czwartek, 13 czerwca 2013

Oblivious: Z Kościoła Katolickiego jest kupa śmiechu – wywiad



Lupus z zespołem Oblivious

Podczas występu szwedzkiej  grupy Oblivious w gdyńskiej Desdemonie, który odbył się 7 maja miałem okazję rozmawiać  z gitarzystą zespołu Danielem i wokalistą Isakiem. W obszernym wywiadzie, opowiadają o powstawaniu najnowszego albumu „Creating Meaning”, o swoich inspiracjach i zespołach ze swojego rodzinnego miasta, także o  niezwykłej grupie, Ghost. Zapraszam do lektury, niesamowitego i bardzo inspirującego wywiadu, z bynajmniej nie chłodnymi, fantastycznymi Szwedami…


Lupus: Opowiedzcie, jak spędziliście dzisiejszy dzień?


Daniel: Ekscytująco. Jesteśmy pod ogromnym wrażeniem polskiej publiczności i zachwyceni miastem jakim jest Gdynia. Znacznie przyjemniejsza miejscówa, niźli sobie to wyobrażaliśmy: zarówno architektura, ludzie i pogoda - zostaliśmy obdarzeni słońcem i osiemnastoma stopniami…


Isak: Przybyliśmy tutaj bardzo wcześnie promem ze Szwecji. Nie wiedzieliśmy co ze sobą zrobić z tyloma godzinami przed wieczornym występem, ale poszliśmy sobie do parku, było słonecznie, przyjemnie i relaksująco, a następnie przyjechaliśmy tutaj [do Desdemony – przyp. red.]. Zostaliśmy ciepło przywitani i profesjonalnie obsłużeni. Zagraliśmy koncert, który był niesamowity, mimo niezbyt licznej publiczności, której naprawdę się podobało i przyznam, że nam także. To był nasz pierwszy koncert na polsko-niemieckiej mini-trasie i nastroił nas bardzo pozytywnie.


Lupus: Jesteście na trasie promującej Wasz drugi album studyjny „Creating Meaning”. Co możecie o nim powiedzieć?


Daniel: „A Struggle Beetwen Different Wills”, na końcu realizacji zmieniony na „Creating Meaning”. Miał on odzwierciedlić  drogę jaką przebyliśmy w ciągu ostatnich kilku lat, zmiany jakie przeszliśmy, poszukiwanie naszej tożsamości. Kiedy kończyłem nagrywać swoje partie, nie mogłem się doczekać, żeby usłyszeć całość materiału. Po prostu kocham grać z tymi gośćmi, nigdy nie czułem się tak wspaniale jak z nimi przez całą swoją siedmioletnią przygodę z graniem na gitarze.


Isak: Mogę się tylko zgodzić. Okres, kiedy nagrywaliśmy drugi album był dla nas znacznie fajniejszy, niż jakieś ostatnie osiem lat wspólnego grania i istnienia tego zespołu. Muzycznie, „Creating Meaning” jest troszkę bardziej bluesowy, bardziej zakorzeniony w latach 70, a znacznie mniej wypływający ze stylistyki stoner, jak miało to miejsce na pierwszym krążku „Goones And Masters”. Na nowym albumie jest też mocniejsze brzmienie, lepiej nagrane i odpowiednio zremasterowane, pełniejsze. Są na niej utwory znacznie żywsze, bardziej płynące.  Jesteśmy z rezultatu bardzo zadowoleni.


Daniel: Jeden z nich śpiewamy  nawet, w naszym języku ojczystym [szwedzkim – przyp.red.]. Jest bardziej właśnie bluesowy, najdłuższy, bo trwający prawie dziewięć minut, znalazł się też utwór akustyczny, a jeszcze parę lat temu nawet przez myśl by nam nie przeszło, że czegoś takiego spróbujemy. Sądzę, że zrobiliśmy kawał naprawdę świetnej muzyki i każde nagranie jest odzwierciedleniem ogromu pracy w jaki w nowy album włożyliśmy. Chcieliśmy spróbować też czegoś nowego, dlatego wersje pierwotne nagrywaliśmy na setkę w studiu.

Okładka płyty "Creating Meaning"
Lupus: Płyta ma bardzo intrygującą, fantastyczną okładkę. Co możecie powiedzieć o grafice wykorzystanej na „Creating Meaning”?


Daniel: Powiem Ci, że to bardzo ciekawa historia… Ja i perkusista pochodzimy z małej miejscowości, gdzie wszyscy się dobrze znają. Mam przyjaciela, z którym się znam od jakiegoś drugiego roku życia i kiedy my złapaliśmy za gitary i pałeczki i zaczynaliśmy grać, on zaczął malować we wszystkich możliwych stylach. To, co znalazło się na okładce to jedna z jego najbardziej wyrazistych, „mięsistych” prac. Jest unikalna, zwłaszcza jak się przyrówna do innych jego malunków polegających na wizerunku Myszki Miki z poderżniętym gardłem, w kałuży krwi… [śmiech]. Sama grafika, która stała się okładką płyty, była znacznie większa. Oryginał znajduje się na ścianie w naszej salce prób…


Isak: … ponad trzymetrowej wielkości! Widok tego obrazu każdego dnia na ścianie dawał nam kopa do dalszego działania. Rzecz w tym, że wcale nie miał się znaleźć na okładce płyty. Miał być po prostu fajnym obrazkiem w naszej salce, ale podczas nagrywania albumu spędziliśmy kilka miesięcy gapiąc się na nią, zastanawiając się , co powinno znaleźć się na okładce i nie mogliśmy jakoś dojść do wspólnego zdania, porozumienia. W końcu pewnego dnia, siedzieliśmy na kanapie, a wtedy ja spytałem chłopaków: „A co z naszym malowidłem na ścianie? Nie byłoby super gdyby to właśnie on był grafiką na okładce?”  I wtedy rozległo się gromkie: „Tak, to jest to, czego szukamy!” [śmiech]


Lupus: Bardzo przyciąga wzrok. Muszę przyznać, że kiedy przerzucałem filmiki na youtubie, w poszukiwaniu jakiś nowych lub starszych zespołów, których jeszcze nie słyszałem, trafiłem właśnie na Wasz szwedzkojęzyczny utwór, rzuciłem okiem na rysunek i pomyślałem, że to musi być coś dobrego, odpaliłem i to faktycznie było to. [Daniel i Isak śmieją się]

Isak: Takiej właśnie reakcji oczekiwaliśmy… cieszymy się, że może być w ten sposób odbierana… dzięki wielkie!


Lupus: Chciałbym Was teraz zapytać o Wasze inspiracje, plany, specjalne życzenia… [Daniel i Isack wydają się być zdziwieni, po chwili jednak, ożywiają się jeszcze bardziej]


Daniel: Inspiracje… dla mnie jako gitarzysty, największy wpływ na moją grę ma specyficzny miks Jima Hendrixa i Kirka Hammetta, przeważnie, bo nie mogę zapomnieć o bluesowych inspiracjach takich jak Steve Vaughn, Eric Clapton czy B.B King.


Isak: Przede wszystkim, mnóstwo kapel z lat siedemdziesiątych: także Zeppelini, Sabbaci, Purple, trochę Uriah Heep, ale także szwedzka grupa November, wyśmienita zresztą i godna uwagi. Z nowych rzeczy uwielbiam Rival Sons. Są niezwykle inspirujący, zadziwia mnie, że współczesna kapela z dwudziestego pierwszego wieku może brzmieć tak staromodnie i niesamowicie [w oryginale: „retro and cool” – przyp.red.], a także szwedzki zespół The Soundtrack Of Our Lives, tworzą taki psychodeliczny pop rock z lat sześćdziesiątych, wręcz bombastyczna, że tak powiem. Jeśli ktoś nie zna, to gorąco polecam, naprawdę warta uwagi. 


Daniel: Isac wspomniał o Rival Sons, muszę dodać, że ta grupa miała na mnie ogromny wpływ, jeśli chodzi o tak zwaną filozofię życia. Nie tylko we względach personalnych, ale także w sposób odczuwania muzyki, w sposobie jej tworzenia. Ci kolesie potrafią niezwykle przekazywać tyle ważnych rzeczy w krótkich, dwu minutowych nawet numerach…


Lupus: Rozumiem. Wasz basista podczas koncertu miał na sobie koszulkę z grafiką z płyty „Opus Anonymous” grupy Ghost. Co sądzicie o tej grupie? Ich wizerunku, parodystycznym podejściu do okultyzmu, ich muzyce? [Daniel i Isak śmieją się]


Isak: Kochamy Ghost. Zresztą są z tego samego miasta co my, Linköping. Uważamy, że są fantastyczni a ich wizerunek niesamowity. Osobiście, strasznie podoba mi się jak genialnie brylują z kulturą, szeroko pojętymi nawiązaniami do religii, mistycyzmu, satanizmu i okultyzmu. Rzecz w tym, że byliby niczym, absolutnie niczym, bez świetnych kawałków. Właśnie to cenię najbardziej, świetne kawałki.  Black Sabbath, ich ciemny, okultystyczny wizerunek jest super sprawą, ale nawet oni byliby zerem bez świetnych kawałków! Mają najlepsze kawałki na świecie i będą najlepszą kapelą na świecie! I za to też kocham Ghost. Za podejście do tematu, humorystyczne podśmiewywanie się z Kościoła, zwłaszcza katolickiego. Nie chcę nikogo urazić, ale to naprawdę jest kupa śmiechu…

Grupa Ghost
Daniel: Jesteśmy niewierzący, więc chyba dlatego, dla nas to, co robi Ghost jest bardzo śmieszne. Z Ghost wiąże się też taka historia, że kiedy nagrywali swój pierwszy album w tym samym miejscu, gdzie my nagrywaliśmy nasz drugi album, jeśli dobrze sobie przypominam, zestaw perkusyjny był także ten sam, mieliśmy tych samych producentów Joakima [Kärlinga – przyp. red.]oraz Simona [Söderberga – przyp. red.] co realizowali pierwszy album Ghost. Teraz rozumiemy dlaczego oni brzmieli tak kapitalnie, bo tych dwóch kolesi sprawiło, że my tez brzmimy w sposób niesamowity.     W ogóle to, co dzieje się ostatnio w naszej miejscowości, to bardzo ciekawa sprawa. Mamy tam teraz kilka rewelacyjnych kapel, takich jak: La Fleur Fatale grająca w stylistyce psychodelicznego popu z lat sześćdziesiątych, Nocturnal preferujący vintage’owy garażowy rock, Knight grające w stylistyce New Wave of British Heavy Metal, zresztą moi kumple ze szkoły, pozytywnie zakręcone ziomki. Mamy też grupę nazywającą się Marvel, w której kolesie noszą maski podobne do tych, które miał Batman, trochę na podobnej zasadzie jak Ghost, grają muzę w rodzaju Kiss. Fala, która wylewa się z Linköping w ostatnim czasie, to nie tylko my, to cała masa zespołów, dopiero „zalewających” Europę. 


Lupus: Podczas koncertu wspomnieliście o grupie Brutus, o wspólnym utworze…


Daniel: W rzeczy samej. To nasi bardzo dobrzy znajomi, odkryliśmy się wzajemnie, to po prostu najlepsi kolesie na świecie. Graliśmy ze sobą w Oslo, w Last Train, gdzie swój pierwszy koncert zagrało Turbonegro, a także gdzie grało wspomniane już The Soundtrack Of Our Lives. Wystąpiliśmy z Brutusem w Uppsala i w naszym, rodzinnym mieście. To były jakieś trzy, właściwie cztery nasze najlepsze dni jako kapeli. Składamy im swój mały hołd w utworze „Deluded Darling” [trzeci na albumie „Creating Meaning” – przyp.red.], a zwłaszcza jednemu człowiekowi, Jokkiemu Stenby, to jeden z najbardziej niesamowitych ludzi, jakich spotkaliśmy. 


Lupus: Czy chcecie coś dodać od siebie, dla przyszłych, aktualnych słuchaczy z Polski?


Daniel: Wyczekujcie nas w Polsce w niedługim czasie ponownie, bo zamierzamy tutaj wrócić. I to jest pewne.


Isak: To jeden z naszych największych planów na najbliższą przyszłość. Chcemy przygotować więcej koncertów w Europie, nie tylko w naszej rodzinnej Szwecji, ale także w Polsce, Niemczech i w Niderlandach. Chcemy tam dotrzeć z większą trasą niż aktualna, wszak to tylko cztery koncerty, z czego i tak jesteśmy bardzo dumni, ale chcielibyśmy, żeby jeszcze większe i żeby było z nami jeszcze więcej ludzi. Zwłaszcza, chcielibyśmy ponownie przyjechać do Polski, dopiero co, zagraliśmy jeden koncert u Was, a wiemy, że chcemy tu wrócić, naprawdę zakochaliśmy się w ludziach, którzy tu mieszkają, atmosferze i przyjacielskiej pomocy. Także wszyscy Ci, którzy się stawili tutaj, z Tobą włącznie, byliście niesamowita publiką.


Daniel: Jeśli przyjedziemy do Polski następnym razem, na pewno pojawimy się w Gdyni, bo muszę przyznać, że naprawdę polubiłem Wasze miasto,  to jedno z najfajniejszych miast w jakich byłem poza Szwecją, czy nawet w samej Szwecji, bo w niej tak naprawdę lubię tylko Gothenburg. Nie lubię wcale Szwecji… jak da radę to i do Czech i do Hiszpanii pojedziemy…


Lupus: Do Ameryki?


Isak: Jeśli Ghost pojechał do Stanów, to i my możemy. Nawet jeśli będziemy musieli ubrać maski… [śmiech]


Daniel: Od tej nocy, Gdynia jest miastem grupy Oblivious…


Lupus: Miło mi to słyszeć. Wielkie dzięki, za obszerny i bardzo ciekawy wywiad.


Daniel i Isak: My również. Do zobaczenia w przyszłości!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz