niedziela, 13 stycznia 2013

R1/53: Chris Drah (10 I 2013, Instytut Spraw Wszelakich, Sopot)


Bluesa się dzisiaj nie gra. To gatunek niemal wymarły. Jeśli wyłączyć takie wyjątki jak Joe Bonamassa, czy kilka festiwali bluesowych w Polsce, w tym także działalność gdyńskiego Blues Clubu, to śmiało można powiedzieć, że nie ma takiego grania. Zwłaszcza w Polsce, zwłaszcza w Trójmieście. Kto w ogóle dzisiaj słucha bluesa? Kto w ogóle dzisiaj gra bluesa? Poznajcie Chrisa Drah...

Chłopak ma dwadzieścia trzy lata, jest tekściarzem, gitarzystą i wokalistą i obraca się w nurcie szeroko pojętej piosenki aktorskiej i poezji śpiewanej, coraz częściej określanej mianem songwritera, łącząc w swojej muzyce inspiracje jazzowe, folkowe, i bluesowe, te ostatnie najbardziej. I najważniejsze, jest Polakiem, obecnie mieszkającym w Trójmieście i studiującym na Uniwersytecie Gdańskim, a Chris Drah to pseudonim artystyczny. Zwykle występuje z grupą zaprzyjaźnionych muzyków, a występ w sopockim Instytucie Spraw Wszelakich (znajdującym się przy torze gokartowym), był jednym z pierwszych ich występów, a także pierwszym koncertem w tym roku.

Jak na mały lokal jakim jest Instytut Spraw Wszelakich, a właściwie jego górna część, gdzie odbywał się koncert, frekwencja była naprawdę pokaźna, a zebrani ludzie niemal się nie mieścili. Co się tyczy grania Chrisa Drah, to zaczęli od leniwego i łagodnego bluesa, lekko zdawać by się mogło, zabarwionego jazzem noworleańskim w odcieniach chicagowskich. I w zasadzie poza takie brzmienia nie wychodzili, raz po raz może akcentując żwawszą perkusją, gitarową solówką czy zagrywką, miejscami pozwalali sobie nawet na utwory zbudowane na same gitary, czy takie, w których tłem są płynące klawisze czy skrzypce.


Wszystkie były utrzymane w smutnych, melancholijnych, bujających klimatach, bardziej jesiennych, aniżeli zimowych, ale także pasujących do takiego sypiącego "łupieżem" wieczoru, jak ten, który był w czwartek. Krzysiek ma też bardzo ciekawą barwę głosu, nienachalną, lekko drżącą a ponadto w umiejętny sposób i z dużym wyczuciem buduje klimacik i przedstawia nim emocje. Razem z muzyką tworzy obrazy, które sprawiają, że ma się ochotę usiąść z ciepłą herbatą, a najlepiej grzańcem w fotelu, z dobrą książką i nie wychodzić zupełnie na przykryty białą kołdrą świat. Na studyjne wykonania jednak chyba jeszcze poczekamy, a koncert na pewno należał do udanych.

Gdybym miał wymienić kilku artystów, którzy na pewno na twórczość Chrisa Drah, miały istotny wpływ, obok kilku znaczących twórców z początków bluesa i jazzu, na pewno musieliby się znaleźć, Ci późniejsi "bardowie" tacy jak Tom Waits, Bob Dylan, Johnny Cash, może nawet John Porter z Anitą Lipnicką. To najprostsze skojarzenia, takie które dla większości będą najbardziej zrozumiałe i oczywiste. Nie wiem czy podobne granie się w Trójmieście przyjmie, ale niewątpliwie, jest czymś innym od głównego trójmiejskiego nurtu jakim bez wątpienia jest rock alternatywny i nielubiane przeze mnie indie. Jeśli tylko będziecie mieli okazję wybrania się na koncert Chrisa Drah, to idźcie śmiało i bez krępacji, na pewno nie pożałujecie. I jeszcze jedno: literki "h" w pseudonazwisku się nie wymawia, jest bowiem niema.

2 komentarze: