Takie podejście do satanizmu ma Rob Zombie... na najnowszej płycie*. |
Ach! ten piękny stereotyp. Ileż to razy musiałem tłumaczyć, że muzyka rockowa i metalowa nie opowiada o tym jak czcić Belzebuba i nie namawia do wcinania okolicznych kotów na śniadanie. I tak, mam świadomość, że taka i podobna tematyka też się pojawia (głównie w nurcie death/black metalowym), jednak odnoszę wrażenie, że nie jest to częsty temat utworów. Kiedy przyjrzałem się tekstom różnych zespołów których słucham to poruszana tematyka jest bardzo różnorodna: seks, narkotyki, alkohol, tematy społeczne, filozoficzne, egzystencjalne, czy rozważania religijne, ale nie w systemie jaki widzi to większość, czy też Kościół.Skąd zatem ta uparta walka akurat z tym nurtem muzyki?
Często samozwańczy obrońcy moralności wskazują na tematykę tekstów. Ok, ale jak się do tego odnieść skoro muzycy hip - hopowi, czy popowi nieraz w swoich tekstach piszą tylko o imprezowaniu, piciu, czy seksie i nie jest to problem dla duchownych. I tak oto Miley Cyrus może biegać po scenie niemal nago i emanować obscenicznym zachowaniem i nikogo to nie gorszy. Więc może problem tkwi gdzie indziej. W brzmieniu? Fakt, że muzyka rockowa i metalowa wyraźnie odstaje od innych gatunków poprzez mocne przestery gitarowe i wokale, które niejednokrotnie oparte są na krzyku. Ale, czy jest w tym coś złego? Pamiętam, jak w podręczniku od religii trafiłem na rozdział o muzyce, a tam piękny paragraf o tym jak brzmienie muzyki metalowej i rockowej podświadomie wypacza swoich słuchaczy i implementuje przekaz podprogowy. To dla mnie, jako muzyka znającego się na nutach totalna abstrakcja. Zgodzę się, że poprzez dźwięki możemy wprowadzić się w określone emocje (gniew, smutek, radość - zależnie od brzmienia), ale jakim sposobem samo brzmienie ma nam zaimplementować jakiś konkretny przekaz? Przecież utwory rockowe i metalowe nie używają jakiś innych, szatańskich dźwięków od innych gatunków. To wciąż są te same dźwięki, jedynie połączone w inny sposób i z przesterem nadającym im nieco inny charakter.
Wróćmy jednak do mojego podręcznika, bo kawałek dalej jest jeszcze lepiej. Wymienione są nazwy "satanistycznych" zespołów, na co ewidentnie wskazują ich nazwy. I tak oto dowiedziałem się, że AC/DC to wcale nie prąd zmienny/prąd stały, a akronim od Anti Christus / Death Christus. Nawet nie wiem jak na to odpowiedzieć. Po prostu brak mi słów na tak ogromny przejaw ignorancji i próby manipulacji. Postanowiłem sprawdzić jacy jeszcze wykonawcy są odpowiedzialni za szerzenie herezji, więc znalazłem w google listę satanistycznych artystów, a na niej między innymi : Madonna, Black Sabbath, KISS, Metallica, Megadeth, Guns 'n' Roses, Pink Floyd, Led Zeppelin, Beastie Boys, Slayer, Marilyn Manson, The Doors, Sex Pistols, Def Leppard, Van Halen, Jimi Hendrix, John Lennon, zespoły techno (tak, KAŻDY), Michael Jackson, Ozzie Osbourne, Paul McCartney, Dio, Depeche Mode, Frank Zappa, Bob Marley, Rolling Stones, The Beatles, The Who, Iron Maiden, czy Nirvana. A to tylko niewielki ułamek. Są też polskie zespoły, zabrakło co prawda Behemoth, ale już na przykład Coma się załapała. Tak, Coma. Teraz proponuje jeszcze raz prześledzić powyższą listę i policzyć, ilu z tych wykonawców, których wymieniłem tworzyło podwaliny pod gatunki muzyczne, lub je rewolucjonizowało.
Oczywiście nie chce generalizować, albo sprawiać wrażenia, że atakuję Kościół, czy religię. Nie każdy ksiądz będzie chciał odprawiać na nas egzorcyzmy z powodu słuchanej muzyki. Wciąż jednak mam wrażenie, że sporo jest fanatyków doszukujących się zła i diabła wszędzie dookoła. Istnieje coś takiego jak metafora, czy przenośnia. Mam wrażenie, że większość tych wojowników o wiarę, patrzy powierzchownie na teksty, lub motywy, lub czasami wręcz przeciwnie. Doszukuje się zła i diabła wszędzie naokoło. Przesłanie wielu tekstów, czy zespołów jest również takie, by myśleć za siebie zamiast dać się wodzić za nos. Może dlatego, tak krzywo patrzy się na część z tych tekstów. Wreszcie, poprzez emocje i tematy jakie są przekazywane w muzyce. Znaczna większość to złość, smutek, samotność, nie poddawanie się w trudnych chwilach, bunt, czy po prostu imprezowanie, aż po fantastyczne motywy o smokach i jednorożcach. Mamy taką różnorodność, więc czemu mielibyśmy non stop słuchać i śpiewać o radości i szczęściu i chwaleniu Boga. Świat nie składa się przecież wyłącznie ze szczęśliwych puzzli. Tak samo jak nie jest jednoznacznie powiedziane, że te negatywne emocje muszą oznaczać coś złego.
*I zdecydowanie nie należy brać tego na poważnie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz