Gdyński tercet Kiev Office po dość długiej koncertowej nieobecności wreszcie postanowił o sobie przypomnieć. Panie i panowie, w sobotni wieczór "Statek Matka" wypłynął w przedpremierowy rejs z sopockiego Monciaka!
W nowym sopockim klubie, a te jak wiadomo rosną na Monciaku jak grzyby po deszczu, Kiev Office jak zwykle dało czadu. W ostatnim czasie było o nich trochę cicho, a wszystko dlatego, ze Miegoń to bardzo zapracowany muzyk i producent. Nie dawali o sobie zapomnieć poprzez wydaną w zeszłym roku składankę "Zamenhofa" i koncertową "Live History Of Gdynia" (z ręcznie robionymi okładkami), ale dopiero teraz szykują swój trzeci album studyjny. Następca bardzo dobrego "Antona Globby" z 2011 roku, będzie nosił tytuł "Statek Matka", a przynajmniej tak wynika z dotychczasowych wypowiedzi Miegonia na temat tego albumu. Nie ma jeszcze też żadnej daty premiery, ale zapewne niedługo ją poznamy. Tymczasem gotowy już materiał został w całości zaprezentowany na żywo.
Kiev Office nie szykuje żadnych rewolucyjnych zmian w swoim graniu, wciąż kipią energią, mocnym groovem i masą świetnych melodii, które wpadną w ucho na długo. Ciężko wypowiadać się o nowych utworach Kievów słysząc je na żywo po raz pierwszy, bo na koncercie stanowiły jakby przedłużenie stylistyki z "Antona". Nie brakował bowiem nowych utworów o krótkiej i bardzo zadziornej formule, jak i tych o rozbudowanej, rozwijającej się konstrukcji, polskich i angielskich. Owszem, mam już kilka faworytów, których nie mogę się doczekać w wersjach studyjnych, ale był to zaledwie przedsmak tego co nas czeka. Wiele do życzenia pozostawiał też dźwięk w klubie. Koncert bowiem był nagłośniony dość dobrze, ale zarazem stosunkowo niewyraźnie. Garażowy, surowy szlif gdyńskiego tria sprawdził się doskonale. Nie można niestety tego samego powiedzieć o wokalach, których albo nie było słychać wcale, albo przebijały nieoczekiwanie, tudzież przemykały do uszu tylko pojedyncze słowa, zwłaszcza gdy mówimy o nowych, nie znanych jeszcze utworach. Może był to efekt zamierzony jak w niektórych wersjach demonstracyjnych, gdzie miły głos co jakiś czas przypomina: "Słuchasz próbnej wersji nowego utworu. Nie kopiuj go i nie rozpowszechniaj. Życzymy miłego słuchania". A może zwyczajna niedoróbka w nagłośnieniu.
Kiev Office oprócz nowej płyty zagrało także kilka kompozycji doskonale znanych. Nie zabrakło więc "Dwupłatowców", "Mężczyzn w strojach kosmonautów", "Jadą" i "Hexengrund" z "Antona Globby" czy kawałków z rarytasowego "Zamenhoffa" takich jak "Satelity" czy "Uciekł w niszę". Bardzo dobrze łączyły się one z nowym materiałem, co jeszcze mocniej potęgowało wrażenie, że "Statek Matka" będzie drugim "Antonem". Mam jednak nadzieję, że było to tylko "mylne wzruszenie" i nowym albumem w wersji studyjnej zaskoczą równie, jak na koncercie. Pierwsze wrażenie zawsze jest trudne i o ile skojarzenia z "Antonem" póki co są nieuniknione, o tyle już teraz można stwierdzić, że nowa płyta zapowiada się znakomicie.
Kiev Office to żywioł. Wiedzą o tym wszyscy, którzy już byli na jakimkolwiek ich koncercie. Jest też jednym z nielicznych trójmiejskich zespołów, które powstały kilka lat temu i wciąż istnieją. W ciągu pięciu, sześciu ostatnich lat było kilka ciekawych formacji, które zniknęły bez śladu, zastępowane innymi równie interesującymi, lecz pozbawione stażu czy przekonującej tożsamości. Kievy wciąż zachwycają i rozwijają się. Widać też, coraz intensywniej, że pomiędzy nimi jest niezwykła chemia. Są ze sobą bardzo zgrani, że tworzą nie tylko dobre piosenki, ale także ogromne pokłady energii, za którą wszyscy ich kochają.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz