Napisał: Marcin Wójcik
Od
zarania dziejów składamy sobie obietnice. W roku dwa tysiące dźwięcznym zespół
Irena złożył „Neonowe obietnice”. Co takiego obiecują? Posłuchajmy:
Irena
to czterech młodych, warszawskich muzyków wykonujących gitarowy pop. Zespół
zadebiutował w roku 2009, EPką „Wczesna jesień”. Od tego czasu skład odnosił wiele sukcesów, a
jednym z nich było uhonorowanie Ireny nagrodą, dzięki której mogli zrealizować
swój pierwszy, długogrający album. „Neonowe obietnice” zostały wydane w czerwcu
dwa tysiące dźwięcznego, nakładem wytwórni Thin Man Records, a produkcją zajął
się Kamil Łazikowski z Cool Kids Of Death. Krążek zawiera 12 utworów, których
długość nie przekracza znacznie trzech i pół minuty. Obłożono go przepiękną
okładką z dość oszczędną, ale cieszącą oko grafiką. Prostotą, jak widać, można
dużo zdziałać i w pełni to popieram. Albowiem nie trzeba niczego komplikować,
by stworzyć coś naprawdę pięknego.
Pierwsze
dźwięki nasuwają już skojarzenia z Myslovitz, do którego porównywana jest
Irena. To fakt, aczkolwiek gitary brzmią śmielej i ostrzej. Mają bardziej
rockowe brzmienie, są bardziej wysunięte do przodu. Takie brzmienie to zapewne
efekt produkcji Łazikowskiego. Głos wokalisty, Tomka Pamrówa, jest zbliżony
barwą do Artura Rojka, ale (co jest oczywiste) ma swój własny charakter, który
dodaje smaczku i oryginalności Irenie, oddalając ją nieco od porównywania do
mysłowickiej grupy. Takie wrażenia wynoszę po usłyszeniu pierwszych trzech
utworów – „Nie mówię głośno”, „Jeszcze nie teraz” i „Widzę więcej”.
Czwarta
pozycja, „Tak jak zwykle” to nagłe uspokojenie energii uwolnionej podczas
pierwszych trzech kompozycji. Jest bardziej pop niż rock. „Zgasło światło”, mój
faworyt. Ciekawa kompozycja, rozpoczyna się mocnym uderzeniem, po którym nagle
następuje… spadek energii. Ciekawy pomysł, zaskakuje przy pierwszym słuchaniu.
Utwór ma bardzo ciekawy tekst, podobają mi się porównania. W jego treści pada
kluczowe dla albumu wyrażenie „neonowe obietnice”. Wśród kompozycji pojawia się
też utwór akustyczny – „Matt”. Ten
akurat, jest bardzo w stylu Myslovitz. Dominuje tutaj gitara akustyczna, choć w
refrenach towarzyszą jej perkusja, czy jakieś pojedyncze frazy gitary
elektrycznej, będącej jednak bardziej z tyłu. Klimatyczny, przyjemne dzieło.
Na
koniec warszawiacy prezentują ciekawostkę – „Aleja gwiazd” Zdzisławy Sośnickiej
w ich interpretacji. To prawdziwe wyzwanie. „Aleja gwiazd” to bardzo ważny i
bardzo dobrze znany kawałek polskiej muzyki. Doczekał się mnóstwa różnych
interpretacji, udanych i tych bardzo… nieudanych. Stworzenie naprawdę dobrego
coveru, który nie będzie profanował czy w inny sposób kaleczył oryginału, jest
prawdziwym wyczynem. Znamy przykład chociażby Edyty Górniak, która swoimi
interpretacjami budzi spore kontrowersje i notabene, wykonywała również „Aleję
Gwiazd”… Irena, na szczęście, podejmując
rękawicę, wyszła z tego bardzo obronną ręką. Interpretacja jest bardzo udana,
nie kaleczy oryginalnej kompozycji, do której przyzwyczajona jest polska
publiczność, szczególnie jej starsze pokolenie. W swoim odczuciu uważam, że to
najlepsza interpretacja „Alei Gwiazd” jaką słyszałem. Brzmi bardziej
organicznie od oryginału, za sprawą gitar i tego pulsującego basu. Myślę, że to
ciekawostka, która jest bardzo mocną stroną tego albumu. To świetny dowód na
to, że Irena to grupa utalentowanych, młodych ludzi, którzy dysponują
wyobraźnią i świadomością muzyczną, wiedzą czego chcą i potrafią mądrze korzystać
ze swoich umiejętności.
„Neonowe
obietnice” to bardzo interesująca, udana i przemyślana płyta. Nie ma żadnej
„zapchaj dziury”, wszystko brzmi świeżo i jest dopięte na ostatni guzik. Mimo
licznych podobieństw do Myslovitz, zarówno w warstwie muzycznej jak i
tekstowej, to zespół posiadający swój własny charakter. Liczę na to, że z
każdym kolejnym wydawnictwem będzie tylko lepiej i życzę chłopakom dalszych
sukcesów. Czytelnikom natomiast polecam zapoznać się z treścią płyty, nie pewno
się nie zawiodą. Polecam także sympatykom twórczości Myslovitz, ostatnio
podzielonych na tych, którzy wciąż ich słuchają i śledzą poczynania zespołu,
oraz „tych drugich”, dla których zespół po odejściu Artura Rojka przestał
istnieć… Ocena: 8,5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz