Relacja. Niezupełnie, raczej podsumowanie. Z własnej imprezy bowiem nie wypada pisać relacji senso stricto, byłoby to nieprofesjonalne i niestosowne. Dlatego tym razem dla odmiany nie będzie zgryźliwych komentarzy, czy przemyśleń. Tylko obserwacje, zasłyszane opinie i kilka innych faktów. A przede wszystkim kilka zdjęć, które chyba najlepiej pokażą jak się zespoły i zebrana publiczność bawiła na organizowanym, zabrzmi nieskromnie, ale to rzecz wiadoma przecież wszystkim, przez nas wydarzeniu, jakim był drugi Lupus Winter Fest, który odbył się z okazji dwóch lat istnienia bloga...
Nie mogło się obyć bez obsuwy, chociaż ta nie była planowana, a wręcz przeciwnie robiłem wszystko razem z zespołami, żeby jej uniknąć. Nie udało się, kwestie techniczne, wynikłe ze strony klubu, opóźniły start, ale sprawna interwencja sprzętowa zespołu Hateseed pozwoliły koncert zacząć po pół godzinie od obiecanego wszystkim startu właściwego koncertu. Wliczając w to jeszcze dziesięć minut na oczekiwanie na ludzi, którzy zaczęli się schodzić już równo o 18, tak więc w momencie startu, już było trochę publiczności. Również tej pijącej w drugiej sali klubu.
Wyjątkowo sprawnie przebiegało też zmienianie się zespołów, również grupy Stealer, która walcząc z żywiołem zapakowania sprzętu do samochodu zdążyła na czas, na tyle, by zacząć granie na kilka minut przed 21. Nie powiódł się plan zakończenia koncertu o 23, ale wszystko sprawnie posuwając się do przodu skończyło się równo o północy, wliczając w to bisy każdego z zespołów, rozstawki i konieczne próby przed samym rozpoczęciem grania oraz moje krótkie przemówienie.
Publiczność, zwłaszcza ta bawiąca się pod samą sceną, zapewne wyszła zadowolona, a zwłaszcza ta część, która została do samiusieńkiego końca, za co należą się szczególne podziękowania za wytrwałość. Frekwencyjnie wyszło więcej niż w zeszłym roku, choć niestety mniej niż deklarowało się na stronie wydarzenia na facebooku. Osób, które zapłaciły za bilet wyszło 81, a razem z tymi, którzy weszli na tak zwaną listę, około 100. Narzekać więc, ani zespoły, ani tym bardziej my nie mamy powodu. Wielu mnie zaczepiało i z uśmiechem mówiło, że się świetnie bawią, co mnie bardzo cieszyło i podnosiło na duchu, także w przekonaniu, że nie jest to robota na darmo. Zadowolony był nawet właściciel klubu, co się chyba rzadko zdarza, w sensie takim, że prosi na słówko i z mostu pyta kiedy następny koncert robimy, a to oznacza tylko jedno: było dobrze. Choć naturalnie mogło być jeszcze lepiej, zarówno w kwestii samej frekwencji, jak i sprzętowej.
Każdy z zespołów zaś, zaprezentował się znakomicie, ale najbardziej chwalony był występ grupy Hateseed, która zaczęła koncert i grupy Carnage, która wystąpiła jako trzecia i dosłownie rozbiła system, nie tylko w moim przekonaniu, czego się absolutnie nie spodziewałem, ale także zebranej publiczności.
Pozostaje mi jeszcze serdecznie zaprosić na kolejne edycje zimowego, rocznicowego festiwalu, jak i mam nadzieję, przyszłe potencjalne specjalne edycje letnie i inne koncerty, którym patronuję, czy też raczej patronujemy.
A na zakończenie jeszcze garść wspomnień zaklętych w... no właśnie, posłużę się tutaj słowami Michała "Gorana" Miegonia, które pozwoliłem sobie zapisać, a które powiedział pewnego razu, właśnie w kontekście zdjęć koncertowych: "Kadr obfituje w wiele zwrotów akcji.":
1. Tuż przed - ustawienie sprzętu:
2. Koncert:
2.1 Hateseed
Michał Marcinkowski - weteran dwóch edycji (na poprzedniej wystąpił z grupą Shadowsight) |
Setlista grupy Carnage |
Zadowolona publiczność |
Zwarta ekipa od poga, headbangingu - ponownie |
2.4 Sinsinate
Zdjęcia własne. A tu jeszcze film (niekręcony przeze mnie) z występu Sinsinate, ale bez dźwięku live, którego niestety nie udało się zarejestrować:
czy będą edycje letnie LupusSummerFest?
OdpowiedzUsuńJest więcej prawdopodobne, że tak. Planujemy coś takiego zrobić :) Niedługo zaczniemy nad tym pracować i informować ;)
Usuń