Zimnofalowa łódzka grupa Wieże Fabryk ma na swoim koncie krótki debiutancki album "Dym" wydany w 2010 roku (promowany singlem "Kosmos") oraz split z Tanzkommando Untergang z zeszłego roku oraz dwa oficjalne koncertowe bootlegi oraz bardzo już rzadki limitowany winyl z nagraniami demo z początków działalności. Właśnie wydany dwuutworowy singiel to przedsmak zapowiadanego na ten rok drugiego pełnometrażowego, studyjnego albumu.
Kiedy pierwszy raz zetknąłem się z tym łódzkim zespołem, przy okazji bardzo dobrego albumu "Dym" nosiłem się z zamiarem napisania recenzji. Podówczas do szuflady, wtedy jeszcze nawet nie miałem tego bloga w planach. Pomysł do mnie wrócił kiedy już mając bloga, odkopałem tę płytę przy okazji zajęć z dwudziestolecia międzywojennego. Poezje Przybosia czy Peipera, awangardowy układ słów, kult miasta i maszyny, fabryczny dym i dekadencki klimat bohemistycznych kawiarni jakoś pasowały mi do tego grania. Minęły trzy lata, ja jestem starszy i nie studiuję już filologii polskiej, którą ukończyłem (chwała bogom!) rok wcześniej, preferencje muzyczne po raz kolejny się zmieniły, a jednak do pewnych zespołów raz po raz wracam. Nawet nieoczekiwanie. Z takiego właśnie nieoczekiwania dowiedziałem się, że Wieże Fabryk, które wszak lubiłem i nadal darzę swoistego rodzaju sentymentem, wydają nowy singiel, a w niedalekiej przyszłości nową płytę. Mój egzemplarz singla przyszedł dzień przed premierą, 12 stycznia (którego premiera odbyła się w łódzkim klubie Dekompresja) i nosi numer 177. A każdy egzemplarz, których ilość została ograniczona do zaledwie 209 sztuk, był ręcznie numerowany.
Skromna kartonikowa koperta podobnie jak split, poprzedni album i promujący go singiel, posiada klimatyczną grafikę na okładce. Tym razem jednak zamiast wieży skąpanej w blasku karmazynowego światła, czy psychodelicznego księżyca wpisanego w okrąg i wyładowań elektrycznych mamy namalowane coś co przypomina łuski gada, ale bardziej posadzkę opuszczonej łódzkiej fabryki, gdzie na pewno jeszcze stoją od dawna niepracujące maszyny. Może nawet jakiś druciany płot, za którym czai się tylko mrok, równie niebezpieczny i nieprzyjazny, co opisywane przez zespół w naprawdę mocnych i po prostu świetnych tekstach, sytuacje i obserwacje społeczne. Na płycie zaś znalazły się zaledwie dwa numery. Oba znajdujące się zresztą w tytule singla. "Front" ma znaleźć się na wspomnianym już drugim pełnometrażowym, a utwór odświeżony, znany z koncertów grupy i bootlegów, "Omijam" poza tym singlem, wedle tego co mówią o nim sami muzycy, nie będzie więcej publikowany.
Numer 177 - wygląda dumnie, brzmi zacnie... |
I tak, zarówno "Front" jak i "Omijam" (który najbardziej przypadł mi do gustu) prezentują się naprawdę świetnie, to mocne, kapitalne kawałki, które jeśli zna się "Dym" ucieszą z tą samą siłą, wejdą w głowę tak bardzo, że nie będzie się chciało zmienić płyty. Zapętlenia są gwarantowane i nie ma w nich miejsca na nudę, mimo ograniczonych zgodnie z regułami gatunku środkami wyrazu. Póki co wkurza długość płyty, ale naprawdę cieszy i fantastycznie zapowiada ona kolejny, pełny materiał. Cieszy mnie też fakt, że w naszym kraju są jeszcze takie zespoły, które wywołują u człowieka autentyczne, żywe emocje, wprowadzają w trans i przenoszą w inny świat. Wieże Fabryk wróciły i to w świetnym stylu.
Ocena: 5/5
Cały singiel do odsłuchania i kupienia na stronie bandcamp wytwórni Oficyna Biedota oraz na stronie bandcamp Wieży Fabryk (wraz z pozostałymi płytami zespołu).
Maszyny też już nawet nie stoją, bo dawno rozkradli... a wieże fabryk w większości się rozsypały... dobrze, że Wieże Fabryk mają się dobrze. :)
OdpowiedzUsuń