Napisał: Marcin Wójcik
Wszyscy jesteśmy konsumentami. Wielu z nas cechuje
konformizm. Wokół pełno jest oportunistów. Wtem! RatRace wpada z debiutanckim
„Consumption” i nie bierze jeńców.
RatRace to hardcore’owy zespół z Trójmiasta. Chłopaki grają
już jakiś czas skupiając się głównie na koncertach, których grają naprawdę
sporo objeżdżając niemal cały kraj. W dwa tysiące trzeszczącym ukazało się demo
„RatRace”, o którym miałem przyjemność pisać. Po demówce przyszedł czas na debiutancki
album, który ukazał się 8 maja dwa tysiące pięknistego. EP-ka składa się z dziesięciu utworów, trwających średnio
dwie minuty. Wszystkie tytuły są po angielsku, lecz spora część tekstów została
napisana w języku polskim. Cały album trwa zatem około 20 minut, aczkolwiek
ładunek energetyczny jest bardzo silny, więc tyle wystarczy. W końcu to
hardcore, tu nie ma miejsca na dłużyzny i owijanie w bawełnę.
Jedynka
na konsumpcyjnej liście to „Fuck The Law”. Już sam tytuł wskazuje, że będzie
bezpośrednio. „Say aufwiedersehn to your nazi balls” mówi głos zaczerpnięty z
„Bękartów wojny” Quentina Tarantino. Nisko strojone, gitarowe riffy brzmią
zupełnie jak strzelające w tej scenie pistolety bohaterów owego filmu. „Mięsa”
dopełniają konkretne, ale rytmiczne i szybkie uderzenia perkusji. Bardzo
podobają mi się te doły i podwójna stopa strzelająca niczym karabin. Tak się
wjeżdża z glana do ucha.
„Pierdol
Się!” to wyraz dezaprobaty w stosunku do pewnych postaw. Opis takowych
podsumowuje powtarzający się wers: „Jeśli tak robisz/to pierdol się!”. Ta
kompozycja to małżeństwo dwóch rytmów – szczurzy bieg perkusji z towarzystwem
rzężących gitar spotyka się z frontem wolno poruszającego się czołgu. To już
dywizja pancerna z kraju bardziej metalu niż hardcore’u. Krzyczący wokal
zaczyna wręcz growlować, klimat dość bliski rosyjskiemu [Amatory]. „Rób co chcesz” – tytuł nasuwa skojarzenia z
Paktofoniką. Klasyczny, punkowy bunt . Każdy go w sobie ma, ale nie każdy daje
się ponieść. A czasem by się przydało. Jednak ten duch punka jest zatopiony w
hardcore’owym morzu, jest znacznie ciężej, znów sporo mięcha. Bezpardonowo i
bezkompromisowo. „We can” – mój faworyt. Najważniejszy element tej kompozycji,
który absolutnie urywa głowę to basowy wstęp. „Granie na przesterowanym basie
jest jak nocna jazda kradzionym Wartburgiem” jak powiedział w wywiadzie dla
TopGuitar Olaf Deriglasoff. Ten bas mi wystarczy, choć podobają mi się chórki w
refrenie śpiewające RatRace’owe hasło „We can, but we don’t care!”. Brzmi
trochę jak manifest leniwców, ale nie sądzę, żeby taki był jego sens.
Tak to mniej więcej wygląda, czyli odwieczna panika i walka o darwinowskie przetrwanie... |
Widać,
że wydanie „Consumption” ożywiło ten zespół. Wciąż koncertują, do tego
pojawiają się gadżety i ubrania z motywem z okładki albumu, bądź logo kapeli.
Jednym słowem promocja jest na dość wysokim poziomie i bardzo dobrze, bo jest
co promować. To dobrze zrealizowany album, charakteryzujący się znacznie
lepszym, bardziej selektywnym i wyrazistym brzmieniem w przeciwieństwie do
demo. Dzięki temu obcowanie z muzyką RatRace daje więcej radości i lepiej
odbiera się przekaz zarówno energii jak i treść wykrzyczanych tekstów.
Pewnej
nocy, podczas rowerowego sprintu przez gdańską ulicę Grunwaldzką, spotkałem
przy światłach Peugeota 206 z którego dochodziły dźwięki ostrego, gitarowego
łojenia. To dobry wybór do nocnej przejażdżki. Lepszym na pewno będzie
„Consumption”, jako ścieżka dźwiękowa do wcześniej wspomnianej nocnej jazdy
Wartburgiem, chociaż może lepiej nie kradzionym. Mocnych wrażeń dostarczy
RatRace, samochód może być własny. Ocena:5/5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz