piątek, 2 września 2016

LUpa: Jaki znak Twój? Orzeł biały!


Behemotha można nie lubić i nie słuchać, ale trzeba przyznać że niechęć do tej grupy doskonale potrafi wykorzystać lider zespołu Adam Darski, znany także jako Nergal. Lada moment zacznie się kolejna trasa koncertowa kontrowersyjnej polskiej i (nie)sławnej formacji po naszym kraju, tym razem pod hasłem "Rzeczpospolita Niewierna". Już sama nazwa trasy wzbudza kontrowersje, ale i liczne intertekstualne konotacje. Największe emocje wzbudza jednak grafika na plakacie promującym serię występów, która została zgłoszona do prokuratury przez pewnego polityka. Czy zostały przekroczone granice dobrego smaku? Czy naruszono uczucia patriotyczne i zbezczeszczono godło naszego państwa? Spróbujmy się nad tym zastanowić...

Nie tak dawno temu przeciwnicy Behemotha próbowali zbojkotować koncerty grupy przy pomocy tak zwanych krucjat różańcowych, które nic nie wskórały, a efekt był wręcz odwrotny do zamierzonego. Sam Nergal przyznał później w jednym z wywiadów, że dla niego jest to jedynie dodatkowa reklama. Słowa ironiczne, ale nie ma w nich absolutnie nic błędnego. To, co wzbudza kontrowersje - wzbudza zainteresowanie, zwalczane - wzbudza jeszcze większe zainteresowanie, bo jest owocem zakazanym. Błędne koło. Nie inaczej jest w przypadku tegorocznej trasy koncertowej, którą przed jej rozpoczęciem próbuje się zbojkotować z powodu bluźnierczej w mniemaniu niektórych grafiki na plakacie. Interesujące jest także to, że zawiadomienie o popełnieniu (rzekomego) przestępstwa do prokuratury wpłynęło miesiąc przed trasą, a sam plakat po internecie śmiga już od dobrych kilku (!). Coraz częściej najwyraźniej zapomina się, że sztuka miała od zawsze wzbudzać emocje i prowokować dyskusje, niezależnie czy mówimy o obrazach, rzeźbach, literaturze czy muzyce, wreszcie o uczuciach estetycznych czy nawiązaniach do sacrum i profanum. Zwłaszcza te ostatnie Nergalowi nie są obce, a wręcz przeciwnie zręcznie potrafi nimi żonglować i obracać na swoją korzyść.

Doskonale widać to właśnie na przykładzie plakatu najnowszej trasy. Igranie emocjami, kulturowymi i narodowymi odniesieniami zostały zawarte w jednym obrazie, który nie tylko prezentuje się znakomicie (abstrahuję teraz od doznań artystycznych i estetycznych), ale i uderza w czułe punkty tych, którzy walczą z black/death metalową formacją jaką jest Behemoth. Ów "bluźnierczy, satanistyczny zespół" jak chcieliby co niektórzy (co poniekąd jest prawdą, ale to temat na zupełnie inną okazję) bardzo zmyślnie wykorzystuje strachy i obawy przeciwników. Na plakacie widnieje bowiem nazwa trasy "Rzeczpospolita Niewierna", która jest prztyczkiem w nos politykom i klerowi jednocześnie. "Res Publica" czyli rzecz ogółu, ludu. "Niewierna", czyli stojąca w opozycji do polityki, ale przede wszystkim w opozycji do Kościoła - tu oczywiście katolickiego. Naród niewierny i sprzeciwiający się zniewoleniu myśli i odgórnie narzuconych rozwiązań. A zatem walka przeciwko przypomina tutaj obosieczny miecz - na jednym ostrzu mamy przeciwników jednego punktu widzenia, ale na drugim znajdują się Ci drudzy. Ponownie - błędne koło, ale zdecydowanie dające do myślenia. I wreszcie bodaj najbardziej kontrowersyjny element plakatu, czyli orzeł. Nie byle jaki, ale BIAŁY i na CZERWONYM tle! 

"Ów orzeł nawiązuje przecież do godła!" - grzmi jeden z zarzutów. W pewnym sensie tak jest, ale przecież nawiązywanie nie jest nigdzie zabronione. Tu bowiem także zastosowano zmyślny chwyt. Orzeł jest symbolem, popularnym nie tylko w Europie (gdzie często był i jest wykorzystywany jako symbol narodowy), ale także w heraldyce. Był symbolem siły. W Cesarstwie Rzymskim orzeł stał się z czasem emblematem cesarza jako zwierzchnika armii, a następnie uniwersalnym symbolem państwa rzymskiego. Po przeniesieniu stolicy do Konstantynopola i utrwaleniu się dualistycznego charakteru cesarstwa (z podziałem na łaciński zachód oraz grecki wschód) rozpowszechniła się symbolika orła dwugłowego, gdzie dwie głowy symbolizują dwie stolice: lewa Rzym, prawa Konstantynopol. Orzeł jednogłowy, nawiązujący do tradycji poprzedzającej rozpad cesarstwa rzymskiego na dwie części, stał się godłem Karola Wielkiego, a potem Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego i innych państw, m.in. stał się godłem Polski. - można przeczytać na wikipedii. Tu orzeł również oznacza siłę - stanowi symbol walki z "niewiernymi" niezależnie od strony barykady po której się znajdują. Orzeł na plakacie ma "diabelskie" atrybuty, czyli rogi, na piersi owszem widnieje odwrócony krzyż (a przynajmniej tak ma się nam wydawać). Dodatkowo między skrzydłami znajdują się ludzkie czaszki. Uwagę zwracają jednakże dwa węże, które próbują dusić orła. To także ma znaczenie symboliczne - eskulapy niczym Wąż z Edenu oplatają orła nie tylko złymi myślami, ale także swoimi cielskami, chcąc go zniszczyć, pokazać własną siłę. Wreszcie jest jeszcze jeden element nadpisany między "godłem" a hasłem przewodnim trasy - krucjata. Zupełnie jakby chciano powiedzieć: "Wy mieliście swoje krucjaty różańcowe, teraz czas na nas"...

Kontrowersyjne? Jak najbardziej. Bluźniercze? Zależy od punktu widzenia i siedzenia. Niesmaczne? Być może.. Celem było nawiązać, wzbudzać owe kontrowersje, skłaniać do dyskusji, a w rezultacie... napędzać reklamę i zainteresowanie kolejną trasą słynnego i znanego na całym świecie zespołu, którego wspierają dwie inne formacje. Pierwszą z nich jest szwajcarski Bölzer podobnie jak Behemoth sięgający po tematykę okultystyczną, pogańską, w pewnym stopniu również satanistyczną, a drugą również kontrowersyjna jak sam gospodarz trasy, intrygująca formacja Batushka (o której pisaliśmy tutaj), która mimo że sięga po symbolikę prawosławną i swoją bądź co bądź znakomitą debiutancką płytę oparła na koncepcie mszy, pobożną ani z punktu widzenia władzy słuszną na pewno nie jest. Obie grupy, podobnie jak Behemoth przyciągają określoną grupę ludzi, która będzie się bawić znakomicie często poza podziałami - ze względu na muzykę, a nie warstwę tekstową, podziwiając spektakl na jaki się zdecydowali przyjść*. Ten kontrowersyjny plakat miał bowiem wzbudzać emocje, a kolejny proces sądowy Nergalowi i jego kolegom z zespołu, ani też zaproszonym na trasę gościom, wcale nie zaszkodzi, a wręcz przeciwnie jeszcze bardziej ich wzmocni. Nie oceniam czy to dobrze, czy źle. Nie jestem bowiem fanem twórczości Behemotha, na żadnym koncercie nie byłem, na ten, który ponownie odbędzie się w gdańskim B90 także się nie wybieram, wreszcie nie jestem też szczególnym wielbicielem zachowań jakie na koncertach się uskuteczniają, żeby wspomnieć choćby inną kontrowersyjną sprawę sprzed paru lat, gdy w gdyńskim klubie Ucho podarto Biblię. 

Należy także zauważyć, co również przy okazji krucjat różańcowych, stwierdził  właściciel gdańskiego klubu B90 Arkadiusz Hronowski "osoby które kupują bilet wiedzą na co idą i czego mają się spodziewać". Występy takich zespołów jak Behemoth, gdzie satanistyczne teksty, odniesienia i bluźniercze zachowania są na porządku dziennym nie powinny więc nikogo dziwić, nikt przecież nie zaprasza przeciwników by obowiązkowo patrzyli, słuchali i przyklaskiwali temu czego nie tolerują. To, co zakazane, jak już zauważyłem, smakuje najlepiej i często przyciąga bardziej niż zwykłe i powszednie, akceptowalne przez większą część społeczeństwa. Człowiek został obdarzony wolną wolą i powinien sam dokonać wyboru czy chce słuchać muzyki Behemotha i uczęszczać na ich spektakle w ramach kolejnych tras czy zamiast tego zmówić różaniec "za dusze grzeszników". Zwolenników i przeciwników jednego i drugiego bowiem zawsze będzie wielu, ale jest to walka z wiatrakami - im szybciej władza świecka i kościelna to dostrzeże tym lepiej nie tylko dla obu stron, ale także dla społeczeństwa. To ludzie, owa "rzeczpospolita", dokonujący świadomych wyborów pójdą za kim będą chcieli. To, samo dotyczy też sztuki - jaka by nie była - parafrazując i profanując to, co święte lub też to zwalczając. Na tych opozycjach zwanych sacrum i profanum bowiem świat, także religijny jest zbudowany i nigdy nie uda się ich zwalczyć całkowicie - od nas zależy jedynie za kim się opowiemy i pójdziemy, co się nam będzie podobało, a co nie, ale każdej ze stron pozwólmy na te wybory i wreszcie - pozwólmy żyć, bo śmiech na sali sądowej lub co gorsza rozlew krwi nikomu potrzebny nie jest.

* Na ten temat wkrótce pojawi się specjalne dwu częściowe "Pod  LUpą".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz