do kolejnych odsłuchów. Trasa koncertowa przy takim zestawie musi być naprawdę gorąca. Oby tylko nikogo nie wyrzucono z ich powodu z saloonu!. Ocena: 9/10


1 komentarz: