Patetyczny tytuł, tym którzy nie znają poprzedniej płyty GARSów, może się skojarzyć z równie patetycznymi zapędami łódzkiej Comy. Jednakże jedna i druga kapela to dwa różne światy. Pierwsza płyta "Gdzie akcja rozwija się" miała premierę niemal półtora roku temu, a już niedługo będzie miał swoją premierę ich drugi album. Album zupełnie inny od swojego poprzednika, głębszy i przede wszystkim dojrzalszy...
Jeszcze w sierpniu zeszłego roku, roku dwóchtysięcyjesieni pisałem, że jest to granie amatorskie, mocno zaangażowane politycznie i społecznie oraz, że przed nimi jeszcze trochę pracy nad brzmieniem i całością swoistego konceptu, aby dało się ich słuchać. Minęło trochę czasu, a GARS z hardcore'u skręcił w post-rock. Dopracował brzmienie i koncertową prezencję, choć nie zrezygnowali całkowicie z hardcore'owych korzeni. Na tym albumie nie ma już surowizny, szumów i niepotrzebnych trzasków, bo masteringiem brzmienia zajął się Jack Endino - człowiek znany z brzmienia Nirvany, Mudhoney i Skin Yard. GARS stał się zespołem wyrwanym z lat 90 i to już nie umownie, a w pełni. Znacznie ciekawsza, jest też okładka najnowszej płyty: Pomnik Napoleona bez głowy, którą porywa wataha wilków... czy to nie kapitalne zobrazowanie obalania niechcianego rządu przez rozwścieczony, protestujący tłum? Nawiązanie do łacińskiego powiedzenia: homo homini lupus est (człowiek człowiekowi wilkiem)? I do stwierdzenia, że nie buduje się pomników nocą, by zburzyć je za dnia? I do tego jeszcze gra słowna z nazwą kapeli... Te skojarzenia i właśnie okładka, znacznie bardziej zachęcają do sięgniecia po "GARS" niż po "Gdzie akcja rozwija się...".
Kolejnym bardzo ciekawym posunięciem GARSów jest nie nadawanie tytułów kolejnym utworom, których tym razem jest osiem. Bowiem na nie składają się tajemnicze cyfry, jakby wyciągnięte z matrycy kody oznaczające daną treść i stanowiące przyczynek do losowo wybranej katastrofy, algorytm napisany tylko po, to by zainicjować reakcję łańcuchową mającą na celu obalić absolut w gruzy, a symbole zrewidować i nadać im nowe znaczenie. A może są to jakieś znaczące daty?
Do ciekawej zabawy tytułami i brzmienia, do którego trzeba będzie wrócić, dochodzą jeszcze goście: Konrad Siedlecki z Radia Bagdad, Marzena Drzeżdżon z Empire, Asia Kucharska z Kiev Office i Krzysztof Jakub Szwarc z Nieszksypczrze. A teksty i utwory? Czas przyspieszyć akcję, przyjrzeć się i przysłuchać również im, czy też przed wszystkim nim właśnie:
Masz nową wiadomość... cisza w eterze radia.. zakłócenia na linii... - tak zaczyna się "011010". Następnie smutna, wolna gitara, potężne uderzenia perkusji, altówka. Widzimy krajobraz umarłego miasta, upstrzonego plamami krwi, słyszymy odbijające się głucho od budynków strzały karabinów, stłumione eksplozje i huk sypiących się kamieni. To tylko instrumentalny wstęp do kapitalnego singlowego "270492". Utwór wydaje się traktować o czasach minionych, o maskarze grudnia 1970, o Stanie Wojennym, a jednak wydaje się też być niezwykle aktualne: przed oczami ma się zamieszki gdzieś w Grecji, gdzieś w Iraku. Do tego fantastyczny, niezwykle przejmujący tekst wykrzykiwany przez Przemka Lebiedzińskiego porusza do głębi. Potęguje to, niesamowite brzmienie, nie tylko bardziej dopracowane, potężniejsze, ale wżerające się w mózg. Każdy najdrobniejszy element - od basu po perkusję zostały w fantastyczny sposób wyważone. Nie ma się poczucia chaosu, a bardziej uczestniczenia w środku konfliktu, kryzysu geopolitycznego, o którym opowiadają muzycy.
Płynne przejście do "290908", które łączy się z odgłosem płomieni, wejście melancholijnych gitar i bębnów, a po chwili w pochodowym tempie przyśpiesza. Po nim "111111", który otwiera przedłużenie perkusyjnej końcówki poprzedniego utworu, a następnie ściana gitar. To nie tylko utwór o dniu niepodległości zeszłego roku, ale także o każdym innym, o tym i o każdym następnym. Tu padają znamienne słowa, będące tytułem albumu: gruzy absolutu, rewizja symboli. Dodatkowym smaczkiem są w nim fragmencie, jakie Lebiedziński wykonuje z Drzeżdżon. Kończy go dźwięk sypiących się pieniędzy, który przechodzi w pędzący "010504" brzmiący jakby był cięższą wersją "Money" Pink Floydów. Jednak jego konstrukcja nie jest melodyjna, ściana gitar miesza się tu z wykrzywanymi wokalami, sludge'owymi wolnymi tempami. A środkowe przyśpieszenie to istny przejazd czołgu.
"260112" otwiera głos mówiący: Wykonać rozkaz, a potem w mózg wżera się kolejna porcja ostrych riffów. Fantastycznie wypada drugi kobiecy wokal, tym razem należący do Kucharskiej, będący jakby echem Lebiedzińskiego. Zryw ogłoszony na facebooku, sztandar made in china... - między innymi takie słowa padają w tym kawałku: zdają się nas pytać: czy to znak czasu, a może smutna prawda? Zdają się zapraszać do zrywu, do walki o swoją wolność, o prawdy sprzeniewierzone przez polityków, którym błędnie zaufaliśmy. "271005" jakby od niechcenia otwiera flet z końcówki numeru poprzedniego, leniwe rozwijanie się, kolejne angielskojęzyczne fragmenty z radia i przywalenie. Wyraz podziwu nad nowym światem tylko pozorny, gniew i frustracja wylewa się z niego warstwami. Skojarzył mi się trochę z "The Great Debate" Dream Theater, choć to nie ten gatunek, i nie ta długość, historia niemal ta sama. Pesymistyczne nie będzie niczego wieńczy ten utwór i przelotem samolotu przechodzi w ostatni "120399". Wolniejszy, bardziej melancholijny, ale równie gniewny.Ponownie Asia Kucharska, która pięknie staje się echem dla krzyków Lebiedzińskiego.
GARS nadal stara się być blisko polityki, zaangażowania społecznego i historyczno-filozoficznej refleksji nad kondycją naszego społeczeństwa, jednak na swojej drugiej płycie robi to znacznie ciekawiej niż na debiucie z zeszłego roku. Nie ma w tekstach rażącej mnie wówczas jednoznaczności, dosłowności, tutaj bowiem możemy się więcej domyślać, dopisywać ważne dla siebie znaczenia, ale także odkryć przestrogę, dokąd tak naprawdę zmierza ten świat. Może warto by było przejrzeć dokładnie ograniczające nas symbole, obalić prawdy absolutne, które nas zniewalają? Na te pytania GARS nie odpowiada,zdaje się do nas mrugać okiem - zastanówcie się nad tym.
Ta płyta jest też znacznie bardziej słuchalna, z racji wyśmienitego gęstego brzmienia, które nie tylko fantastycznie podkreśliło najlepsze aspekty stylu GARSów, ale także na nowo je zreinterpretowało. Nie brzmią już surowo, garażowo, chciałoby się powiedzieć niemal sztucznie. Na tej płycie brzmią ostro, potężnie i mocno, fantastycznie łącząc w nim melancholię i smutek z patosem i poważnym wydźwiękiem poruszających polskojęzycznych tekstów. Jednym słowem: świetna robota!
Ocena: 9,5/10
Ps. Brawa za rewelacyjny komiksowy teledysk! Chyba jeszcze nie widziałem u nas tak kapitalnej animacji w polskim teledysku muzycznym.
Premiera płyty odbędzie 22 listopada w gdyńskiej Desdemonie podczas koncertu wraz z grupą God's Own Prototype.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz