W 1926 roku Gdynia, miasto w którym powstał pierwszy w Polsce nowoczesny
port, zdobyła prawa miejskie. Osiemdziesiąt sześć lat później w tym
samym mieście powstaje zespół złożony ze śmietanki muzyków działających w
różnych trójmiejskich grupach. Zaledwie jedna sesja nagraniowa
wystarczyła z kolei nowej grupie o wdzięcznej nazwie 1926 do
skompletowania swojego pierwszego debiutanckiego wydawnictwa, które
składa się z zaledwie dwóch numerów, a ukazało się 7 grudnia roku dwa
tysiące dźwięcznego...
W skład tej niezwykłej i zgoła nieoczekiwanej grupy wchodzi śpiewający i grający na gitarze i harmonijce ustnej Bartosz Boro Borowski, znany przede wszystkim jako animator trójmiejskiej sceny muzycznej w gdyńskim klubie Desdemona, gitarzysta Artur Bieszke, basistka Asia Kucharska, perkusista Krzysiek Wroński oraz gitarzysta Max Białystok. Miksami zajął się Michał Goran Miegoń, a kapitalną oprawą graficzną Max Białystok. Okładka bowiem jest naprawdę kapitalna, trochę psychodeliczna i przywodząca na myśl Led Zeppelin (zamiast sterowca mamy wystrzeliwującą na orbitę rakietę wyjętą niczym z twórczości Stanisława Lema) czy młodopolskie projekty graficzne. Całość uzupełnia książeczka, a w niej zdjęcia przedstawiające Gdynię. A ta w obiektywie Izabeli Łodzińskiej nie jest tylko zbiorem zdjęć, czy kiczowatą laurką, ale ciekawym uzupełnieniem muzycznej podróży, którą serwuje Boro ze swoją ekipą.
Trwająca prawie dwadzieścia osiem minut pierwsza kompozycja mogłaby uchodzić za suitę, ale tak nie jest. To trzy utwory, które wzajemnie się przenikają i zostały nagrane jednym ciągiem, podobno na setę. "She Knows Yr Name/Calling Her/Alexandria" to stalowy kolos, który najpierw wynurza się z gęstej mgły, z początku monotonnie i dopiero przy trzeciej minucie utwór eksploduje pozostając jednak w tempach wolnych i raczej niespiesznych, choć miejscami jest hałaśliwie jak na shoegaze przystało. Gdzieś przy dziesiątej minucie i kolejnym zrywie muzyka się uspokaja i falowym, lekko pochodowym rytmem w powietrzu unosi się coś w rodzaju interludium spajającym kolejną część utworu z resztą, choć kiedy dokładnie poszczególne kawałki są rozmieszczone trudno rozeznać i właściwie nie jest to wcale takie istotne. Kolejne uderzenie to ściana gitar i pędzącej perkusji przywodzącej na myśl nagłe pogorszenie pogody i sztorm na morzu, choć i tu przebłysków słońca i wyciszeń, które zdają się wprowadzać w końcową finałową partię, chyba najlepiej pomyślaną, bo najpierw ponownie wyłaniającą się z ciszy, a następnie post-rockowo rozkręcająca się do ponownego, efektownego szybkiego, energicznego zrywu. Jedyną rzeczą, która przeszkadza to fragment prlowskiej kroniki wspominający przyjacielską wizytę okrętów wojennych bratnich krajów sąsiedzkich ZSRR i NRD, która kłoci się trochę z założeniami i samą muzyką.
Znacznie krótszy numer drugi, który został wydany w listopadzie jako singiel, "I don't want to be with u". Radiowy może nie jest, ale na pewno wchodzi łatwiej niż poprzedzająca go kompozycja. Ten również wynurza się powoli i z początku jest dość wolny i monotonny, ale i tu serwuje się mocne gitarowe wejścia i ogniste przeloty rakiety z okładki. Do tego hipnotyzujące bujające tempo całości i lekko niezrozumiałe wokale Bora.
Na koncertach 1926 to istny gejzer emocji, porządnego gitarowego grania i licznych zmian tempa, które niestety na płycie trochę rozczarowują. Bo choć utwory są naprawdę porządne i prowadzone są niemal z hitchckokowskim zacięciem to rozczarowuje mocno brzmienie. To nie wiedzieć czemu jest płaskie, brakuje mu mocy i energii, trochę zbyt mocno jest wtłumione w przestrzeń, przez co można mieć wrażenie mielizn (nie spodziewałbym się po Goranie takiego okaleczenia materiału). Poza tym nie należy też się spodziewać po 1926 atrakcyjnych melodii, po to granie jest surowe, rozwlekłe i zdecydowanie nastawione na klimat. Pozostaje mi tylko wierzyć, że kolejne wydawnictwo 1926 będzie ciekawsze, bardziej przemyślane i przede wszystkim lepiej nagłośnione, bo pełnia potencjału tej grupy nie została na debiucie płytowym wykorzystana.
Ocena: 7,5/10
Wiedziłam, ze Gdynie jest młodym mieastem, ale nie wiedziałam, że aż tak. czego to sie człowiek nie dowie przy okazji muzyki. ;)
OdpowiedzUsuń