piątek, 6 grudnia 2013

WNS Polski VII: Leash Eye, Rebelianci

Już po jesieni, ale do stonera Andy Kehoe trzeba przyznać pasuje idealnie...
Veni, vidi..., stoner rock. - tak pewnie brzmiałyby słowa Juliusza Gajusza Cezara, gdyby przekraczał rzekę Rubikon, jako muzyk rockowy. Choć jak każdy gatunek muzyki rockowej swoje najlepsze lata dawno ma już za sobą, wciąż powstają bardzo dobre płyty i ciekawe zespoły, które taką muzykę tworzą i robią to znakomicie, nie tylko na całym świecie, ale także w Polsce. W siódmym "WNSie Polskim" przyjrzymy się trzeciemu albumowi grupy Leash Eye, która notabene nie zatytułowała swojego najnowszego krążka "Vici", epce Rebeliantów i ich południowej duszy...

1. Leash Eye - "Hard Truckin' Rock" (2013)

To właśnie oni przybyli, zobaczyli i wyostrzyli w wysoko oktanowy, przebojowy ciężki hard rock, łącząc wpływy lat 70. z dokonaniami sceny southern i stoner z lat 90. Po raz drugi też postanowili nagrać album po angielsku, co w tym wypadku wyszło im ponownie na dobre. Dwanaście kawałków i bagatela pięćdziesiąt sześć minut grania, które prezentują w swoim Brewerczaserze 125 to nic nowego, nie należy się spodziewać absolutnie żadnej rewolucji. Mimo to, album naprawdę się podobać musi, jest świetnie zrealizowany brzmieniowo: ostro, gęsto i potężnie, perkusja doskonale współgra z uwypuklonymi gitarami i przelatującym w tle iście purplowskim klawiszem. Na płycie są utwory, które na słynnej Route 66 wznoszą tabuny piasku (na przykład świetny otwieracz "Fight the Monster" czy "On the Run"), ale także numery nieco wolniejsze ("Passing Lane Blues", "Been too long" czy przypominający trochę Alice In Chains "Never Enough"). Bardzo fajnie pomyślana jest też książeczka z tekstami, wystylizowana na komiks i uzupełniona rysunkami w klimacie: tu szklanica, tu paszczęka dinozaura, nawet jakiś mruczący z oddali krążownik szos. Bardzo dobrze wypada też wokal Sebastiana Pańczyka przypominający trochę ten znany z Pantery, ale z własną zadziornością, charakterem. "Liszaj" nagrał płytę mocną, zadziorną i bardzo przyjemną w odsłuchu. Nie wyważają nią żadnych drzwi, ale jest to solidna (i nie dłużąca się!) dawka brzmień idealnych na podróż starym Mustangiem, Camaro czy typową amerykańską ciężarówką. Z całą pewnością też, jest to jedna z najlepszych płyt tego roku, która powinna wciągnąć nie tylko wielbicieli takiego grania. Ocena: 10/10 !



2. Rebelianci - Southern Soul EP (2013)

Nie uciekamy daleko od pustynnych brzmień, ale znajdziemy się bliżej polskiej szkoły blues rocka w stylistyce starego Dżemu, Breakoutu i twórczości Tadeusza Nalepy, a także zakorzeniony w takich klasykach gatunku jak The Allman Brothers czy Lynyrd Skynyrd. Podobnie jak Leash Eye, południowcy z Rebeliantów nagrali album z werwą i duszą. Podobnie jak Leash Eye ten pierwszy materiał postanowili wydać po polsku, ale mam nadzieję, że jak starsi koledzy nie odejdą od naszego języka: słuchając nie sposób pozbyć się wrażenia, że to jakieś zapomniane kompozycje Nalepy albo Dżemu z Ryśkiem Riedlem. Jest też zdecydowanie krótsza (około dwadzieścia dwie minuty), ale jako nieliczna z epek nie pozostawia niedosytu, jest spójną całością. Ewidentnie Nalepowa jest otwierająca "Paranoja", klasycznie Dżemowy "Płomień", równie staromodnie brzmiący (z harmonijką!) "Ostatni Świat", bardzo sympatyczny jest utwór zatytułowany "Droga 88", który także przypomina Dżem z okresu Riedla, z kolei wieńczącego płyty kawałka "Imaginacje" nie powstydziliby się nawet w Blues Brothers. Rebelianci prochu nie odkrywają. nie muszą, ich blues rock choć zawieszony w klasycznym brzmieniu i pomysłach, jest podany świeżo i energetycznie. To granie, które absolutnie porywa i świetnie nadaje się nie tylko do samochodu, ale także na zabawę w gronie przyjaciół. Piękny to także hołd dla wspomnianego Nalepy, jego Breakoutu i dawnego Dżemu, a takiego grania nigdy za mało. Ocena: 5/5 !

 

1 komentarz: