poniedziałek, 10 grudnia 2012

Kilka słów o niedocenianych ścieżkach dźwiękowych



Napisał: MaKaB

Zapewne większość czytelników tego bloga jest w stanie wymienić przynajmniej kilku kompozytorów muzyki filmowej (instytucje pokroju Williamsa bądź Zimmera) lub konkretne ścieżki dźwiękowe, które zapadły głęboko w pamięć. Muzyka ilustrująca dzieła kinematografii ma ugruntowaną pozycję, budzi duże zainteresowanie, jest przedmiotem badań i analiz krytyków. Od pewnego czasu wyrasta obok niej bardzo zbliżony, często wręcz bliźniaczy nurt, którą można umownie nazwać "muzyką grową", a dokładniej mam na myśli ścieżki dźwiękowe z gier komputerowych oraz konsolowych. 



Bądźcie szczerzy, ile znacie kompozytorów z tego prądu lub konkretnych albumów? Jeśli nie jesteście zapalonymi graczami, to zapewne niewiele albo nic. Niektórzy wychodzą też z założenia, że muzyka z "jakiś tam zabawek dla dzieci" nie jest godna przesłuchania. Jest to zdecydowanie błędne myślenie, ale przejdźmy do źródła. 

Ścieżki dźwiękowe w elektronicznych produkcjach przeszły drugą drogę od pojedynczych dźwięków przez muzykę w formacie MIDI, aż do osiągnięcia standardów nie odstających od tych panujących w kinematografii. Rozwój technologii, możliwości graficznych pociągał za sobą większe wymagania graczy co do muzyki, a i twórcy zyskiwali kolejny środek ekspresji. Szczególny rozkwit "muzyka growa" przeżywa w ostatnich latach, gry w zyskach zaczęły prześcigać największe hity kinowe (chociażby rekordy serii "Call of Duty" ), ich popularność wciąż wzrasta. Trudno wskazać osobę urodzoną po roku 89, która nie miałaby choćby pojedynczego kontaktu z nimi. 


 Hmm, chyba słyszałem to w jakimś filmie, a nie... to było w grze :)

Za wzrostem popularności gier idzie większy budżet, z którego część pieniędzy jest poświęcana na tytułowe ścieżki dźwiękowe. Chyba tutaj tkwi główna przyczyna rozwoju tego nurtu. Do soundtracków (z języka angielskiego, szeroko używane określenie w naszym kraju) zaczęto przykładać jeszcze większą uwagę, coraz częściej do ich tworzenia angażuje się znanych kompozytorów np. Clinta Mansella, Hansa Zimmera. Także nieznani twórcy dzięki większemu zastrzykowi finansowemu mogą nagrywać swoje dzieła wraz z orkiestrami z całego świata, mając rozsądny do tego czas. 

Wspomniałem, że nurt "growy" wyrósł obok muzyki filmowej, w zasadzie teraz chyba bardziej trafne byłoby określenie z niego. W momencie zniknięcia ostatnich barier technologicznych (w zakresie muzyki w grach) oba te prądy stały się bliźniaczo podobne. Wynika to przede wszystkim z faktu, że oba pełnią tę samą funkcję, ilustrują wydarzenia. Ponadto kompozytorzy "growi" zazwyczaj wzorują się na filmowych. Trudno wskazać na pierwszy rzut oka, a raczej słuch ucha zasadnicze różnice. Wydaje mi się, że pewną specyfiką jest znacznie szybsze tempo utworów ilustrujących starcia, a także mniej "ortodoksyjne" podejście w tworzeniu, objawiające się między innymi  częstszym zastosowaniem elektroniki i innych eksperymentów.



Do praktycznego zlania się kierunków dochodzi zwłaszcza w sytuacji, gdy do tworzenia soundtracka zabiera się zaprawiony kompozytor filmowy. Trudno się spodziewać, żeby Zimmer maszynowo produkujący swe dzieła nagle odmienił swój styl. Między innymi z tego powodu warto skupiać większość uwagi na nieznanych lub nie działających w kinematografii twórcach. Do rangi symbolu urasta postać Michaela Giacchino, który dzięki muzyce growej przebił się do świata telewizji, a następnie kina. Można  postawić także tezę, że póki co muzyka z gier jest znacznie bardziej zróżnicowana zwłaszcza pod względem jakościowym, jak i tematycznym. 

Muzyka growa z każdym rokiem powiększa się o dziesiątki, setki nowych ścieżek albumowych. W tym wpisie jedynie lekko liznąłem tematu, ale ufam że tekst ten zainspiruje przynajmniej część Was do zagłębienia sie w niezwykle interesujący świat ścieżek dźwiękowych z gier. Jeśli przepadacie za muzyką filmową, to tym bardziej zachęcam do jego poznania.

 
Wpis gościnny dla mojego kumpla Lupusa, który wykazuje się olbrzymim zapałem w prowadzeniu swojego projektu, tak trzymaj.  Zapraszam Was do odwiedzenia mojego bloga poświęconego grom i tematom okołogrowym: http://gameplay.pl/makab

1 komentarz:

  1. Na pewno jest to branża mocno rozwijająca się, to fakt. Ale przyznam, że kiedyś dużo bardziej zwracałem uwagę na warstwę muzyczną gier - np. kawałki z Fify 98 nadal siedzą mi w głowie. Podobnie ma się sprawa z muzyką z Diablo 2, jak i pierwszego Dungeon Keeper (genialny ambient Russela Shawa).
    http://www.youtube.com/watch?v=NymAT_-JZAc

    OdpowiedzUsuń