Polska znakomitym metalem stoi, szkoda tylko, że tak mało
kojarzonym. Chainsaw należy do tej właśnie grupy zespołów, które tworzą kawał
kapitalnej muzy, a zupełnie o nich się nie mówi, nie promuje. W chwili gdy
piszę te słowa, jest już dzień po ich koncercie w gdańskim Bunkrze, gdzie razem
z trójmiejskim Hold Back the Day podobno złoili wszystkim dupska. Ja niestety
nie mogłem tak być, a jak przedstawia się ich najnowszy, szósty krążek?
„War of Words” to także pierwszy album Bydgoszczan po
reaktywacji grupy w 2012 roku. W składzie grupy obok trzonu działającego od
niemal samego początku i wokalisty Macieja Koczorowskiego, jedynego stałego
członka od 1997 roku, pojawił się na niej, basista Paweł Kociszewki, który grał
już w zespole od 2008 roku przed jego rozwiązaniem i nowy gitarzysta Arek
Kaczmarek. To mocny skład, który nagrał bardzo solidny i intrygujący materiał,
w którym nie brakuje ciężkich riffów, melodii i ciekawych rozwiązań, także
brzmieniowych. Szkoda tylko, że znając jedynie kilka ich utworów z wcześniejszych
płyt ciężko mi znaleźć wspólny mianownik z poprzedniczkami, dlatego skupię się tylko
na najnowszym albumie, który pojawił się w październiku 2013 roku. Przypuszczam
też, że małe echo odnośnie tego wydawnictwa wynikło właśnie z wydania go pod
koniec roku, a nie na początku nowego, ale dzięki temu też Chainsaw szykuje się
do wiosennej trasy.
Zespół, który istnieje na polskiej scenie już od prawie
siedemnastu lat powinien być kojarzony, znany i wręcz rozchwytywany, nie wiem
czemu tak się jednak nie dzieje. Nawet te, które w mojej świadomości
zakorzeniły się bardziej i parały się podobną muzyką, dziś jakby miały mniejszy
zasięg niż kiedy byłem w liceum. Mówię tutaj o Chain Reaction, które w 2013
roku wróciło ze znakomitym „Revolving Floor”, o Frontside, które mnie znudziło,
a teraz zapowiada nowy zupełnie inny materiał, czy o nieistniejących już
potęgach jakimi były Rootwater czy Black River. Chainsaw zdecydowanie plasuje
się w tym szeregu – bardzo oryginalnego, ciężkiego polskiego metalu (z przewagą
twórczości angielskojęzycznej), w którym nie boją się eksperymentów
stylistycznych i ciężkości, nie odkrywając niczego nowego, ale robiąc to
właśnie solidnie, wciągająco i często… bijąc na głowę większość zagranicznych
produkcji tego typu.
Na „War of Words” znalazło się dziesięć kompozycji o łącznym
czasie około czterdziestu dziewięciu minut. To, co znalazło się na szóstce od
Bydgoszczan to istny gitarowo-perkusyjny czołg. Dopracowany brzmieniowo oraz w
sferze instrumentalnej. Mamy tu ciężkie gitarowe riffy, świetne basowe tła,
mocne bębny, klawiszowe ozdobniki i przede wszystkim kapitalne tempo, które
wżera się w mózgownicę i ani na chwilę nie pozwala ochłonąć. Zaskakujące jest
to, że udało im się nagrać album tak zwarty, nie nużący i pełny absolutnych
killerów, które ryją banię i miażdżąc przysłowiowy system. Opisywać każdy z
nich byłoby bardzo trudno, bo każdy jest dopracowany w najmniejszym szczególe.
Chainsaw zasługuje na uwagę, a ich najnowszy album to
potwierdza. Potwierdza także ich wysoką pozycję na polskiej scenie metalowej i
nawet jeśli nie jest szeroko znaną grupą, to na pewno znajduje się w jej
czołówce. Nie mam wątpliwości, że to jeden z najciekawszych zespołów metalowych
w naszym kraju, który eksperymentuje z brzmieniami i technologią, nie boi się
stąpać po różnych rejonach i swobodnie poruszać po deathowych i metalcore’owych
ścieżkach. Ten zespół powinien być kojarzony i puszczany w stacjach radiowych,
a jak sądzę nie jest wcale. Za wyjątkowo mocarny materiał i bardzo ciekawą
okładkę zapewne wiele amerykańskich metalowców nowej fali dałoby się posiekać,
z Dutkiewiczem i jego Killswitch Engage na czele. Brawo! Ocena: 10/10
Recenzja napisana dla magazynu Heavy Metal Pages. Wywiad z zespołem wkrótce!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz