Dwa kraje i dwa krótkie wydawnictwa będące zapowiedzią pełnego materiału. Polacy i Szwedzi. Oba zespoły prezentujące mieszankę stylistyczną i to w dość ciekawy sposób, oba jednak pozostawiajace jeszcze sporo do życzenia. Słupski Struggle With God w piętnastej części cyklu W niewielu słowach w pewnym sensie zmierzy się z Civil War, zespołem byłych muzyków Sabatonu. W pewnym sensie, bo granie wszak jest zupełnie inne...
1. Struggle With God - Demo (2012)
Zespół Struggle With God podczas jednego ze swoich koncertów. |
Grupa powstała w 2009 roku w Słupsku z inicjatywy gitarzysty i wokalisty Michała Mezgera i perkusisty Piotra Ochocińskiego, do których dołączył basista Gregori. Cel był prosty - wskrzesić duszę rocka podczas żywiołowych koncertów przy jak największej głośności. Niedawno wydane demo jest przedsmakiem nadchodzącego pełnometrażowego albumu, którego miksem zajął się Jan Galbas. Samo demo zawiera cztery utwory i zamyka się w czasie niecałych osiemnastu minut. Otwiera go żywiołowy "P Stands For Petrification"stanowiący luźną mieszankę klasycznego hard rocka ze stonerem gdzieś z pogranicza Grand Funk Railroad i Black Sabbath. "Serpent's Pupil", czyli drugi utwór na płycie wbrew tytułowi ma polski tekst, trochę punkowo wykrzyczany, ale sam utwór pozostaje w konwencji cięższego rocka. Trzeci kawałek "Shuann Meadow' z początku jest spokojniejszy, bardziej progresywny, przywodzący na myśl Kyuss, a trochę Tool. W ostatnim numerze, tytułowym, czyli "Struggle With God" wracamy do cięższego, nisko strojonego grania w którym trochę pachnie metalcorem również z racji wykrzykiwanych ponownie polskich, wbrew tytułowi, słów. Materiał nie wydaje się być wcale za krótki i nie pozostawia wrażenia niedosytu. Mimo dość topornego brzmienia, a jednak nadzwyczaj jak na demo sterylnego i pełnego, słucha się tego debiutu i zapowiedzi bardzo przyjemnie. Galbas swego czasu wspominał, że takiego grania nie sposób zepsuć i ma nadzieję, że tego nie zrobi. I chyba się zgodzę, że potencjał drzemie w SWG spory i jestem spokojny o to, że Dziablas wyciągnie z nich to, co najlepsze. Ocena: 4/5
2. Civil War - Civil War EP (2012)
Poważny rozłam jaki nastąpił w szeregach szwedzkiej grupy Sabaton bardzo zaniepokoił fanów tej formacji. Muzycy, którzy z Sabatonu odeszli, czyli: gitarzyści Rikard Sundén i Oskar Montelius, perkusista Daniel Mullback i klawiszowiec Daniel Mÿhr postanowili założyć nowy zespół, którego skład uzupełnili o wokalistę Nilsa Patrika Johanssona (Astral Doors, Lion's Share, Wuthering Heights) oraz o basistę Stefana Erikssona. Premiera singla "Rome Is Falling" miała premierę w październiku, a premiera epki 13 listopada. Pełnometrażowa płyta według obecnych zapowiedzi grupy ma pojawić się w maju. Z Sabatonem jednak ten zespół, oprócz muzyków ma niewiele wspólnego. Na zawierającej pięć utworów epce słychać powiew świeżości i przeinterpretowania schematów Sabatonu. Zupełnie inny i ciekawszy jest wokal Johanssona, który fantastycznie pasuje do obranej przez byłych muzyków Sabatonu nowej konwencji. O ile pierwszy singlowy utwór "Rome Is Falling" może się wydać z początku Sabatonowy, jego dalszy ciąg jest zupełnie inny, znacznie bardziej melodyjny i rozbudowany w stosunku do tego, do czego przyzwyczaił nas Sabaton. Na drugim miejscu znalazł się kawałek tytułowy. Ten otwiera ostry riff, a potem zaczyna się epicka jazda bez trzymanki. Johansson śpiewa szorstko, ale dość wysoko - gdzieś przemykają skojarzenia z Gamma Ray, a nawet z macierzystym zespołem wokalisty Astral Doors. Środkowy numer, czyli "Forevermore" to klasyczna ballada, którą otwiera delikatny klawisz, i choć następnie wchodzą ostrzejsze riffy, całość jest pochodowa, trochę utrzymana w Black Sabbathowej stylistyce, a trochę przypominająca grupę Survivor. Ponownie Johansson najmocniej zwraca uwagę, brzmi naprawdę dobrze. Ponadto, to właśnie ballada jest najlepszym utworem na płytce. Pokazująca zupełnie oblicze muzyków Sabatonu, bo takich utworów na płytach Sabatonu nie było. Bardzo ciekawym utworem jest "Custers Last Stand". Ten otwiera szybka perkusja i ostry riff, znów trochę pachnący Sabatonem, ale całość jest znacznie ostrzejsza i cięższa. Intrygujące, tajemnicze tło klawiszy Myhra kapitalnie współgra z szybkim tempem. Mi osobiście zapachniało tutaj Judas Priest i Gamma Ray, ale skojarzeń może być znacznie więcej. Kończący płytkę "Say It Right" ponownie jest nieco wolniejszy, z istotną rolą klawiszy i basu i dość szybką partią perkusji. Mankamentem tej świeżej i stosunkowo ciekawej płytki zapowiedzi jest jej koszmarne brzmienie, trochę jakby zrobione na pół gwizdka. Całość ewidentnie za bardzo szumi, ucieka i ginie, za mocno jest podkręcona. Wiele osób kręciła nosem na brzmienie "Death Magnetic" Metallici, tutaj jednak pod tym względem jest znacznie gorzej i mam nadzieję, że na płycie pełnometrażowej zostanie ono poprawione. W każdym razie byłaby wielka szkoda dla ciekawego zespołu jakim bez wątpienia jest Civil War, gdyby zostało to tak, jak zostało to wykonane na debiutanckiej epce.
Ocena: 3,5/5
Obydwa całkiem do rzeczy. strasznie się rzuca w uszy różnica jakości jak się tak obu posłucha obok siebie, nawet mimo że mnie zawsze obchodziło to, ze cos jest dobre w formie i treści, a nie jakości nagrania... tu jakoś mnie to uderzyło...
OdpowiedzUsuńJakość ma znaczenie, zwłaszcza w kwestii odbioru. W przypadku takiego Civil War to jednak oczekiwałoby się czegoś więcej, a Struggle With God jeszcze zachwyci ;)
UsuńPrzecież "Say it Right" to cover Nelly Furtado:D A mini album ciekawy, mocny, bardziej metalowy niż power metalowy. No i miło, że praktycznie skład SABATON nie stworzył klona i postawił na swój własny charakter.
OdpowiedzUsuńTego akurat nie wiedziałem, ale miło że piszesz i uzupełniasz ;). I naturalnie miło :)
Usuń