Napisał: Jarek Kosznik
Muzycy z amerykańskiego zespołu
Periphery nie próżnują. Zaledwie półtora roku po wydaniu dwupłytowego dzieła
„Juggernaut: Alpha and Omega” kolejna, czwarta pełnowymiarowa płyta „Periphery
III: Select Difficulty”, ujrzała światło dzienne. Pierwotnie najnowsza płyta
miała być tylko EP-ką w stylu „Clear” jednakże niesamowita płodność muzyczna
pozwoliła muzykom na nagranie nieco ponad godzinnego materiału. Czy ta płyta przebiła swoich poprzedników? Czy
wniosła nowy powiew świeżości do i tak bardzo nowatorskiej stylistyki zespołu?
Jakie emocje starał się przekazać w
tekstach wokalista Spencer Sotelo?
W przeciwieństwie do poprzedniego
dwupłytowego wydawnictwa gdzie obie płyty rozpoczynały spokojne utwory, tutaj
od pierwszego utworu „The Price is
Wrong” słuchacz zostaje „złapany za gardło”. Ostre, połamane technicznie
riffy zawierają wszystkie klasyczne elementy rzemiosła muzycznego zespołu,
słychać nawiązania do takich klasycznych utworów zespołu jak „Make Total
Destroy” czy „Graveless”. Należy także wyróżnić bardzo dobrą, brzmiącą złowrogo
i trochę egzotycznie solówkę Marka Holcomb’a, która jest jedną z zaledwie dwóch
solówek na płycie. Następne równie mocne uderzenie spotyka słuchacza w „Motormouth”, który oparty jest w pierwszej części
utworu na starym demie gitarzysty Mishy Mansoor’a pt. „Chocolate Flobs” (na tej
płycie znajduje się całkiem sporo motywów ze starych demówek Mansoor’a znanego
także jako Bulb). W drugiej części można zauważyć odniesienie
do takich zespołów jak Meshuggah, Ever Forthright czy do pobocznego projektu
Mishy i Marka Haunted Shores. Następny „Marigold”
rozpoczyna się niesamowitym smyczkowym motywem, który jest później powtarzany
na gitarach. Słychać inspiracje zespołem Dream Theater, a konkretnie utworem „Never Enough”. Wszystko
wzbogaca niezwykle różnorodny wokal Spencera Sotelo który na płycie pokazuje
pełną paletę dźwięków i technik wokalu (od growlu i scream’u poprzez bardzo wysoki
wokal aż to falsetu). Powyższy utwór można uznać za najtrudniejszy technicznie
na płycie jeśli chodzi o grę gitar. Zdecydowanie jeden z najlepszych utworów w historii
zespołu. Kolejny „The Way that News
Goes” jest idealnym przykładem balansu między ciężkimi riffami a niezwykle
melodyjnymi, przebojowymi fragmentami. Zaczyna się od wspaniałych,
charakterystycznych, zapadających na zawsze w pamięć riffów ułożonych przez
Marka Holcomba, które przechodzą w bardzo wesoło brzmiący refren gdzie główną rolę
odgrywają blackmetalowe „blasty” perkusisty Matt’a Halperna. Bardzo
nietuzinkowe połączenie. Dalsza część utworu to niesamowity, bardzo przystępnie
brzmiący wokal na tle genialnego muzycznego podkładu reszty zespołu. Pomimo że
to szeroko pojęty progresywny metal, nogi same rwą się do tańca! Na końcu
słyszymy motyw grany na pianinie który będzie się powtarzał także w innych utworach.
Następny na płycie „Remain Indoors” , oparty na starym
demie pt. „Blackmachine B6 Test” jest stylistycznie dość podobny do poprzedniej
płyty „Juggernaut: Alpha” ze względu na lekkość i
melodyjność i nie przesadzanie z ostrymi, technicznymi riffami. Po nim wchodzi „Habitual Line-Stepper” gdzie nazwa
utworu jest inspirowana jednym ze skeczy aktora komediowego Charlie’go Murphy.
Niezwykle ciężkie, mięsiste riffy,
wspomagane przez grę perkusisty na podwójnej stopie, którymi słuchacz jest
atakowany od samego początku wgniatają w fotel. Później robi się bardziej
klimatycznie i spokojnie, po czym wchodzi bardzo charakterystyczny „breakdown”
momentami lekko przypominający takie zespoły jak After The Burial czy
Decapitated. Utwór kończy refren, zaśpiewany z wielką energią, gdzie wokalista wie jak w
sposób przekonywujący przekazać swoją historie. Następny w kolejności „Flatline” zaczyna się króciutkim, atmosferycznym
wstępem, gdzie po chwili wchodzą potężne riffy. W tym utworze można usłyszeć
riff w stylu każdego z gitarzystów. W środku następuje zwolnienie
z niezwykle chwytliwymi dźwiękami,
pomimo że są grane głównie w
nieparzystym metrum. Nie sposób nie zauważyć wokalu Spencera Sotelo,
nacechowanego bardzo melodyjnymi, wręcz popowymi inklinacjami w stylu Ellie
Goulding. Prawdziwą perełką i jednocześnie moim faworytem na PIII jest „Absolomb”, bardzo mocno oparty na
jednych z najstarszych dem lidera zespołu Mansoor’a czyli „Absolomb” i „The
Fast Ones”. Rozpoczyna się gęstym, prawdziwie „djentowym” riffem, potem wchodzi
w tle czysta gitara, i melodie wokalisty, który śpiewa tu z prawdziwą pasją, tworząc
zagadkową atmosferę. Środek utworu to połamane rytmicznie motywy i
wspaniałe (moim zdaniem najlepsze solo na płycie) Mishy Mansoor’a który zaimponował
tutaj techniką i artykulacją. Około szóstej minuty następuje wyciszenie i sekcja klawiszowo-smyczkowa, która przechodzi
płynnie w „Catch Fire”. Jest to
bardzo nietypowy utwór, niezwykle przebojowy, który mógłby z powodzeniem
atakować czołowe listy przebojów radiowych. Jak na standardy Periphery, jego
struktura jest mniej zagmatwana niż zwykle.
Kolejny „Prayer Position” jest całkowitym przeciwieństwem poprzednika.
Szalony, wymykający się wszelkim konwencjom riff ułożony przez basistę Adam
„Nolly” Getgood’a (notabene także świetnego gitarzystę solowego) nadaje
utworowi speficzny charakter. Następne
motywy gitarowe są mocno inspirowane moją ulubioną płytą „Periphery II: This
Time is Personal”, a także „Periphery I”. Sotelo tutaj skupia się głównie na ostrych
screamach, a czysty wokal jest bardzo sporadyczny. Kończący płytę „Lune” jest prawdopodobnie
najspokojniejszym i zarazem najbardziej emocjonalnym utworem w historii
zespołu. Utrzymany w wolnym tempie, w konwencji ballady, z niezwykle przejmującym wokalem i z głównym motywem który występował także w
„Absolomb” czy „The Way That News Goes”. Moim zdaniem jest to niestety
najsłabszy utwór na płycie, choć nadal dość dobry. Pomimo że nie jest to album
koncepcyjny można zauważyć pewną spójność liryczną. Można interpretować to jako
niezwykle burzliwą historię związku między dwoma osobami, który przechodzi ogromny
kryzys, wylewane są wzajemnie na siebie żale, frustracje, towarzyszy tym
ludziom świadomość nieustannie upływającego czasu, nie widać światełka w tunelu.
Przechodzą przez procesy sądowe, rzeczywistość staje się nie do zniesienia, aż
w końcu zdają sobie sprawę, że muszą do siebie wrócić, zapomnieć dawne urazy, i
być ze sobą na zawsze, dożyć razem starości. Szczęśliwe zakończenie historii
następuje w końcówce zamykającego płytę „Lune”. Historia może momentami nieco
naiwna, ale spotykana w realnym świecie.
„Periphery III: Select Difficulty”
to najbardziej dojrzała płyta w dyskografii zespołu. Występuje tu świetny
balans między technicznymi i spokojniejszymi fragmentami, rzadko grane solówki
są używane tylko w odpowiednim kontekście pasującym do klimatu danego utworu.
Pomimo, że jest tu ogromna ilość różnych motywów, wszystko jest dopracowane,
wyważone nie ma tutaj przerostu formy nad treścią, każdy riff ma swoje miejsce.
Prawdziwą wisienką na torcie jest wybitny, jeszcze bardziej różnorodny niż na
poprzednich płytach wokal Spencera Sotelo, który znów zrobił postępy w stosunku do „Juggernaut”. Jego
śpiew to nośnik prawdziwych, szczerych
emocji, wywołujący efekt gęsiej skórki. Niewielu jest wokalistów, którzy
jednocześnie posiadają znakomitą technikę, artykulację i dar przekazywania
swoich historii. Pewien niedosyt może sprawiać nazbyt spokojne zakończenie płyty, jednak nie wpływa to
negatywnie na ogół jej odbioru. Moim zdaniem ta płyta nie pobiła doskonałej
Periphery II, ale bez cienia wątpliwości można stwierdzić, że to jedna z najlepszych płyt (a może i
najlepsza) w tym roku. Zespół Periphery tym albumem przypieczętował swój
ogromny wpływ na współczesny szeroko pojęty metal progresywny. Jestem pewien, że do tej płyty
będzie się wracało jeszcze przez długie lata. Ocena: 9,5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz